"Skąd oni biorą tych ludzi jak ten wojewoda Czarnek?" – zapytała na Twitterze w środę wieczorem Hanna Gronkiewicz–Waltz, była prezydent Warszawy. W TVN24 trwała właśnie "Kropka nad i", w której poseł PiS przekrzykiwał posłankę Barbarę Nowacką (KO) oraz prowadzącą program Monikę Olejnik. Tematem rozmowy były wybory prezydenckie.
Mniej dyplomatyczny w ocenie występu Czarnka był Zbigniew Hołdys. "Kim jest to chamidło z PiS-u, które nie daje odpowiedzieć Barbarze Nowackiej? Ćwok 24 karaty, misterny szlif podmiejski kaflem chodnikowym, powinien leżeć u Tiffany'ego w gablocie obok jajka Farbergé" – napisał muzyk. Oczywiście zupełnie inne komentarze i emocje zachowanie posła wzbudziło wśród zwolenników partii rządzącej, którzy z uznaniem przyjmowali to, jak były wojewoda "zaorał" posłankę opozycji.
– Pani sobie żartuje z tym Smoleńskiem? – zapytał Czarnek, gdy Nowacka, córka zmarłej w katastrofie wicepremierki Izabeli Jarugi–Nowackiej, podniosła kwestię odpowiedzialności ministra Jacka Sasina nie tylko za wydrukowanie 30 milionów pakietów na głosowanie 10 maja, które się nie odbyło, ale i tragiczny lot z 2010 roku, na który zapraszała kancelaria prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Sasin był wówczas jej szefem.
Na pytanie, skąd w krajowej polityce wziął się Czarnek, można lakonicznie odpowiedzieć na kilka sposobów: z PiS (to do tej partii należy), z Lublina (to tam w latach 2015–2019 był wojewodą) i z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (gdzie był adiunktem). Wikipedia podpowiada, że urodził się w 1977 roku i jest prawnikiem (ukończył KUL, jest doktorem habilitowanym).
Pełniejszej odpowiedzi udzielają rozmówcy naTemat, przy czym nie wszyscy chcą występować pod nazwiskiem. Przewidują, że Czarnek będzie się robił coraz bardziej wpływowy i nie chcą się narażać. Teraz poseł z Lublina – jak przyznał na czwartkowej konferencji prasowej Adam Bielan – jest już członkiem sztabu wyborczego Andrzeja Dudy. Chodzi o kampanię, której oficjalnie nie ma, przed głosowaniem, którego data nie jest znana, w ramach wyborów, które nie zostały ogłoszone przez marszałek Sejmu.
Droga do parlamentu
Mocna pozycja Czarnka w PiS–ie to względnie świeża sprawa. Dziennikarz Sławomir Skomra, "Kurier Lubelski": "Gdy pod koniec 2015 roku został wojewodą, większość ludzi robiła wielkie oczy. Nie wiedzieli, kto to jest. Tylko kilka osób go wtedy kojarzyło. Ale szybko zawojował lokalną politykę".
Skomra wspomina, że mało brakowało, a Czarnek mógłby się znaleźć w Senacie. Takie plany miały wobec niego lokalne struktury PiS, ale wtedy do akcji wkroczyli jego zwolennicy. Około 300 osób podpisało list do Jarosława Kaczyńskiego, w którym domagali się, by dla Czarnka znalazło się miejsce na liście wyborczej do bardziej eksponowanego medialnie Senatu. I dopięli swego, a Czarnek zdobył rekordowe 87 tys. głosów. – Tego można się było spodziewać już patrząc na przebieg wspólnych spotkań wyborczych kandydatów PiS. Gdy do innych polityków podchodziło kilka osób, do wojewody Czarnka uderzały tłumy – opisuje Skomra.
Co Czarnek robił zanim został wojewodą? Jedna z rozmówczyń naTemat wspomina, że zajmował się pisaniem analiz prawnych dla polityków PiS w Zamościu i okolicach. – Czarnek był wtedy czwartorzędnym działaczem. Blisko współpracował z posłem Sławomirem Zawiślakiem, ale nie był znany. Na stanowisko wojewody wyciągnęli go właśnie z zamojskiego PiS–u – mówi kobieta.
Przemysław Czarnek – cytaty
Wkrótce wojewodę Czarnka pozna cała Polska – przynajmniej ta, która interesuje się polityką. – Marsz Równości sugerowałby, że mamy w Lublinie jakąś nierówność i trzeba teraz demonstrować równość. Ale jaką mamy nierówność? (…) Nie promujmy zboczeń, dewiacji i wynaturzeń – mówi w 2018 roku o zgromadzeniu lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i queer (LGBT) oraz ich sojuszników.
Media obiegła też wypowiedź Czarnka, który przekonywał, że kobiety służą do rodzenia. – Pierwszego dziecka nie rodzi się w wieku 20–25 lat, tylko około trzydziestki. To ile tych dzieci można urodzić? Takie są konsekwencje, jeśli tłumaczy się kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez Pana Boga powołana – argumentował Czarnek na KUL jesienią 2019 roku, gdy krytykował feminizm. A prokreacji radził się uczyć się dzików.
