Dwie zupełnie różne kobiety, dwie kompletnie inne rodziny. Na skutek zbiegu okoliczności ich losy się łączą. Co z tego wyniknie? Bagno, kłótnie i – wcale nie metaforycznie – pożar. Miniserial "Małe ogniska" Amazon Prime z Reese Witherspoon i Kerry Washington to solidna (choć niedoskonała i niepozbawiona wad) opowieść o sile macierzyńskiej miłości, różnicach nie do pogodzenia i rasowo-klasowych zawiłościach. Czyli tematach wciąż do bólu uniwersalnych.
W 2017 roku na półkach w amerykańskich księgarniach pojawiła się książka o frapującym tytule "Little Fires Everywhere". Dla pisarki Celeste Ng, córki imigrantów z Hongkongu, była to już droga powieść. Pierwsza, "Everything I Never Told You" – o chińsko-amerykańskiej rodzinie, której córka utonęła w jeziorze – spotkała się ze świetnym przyjęciem i czytelników, i krytyków. Jednak nic nie przygotowało Ng na olbrzymi sukces "Małych ognisk" (w Polsce wydanych w 2018 roku przez wydawnictwo Papierowy księżyc).
"Małe ogniska to historia dwóch kobiet: białej Eleny Richardson, idealnej żony, matki i gospodyni, w której wszystko – począwszy od wystroju domu na przedmieściach Cleveland, a skończywszy na życiu – jest odrysowane od linijki oraz czarnoskórej Mii Warren – wolnego ducha, ekscentrycznej artystki i samotnej matki. Elena wynajmuje Mii dom i życia Richardsonów oraz Warrenów – skrajnie różne – splatają się, co stanie się początkiem tarć, konfliktów, rewolucji oraz walki dwóch oddanych matek-lwic. Nic nie będzie już takie samo.
Książka Celeste Ng z miejsca stała się hitem – powieść polecali krytycy, celebryci i członkowie popularnych w USA klubów książki. W tym klubu Reese Witherspoon. Hollywoodzka gwiazda postanowiła wtedy zrobić z powieścią Ng to, co zrobiła z książką Liane Moriarty "Big Little Lies – wyprodukować serial (i mieć nadzieję, że będzie takim samym hitem, jak wywołujące histerię "Wielkie kłamstewka" HBO).
Witherspoon skrzyknęła do pomocy Kerry Washington (gwiazdę Skandalu") i objęła pieczę nad produkcją "Małych ognisk". Miniserial, w którym laureatka Oscara gra Elenę Richardson, a Washington – Mię Warren, w marcu zadebiutował na Hulu, a teraz możemy oglądać go w Polsce na Amazon Prime. Ale czy warto dać mu szansę? A może to wiele hałasu o nic?
"Małe ogniska" – o czym jest serial?
Pożar domu Richardsonów w 1998 roku – to od niego zaczyna się ośmioodcinkowy miniserial na podstawie powieści Celeste Ng. "Ktoś podłożył ogień. Wszędzie były małe ogniska" – mówi strażak zszokowanej Elenie Richardson o twarzy Resse Witherspoon. Kto to zrobił? Podejrzenia automatycznie fruną pod adresem czarnej owcy w rodzinie Richardsonów, zbuntowanej Lizzie. Jednak zbliżenie na twarz Eleny nie pozostawia wątpliwości, że prawda jest dużo bardziej zawiła.
Cofamy się do 1997 roku. Mia i jej 15-letnia córka Pearl (Lexi Underwood), które żyją na walizkach i co kilka miesięcy zmieniają miejsce zamieszkania – trafiają do Shaker Heights. Na białym osiedlu zamieszkanym przez klasę średnią wyróżniają się nie tylko rasą, ale również statusem społecznym, podejściem do życia czy wychodzeniem poza konwenanse. Na pierwszy rzut oka – nie pasują.
Shaker Heights to jednak idealne środowisko dla Eleny. Ta była dziennikarka, idealna członkini społeczności, żona wziętego prawnika Billa (Joshua Jackson) i matka czworga nastolatków: Lexie, Izzy, Moody'ego i Tripa, uwielbia konwenanse, schematy i pozory. Kiedy Richardson pewnego ranka widzi śpiące w samochodzie Mię i Pearl, postanawia im pomóc – jak na Panią Perfekcyjną przystało. Nie wie jednak, że jej uporządkowane życie runie w pył.
Amerykańskie przedmieścia
Seriale przyzwyczaiły nas do tego, że amerykańskie przedmieścia są idealne jedynie na obrazku. Za białymi domkami, idealnie przystrzyżonymi trawnikami i szerokimi uśmiechają zwykle kryje się bagno. Czy to w postaci tajemniczej przyszłości, wstydliwych sekretów, przemocy domowej czy nawet morderstw, jak, chociażby, w "Gotowych na wszystko".
