Jak łatwo było przewidzieć, media prorządowe nie darują Rafałowi Trzaskowskiemu tego, że zagraża Andrzejowi Dudzie i postanowią obrócić przeciwko prezydentowi Warszawy prymitywne emocje wokół LGBT. To widać od samego początku, gdy został kandydatem Platformy na urząd prezydenta.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Podczas konferencji Rafała Trzaskowskiego w Szczecinie padło niewygodne pytanie dotyczące LGBT, co oczywiście nagrywała TVP. – Ja jestem rodzicem i skoro pan nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie dziennikarzom… Mam dwójkę dzieci. Czy wprowadzi pan ustawę o LGBT do szkół, czy ja będę musiał o tym uczyć dzieci, albo nie puszczać je na lekcje? Jak to będzie wyglądało? – zapytał na konferencji ktoś, kto przedstawił się jako mieszkaniec Szczecina.
Trzaskowski odpowiedział tak spokojnie, jak się dało, jednocześnie broniąc swoich demokratycznych poglądów. – Niech się pan nie nabiera na manipulacje telewizji rządowej. Dlatego, że to, co jest najważniejsze, to stać przy wszystkich mniejszościach – powiedział kandydat na prezydenta.
– Wie pan, ile jest hejtu w szkołach? Są atakowane dzieciaki, które inaczej wyglądają, mają inny kolor skóry, inną orientację seksualną, które kibicują innemu klubowi. I dlatego musimy walczyć z nienawiścią i z hejtem, dlatego każdy prezydent powinien bronić mniejszości – dodał.
Sygnał do topornego ataku na Trzaskowskiego dała wcześniej zaprzyjaźniona z PiS "Gazeta Polska" nazywając go "kandydatem z Parady Równości" i umieszczając go na tle tęczowych barw. Wydaje się, że tego typu prymitywne chwyty mają szansę trafić wyłącznie do już przekonanych betonowych zwolenników obozu "GP" i nie są w stanie wywrzeć wpływu nawet na umiarkowanych wyborców PiS, a co dopiero takich, którzy zastanawiają się, na kogo oddać głos w wyborach.
Przypomnijmy też, że Rafał Trzaskowski od dawna powtarza, że jego poparcie dla społeczności LGBT wynika z tego, że jak każdemu człowiekowi, któremu drogie są wartości demokratyczne, zależy na tym, by nikt nie czuł się dyskryminowany ze względu na wyznawane poglądy.
Dał temu wyraz choćby wtedy, gdy radykalny postulat o możliwej adopcji dzieci przez pary LGBT w przyszłości zgłosił wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej. Trzaskowski jasno wtedy zaznaczył, że ten powinien skoncentrować się na swoich obowiązkach w ratuszu. Tym samym mało kto zapewne da się nabrać na straszenie Trzaskowskim jako "tęczowym prezydentem" przez TVP i inne środowiska bliskie PiS.