– To inteligentny facet, tego nie można mu odmówić. Poglądy ma jednak prosto ze średniowiecza – mówi jeden z lokalnych polityków. Od razu zastrzega jednak, że chodzi o poglądy, które Czarnek głosi, bo w to, że naprawdę wyznaje seksizm i homofobię, bardzo wątpi. – Podejrzewam, że chodzi o skrajny cynizm i chęć robienia kariery politycznej – uściśla.
Z takim oglądem sprawy nie zgadza się inna osoba, z którą rozmawiamy. – Czarnek był wychowywany przez księdza z KUL, krewnego, który najpierw zajął się nim po śmierci rodziców, a potem ciągnął go za uszy na uczelni. Nie sądzę, by Czarnek, udawał, gdy publicznie powołuje się na katechizm kościoła katolickiego. W takim środowisku dorastał – słyszymy.
Inna osoba: "Słowa Czarnka o prokreacji to nie wypadek przy pracy. On traktuje kobiety z pozycji siły, kwestionuje ich inteligencję i kompetencje. Robił to już jako wojewoda, więc nie dziwi mnie jego występ w 'Kropce nad i'".
Anna Dąbrowska, członkini prawnoczłowieczej organizacji Homo Faber, nie chce nawet zastanawiać się, czy to co głosi Czarnek wynika z jego przekonań czy kalkulacji. – A co to za różnica? Efekt jest taki sam. Hejter pozostaje hejterem – mówi Dąbrowska, która podkreśla, że poza tym obecny poseł ma na swoim koncie wypowiedzi antyukraińskie i antyimigranckie, a także pochwalanie bicia dzieci. W październiku 2019 roku zaprotestowała podczas uroczystości nadania wojewodzie Czarnkowi odznaczenia rektora UMCS za zasługi dla uczelni. Na transparencie, który rozwinęła, widniał napis "Medal dla hejtera. Wstyd".
"Pech medialny"
Dziennikarz Sławomir Skomry, który od lat obserwuje lubelską politykę, zwraca uwagę na to, że prywatnie Czarnek to osoba sympatyczna, którą da się lubić. – To bardzo fajny człowiek, potrafi zażartować, jest wyluzowany. Zmienia się, gdy wchodzi w politykę. Wtedy mówi to, co mówi – ocenia Skomry.
Dziennikarz jest zdania, że posła prześladuje pech medialny. – Jego wypowiedzi często są wyciągane z kontekstu. Na przykład ta o dzikach i prokreacji. On to zdanie wypowiedział, ale było częścią znacznie dłuższego wywodu. Do mediów trafiły jednak dziki – tłumaczy. Podkreśla jednocześnie, że z wieloma poglądami posła PiS zdecydowanie się nie zgadza.
To, że polityk PiS w relacjach prywatnych jest sympatyczny, potwierdza lokalny polityk konkurencyjnej partii. Według niego jest to jednak tylko przykrywka dla groźnej ideologii. – Tego człowieka cechuje dwulicowość. Z jednej strony w relacjach półformalnych próbuje być miły, grzeczny, uśmiechnięty. Z drugiej strony, gdy wchodzi w rolę polityka, staje się fundamentalistą o skrajnych, nacjonalistyczno–katolickich poglądach – ocenia.
– Dla mnie to ktoś niehonorowy, niesłowny – mówi Bart Staszewski, aktywista na rzecz praw ludzi LGBT i organizator lubelskiego Marszu Równości, który pozwał Czarnka za homofobiczną wypowiedź z 2018 roku. – Czarnek poszedł na ugodę, przeprosił, ale od razu dokleił do tego wypowiedzi, które unieważniały treść przeprosin – tłumaczy. Staszewski jest zdania, że do Sejmu Czarnek wjechał właśnie na homofobii. – Czy naprawdę wierzy w to, co mówi? Nie wiem. Przed rozprawą zapytałem go, dlaczego tak nienawidzi gejów. Odpowiedział "pan robi swoje, a ja swoje" – relacjonuje Staszewski.
Głosowanie na medal
Michał Krawczyk, obecnie poseł Koalicji Obywatelskiej, a wcześniej lubelski radny, rozkłada ręce gdy pytamy o możliwe pola współpracy z Przemysławem Czarnkiem. – Jak każdy fundamentalista swoimi słowami stawia mur, którym chce odgrodzić od społeczeństwa kategorie ludzi, których uznaje za nieprawomyślnych. W takiej sytuacji nie można szukać porozumienia, bo to nie jest kwestia różnicy poglądów, tylko radykalnego wykluczenia całych grup społecznych – mówi poseł KO. Jako samorządowiec głosował przeciwko uchwale antyLGBT, którą głosami PiS i PSL przyjął lubelski sejmik.
Wojewoda Przemysław Czarnek specjalnie przybył na to posiedzenie by ogłosić, że każdy radny który zagłosuje po jego myśli, otrzyma medal i dyplom z Urzędu Wojewódzkiego. Teraz wokół sprawy znowu jest głośno – pod kątem łamania praw człowieka i korupcji politycznej przygląda się jej Rzecznik Praw Obywatelskich. Obiecywanie politykom korzyści w zamian za głosowanie w dany sposób jest bowiem nielegalne.
Aktywista Bart Staszewski liczy na to, że inni radni złożą w sprawie Czarnka zawiadomienie do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. – Jeśli tego nie zrobią, to chyba ja będę musiał. Samo się nie zrobi – konkluduje.