Wizerunek Borysa Szyca został pokazany w filmie Sylwestra Latkowskiego "Nic się nie stało" w kontekście afery kryminalnej w sopockiej Zatoce Sztuki. Latkowski – na co dotąd nie pokazał nawet poszlak – twierdzi, że aktor wiedział, co działo się w klubie.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Sylwester Latkowski dodatkowo, już po premierze dokumentu "Nic się nie stało" w TVP zaczepiał Borysa Szyca i sugerował, by aktor nie zasłaniał się tym, że był kiedyś pijany i nic nie pamięta. Szyc stanowczo odpowiedział,ujawniając korespondencję z Latkowskim, z której wynika, że dziennikarz zaczepiał go wielokrotnie, nawet o godz. 3 w nocy. Jak można przeczytać, Szyc stanowczo odciął się od spekulacji o jakichkolwiek związkach z aferą kryminalną w sopockim klubie.
Jednak teraz Sylwester Latkowski stwierdził w rozmowie z Bartoszem Węglarczykiem z Onetu, że Borys Szyc został pokazany w filmie nieprzypadkowo. Zaznaczył, że w kontaktach z aktorem starał się, by Szyc odniósł się do konkretnych nagrań. – Nie zaprezentowałem tych nagrań – podkreślił.
– To nie chodzi o to, że było się tam raz, chodzi o to, że pływało się łódką z pedofilem. Jeśli zależy ci na dobru dzieci, to opowiedz, co widziałeś, weź swój telefon – apelował Latkowski do Szyca.
– Chciałbym, żeby Szyc ujawnił prywatną korespondencję z tamtego czasu, z rozmów z Marcinem T., jak wyglądała rozmowa na łódce. Aby zechciał pokazać, jak rozmawiał też z “Krystkiem”, jakie zdjęcia sobie pokazywali i wymieniali – mówił Latkowski.