Nie spoilerując: w "Małych ogniskach" jest podobnie. Jednak to "bagno" rozgrywa się tutaj nie na kuriozalnie morderczym poziomie, jak w serialu o Bree Van De Kamp i jej trzech przyjaciółkach, ale w sferze różnic rasowych i klasowych. Bliskość dwóch zupełnie skrajnych rodzin, wyzwala zmiany z każdym z jej członków i doprowadza do podskórnego wrzenia.
Izzie Richardson ma dość sztucznej fasady, jaką buduje jej perfekcyjna matka, Pearl Warren chce stabilizacji, a Richardsona zaczyna obwiniać Warren o "zepsucie" jej rodziny. Postanawia pogrzebać w przeszłości Mii, co wcale nie rozwiąże problemów – wręcz przeciwnie.
Cały konflikt między kobietami rozwinie się też ze zdwojoną siłą, gdy przyjaciółka Richardsonów postanawia zaadaptować dziecko z Chin. Sprawa, która dzieli lokalną społeczność, stawia Elenę i Mię po dwóch stronach barykady, a gniew i wrogość w końcu roztrzaskują barierę sztucznej życzliwości i grzeczności.
Reese Witherspoon i Kerry Washington błyszczą
Oglądając "Małe ogniska" nie sposób nie porównywać ich do "Wielkich kłamstewek". Owszem, klimat jest podobny: przedmieścia, tajemnice, silne kobiety, rodziny z sekretami i Reese Witherspoon. Mimo że akcja serialu Amazon Prime rozgrywa się w latach 90., to opowiedziana w nim historia jest uniwersalna i poprzetykana subtelnymi nawiązaniami do współczesności. To sprawia, że mimo że oglądasz serial o przeszłości, masz wrażenie, że ta opowieść rozgrywa się tu i teraz.
Podobnie jak "Wielkie kłamstewka" "Małe ogniska" opierają się na aktorkach. Trzeba powiedzieć to szczerze: miniserial nie jest tak mocny jak książka Celeste Ng i nie jest najbardziej perfekcyjną adaptacją, ale dzięki Reese Witherspoon i Kerry Washington staje się mocnym i emocjonującym widowiskiem. Obie kobiety, doskonałe aktorki, rozpalają ekran, gdy tylko pojawiają się na nim we dwie, chociaż postać Richardson momentami jest przerysowana i wręcz karykaturalna.
Dzięki niuansom w grze Witherspoon i Washington od razu widać, co jest u podstawy problemu: Eleny i Mii wcale nie dzielą rasa, pochodzenie czy stan majątkowy. Ich "zgubą" okazuje się nadmierna duma. A także przekonanie, że każda z nich ma monopol na prawdziwe życie oraz zawsze trzeba robić to, co jest słuszne. Jak pokazują "Małe ogniska" – ta słuszność często prowadzi na manowce.
I macierzyństwo – to ono najbardziej rozpala walkę Eleny i Mii. Richardson i Warren to liderki matriarchatu, oddane matki i silne lwice. Każda z nich chce jak najlepiej dla swoich dzieci i każda zdaje się tych dzieci w pełni nie dostrzegać. Bo nastoletni Richardsonowie i Peal Warren stoją u progu dorosłego życia i niekoniecznie chcą żyć tak, jak ich rodzice.
Czy warto obejrzeć "Małe ogniska"?
"Małe ogniska" mogłyby być lepsze. Niektóre problemy są traktowane po powierzchni i zdawkowo, a gniew – mimo że w końcu wybucha – zaledwie buzuje, tak jak gdyby twórcy serialu bali się pójść na całość. Aż prosi się o miazgę z prawdziwego zdarzenia, dostajemy jedynie – solidną i satysfakcjonującą – papkę. Dlatego najpierw warto zajrzeć do książki – jest po prostu lepsza.
Ale mimo to warto włączyć serial Amazon Prime. Nie tylko dla genialnych kreacji aktorskich, ale również obrazu świata, który wciąż jest do bólu uniwersalny. Świata pełnego różnic, w którym nie potrafimy się dogadać i tworzymy sztuczne bariery. I z drugiej strony: świata, w którym wszyscy chcą być swoimi przyjaciółmi. A tak się nie da: niektórych rzeczy nie można zamieść pod dywan.
"Małe ogniska" to nie "Gotowe na wszystko". To też nie "Wielkie kłamstewka", mimo punktów wspólnych. Jednak jeśli uwielbiasz klimaty w stylu hitu HBO, nie możesz nie obejrzeć serialu Amazon Prime. Nie jest to arcydzieło, ale pożałujesz.