Polski Związek Koszykówki obiecał koszykarzom premie za wysokie, ósme, miejsce, jakie zajęli na mistrzostwach świata we wrześniu 2019 roku. Okazało się jednak, że aby otrzymać pieniądze nie wystarczą osiągnięcia sportowe. PZKosz uzależnia wypłatę premii od tego, by koszykarze podpisali umowę z państwową spółką Energa, w której obiecują nie mówić o równości ludzi nieheteronormatywnych (LGBT).
O sprawie pisze Rafał Tymiński w "Przeglądzie Sportowym". Jak podkreśla dziennikarz, pod względem formalnym koszykarze nie dostali obiecanych premii za swoje osiągnięcia sportowe podczas zeszłorocznych mistrzostw świata mężczyzn. Nie znaczy to jednak, że nie otrzymali pieniędzy.
Popłynęły one na ich konta od głównego sponsora związku, państwowej spółki Energa, ale tylko wtedy, jeśli koszykarze podpisali umowę, w której zobowiązują się do tego, by milczeć o równości ludzi LGBT w polskim społeczeństwie, a szczególnie by nie popierać ich prawa do zawarcia małżeństwa.
Jak cytuje Tymiński, rzeczony fragment umowy zakłada "zakaz propagowania postaw i ideologii sprzecznych z art. 18 Konstytucji RP, stanowiącym, iż małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej".
"Przegląd Sportowy" relacjonuje, że tzw. umowy ambasadorskiej z różnych powodów nie podpisało 4 zawodników. Inni jednak złożyli podpisy, choć z zastrzeżeniami. – Od razu zwróciłem na to uwagę. Nie wiem, co by było, gdybym wypowiedział się na temat równouprawnienia osób homoseksualnych? Raczej zastosowano by wobec mnie jakieś potrącenie, bo konsultowałem się z prawnikiem. Uznałem jednak, że podpiszę, bo po prostu chciałem dostać pieniądze! Nie będę samotnie kładł się przed czołgiem – mówi gazecie jeden ze sportowców.
Tymczasem rzecznik prasowy Polskiego Związku Koszykówki zapewnił dziennikarza, że PZKosz porozumie się ze wszystkimi zawodnikami tak, by jednak wypłacić im pieniądze bez konieczności podpisywania rzeczonej umowy.