Sylwester Latkowski w Radiu ZET brnął ze swoimi teoriami dotyczącymi sopockiej Zatoki Sztuki. W rozmowie z Beatą Lubecką dosłownie zaczął się z nią kłócić. Reżyser "Nic się nie stało" rzucał kolejne oskarżenia m.in. pod adresem Borysa Szyca i Kuby Wojewódzkiego.
Sylwester Latkowski miał gościć w Radiu ZET już w czwartek, ale do audycji z jego udziałem ostatecznie nie doszło. Dziennikarz twierdzi, że to stacja nie chciała go wpuścić na antenę i zasłaniała się problemami technicznymi. Z kolei przedstawiciele radia tłumaczyli, że próbowali się bezskutecznie połączyć z zaproszonym gościem i odpierali zarzuty o cenzurze.
W końcu Latkowski mógł porozmawiać z Beatą Lubecką w piątek. Szybko okazało się, że nie będzie to spokojna audycja, bowiem reżyser zaczął rzucać kolejne oskarżenia. – Wojewódzki, Szyc… Tak naprawdę zamiast powiedzieć słowo przepraszam, pokazują pychę – mówił. Co więcej, gość zarzucił prowadzącej, że wymienione nazwiska to jest "jej towarzystwo". – Nie znam ani Borysa Szyca ani Kuby Wojewódzkiego – odparła.
Na sugestię, że w filmie "Nic się nie stało" Latkowski nie pokazał żadnych dowodów, twórca dokumentu podkreślał, że to jest wyłącznie zdanie Lubeckiej. – Nie jestem zaskoczony reakcją, trywializowaniem – bronił się.
W dalszej części rozmowy było jeszcze ciekawiej i bardziej... chaotycznie. Latkowski miał pretensje do samej rozgłośni, której był gościem. – Zna pani ulicę Żurawią? Radio ZET miało siedzibę przy ulicy Żurawiej. Wystarczyło wyjść 5 metrów i widzieć tych chłopców, prostytucję. Siedzieliście w tych knajpach na Żurawiej. Ludzie z Radia ZET wtedy tam byli. To działo się 10 metrów od was – tłumaczył.
Latkowski nie chciał też przeprosić Radia ZET za wczorajsze zarzuty o rzekomej cenzurze. Jeszcze wzmocnił swoje wypowiedzi i sugerował, że to on powinien dostać przeprosiny, bo czekał z telefonem na połączenie.
Końcówkę wywiadu w zasadzie nawet trudno opisać. Latkowski co chwilę zmieniał wątki, a kiedy prowadząca próbowała mu zadać pytania od słuchaczy, zaczynał nową myśl. Przy okazji pochwalił Jacka Kurskiego. – Przynajmniej miał odwagę puścić ten film, dać pieniądze na ten film. Edward Miszczak nie dałby złotówki na ten film. Jego metodą jest kneblowanie, kupowanie mediów i zastraszanie dziennikarzy – stwierdził.
Przypomnijmy, że za sprawą filmu "Nic się nie stało" Latkowskiego wraca afera związana z sopocką Zatoką Sztuki, gdzie miało dochodzić do wykorzystywania seksualnego nieletnich. Jeszcze kilka lat temu w obronie lokalu stanęło wielu polskich celebrytów, m.in. Adam "Nergal" Darski, Andrzej Chyra czy Marek Koterski.
Po premierze dokumentu pojawiły się zarzuty wobec Latkowskiego, że rzuca oskarżenia pod adresem znanych osób bez żadnych dowodów. Proces w tej sprawie zapowiedział już m.in. Kuba Wojewódzki i Krzysztof Skiba. Wielu aktorów, których publicznie wymienił Latkowski wydało oświadczenia, w których odcinają się od jego tez.