O Borysie Szycu znowu stało się głośno. Aktor został wymieniony w filmie Sylwestra Latkowskiego i chociaż twierdzi, że nie wiedział o pedofilii w Zatoce Sztuki, w której bywał, to i tak prawica wylewa na niego wiadro hejtu. Dlaczego? To stara się ustalić dziennikarka Elżbieta Turlej w najnowszym numerze tygodnika "Newsweek".
Przewodnikiem Elżbiety Turlej przez przeszłość Borysa Szyca jest reżyser Konrad Niewolski oraz dziennikarze tabloidów i mediów plotkarskich. Wybór Niewolskiego nie jest przypadkowy. To on obsadził aktora w roli przestępcy Albercika w filmie "Symetria", który przyniósł Szycowi rozpoznawalność. Teraz kręci kontynuację swojego dzieła "Asymetrię".
– W filmie nie pojawi się Borys, ale ostatnio dużo myślę o granym przez niego Albercie – mówi rezyser. – Zastanawiam się, kim (Szyc - red.) byłby dzisiaj: lokalnym, mało ważnym żulikiem czy starym garusem, czyli głównym rozkminiającym, który robi karierę w strukturach więziennych.
Turlej pisze, że Albercik zostałby w branży. Nie tak jak Szyc, który – jak mówi Niewolski – w oczach ludzi spoza bańki instagramowo-facebookowej nie jest aktorem. Dla blokowisk, które miały go za swojaka, stał się tubą znienawidzonego lewactwa. Dla propagandy rządowej – wyzwalaczem niechęci do tzw. elit. Tak został kozłem ofiarnym.
Niewolski podkreśla, że kiedyś za swoją szczerość i mówienie tego, co myśli, Szyc był uwielbiany przez tłumy. Kryminaliści utożsamiali się z granym przez niego Albercikiem, a policjanci z Kruszonem z "Oficerów". Ważny w jego życiorysie był tez czas alkoholowego szaleństwa.
– Wiedzieliśmy, że pije – mówi "Newsweekowi" dziennikarz jednego z tabloidów. – Bywało, że nie odbierał telefonów, na plan przychodził na rauszu albo kacu. Jednak nałóg, o dziwo, nie przeszkadzał mu w graniu. Dostawał kolejne role, zgarniał nagrody. Ale przede wszystkim jako niegrzeczny chłopiec polskiego show-biznesu "sprzedawał" tabloidy i "klikał się"w raczkujących portalach plotkarskich – dodaje.
Sytuacja zmieniła się, kiedy otworzył się i wyznał, że jest chory na alkoholizm, z którego leczy się pod okiem terapeuty. Wtedy przestał być "atrakcyjny" dla mediów, szczególnie tych plotkarskich. Niektórym nawet zaczęło przeszkadzać, że przyznał się do uzależnienia. Dlaczego?
– Może dlatego, że jego historia przypomina im, że sami mają z kłopot z uzależnieniem. Może właśnie dlatego, próbując zagłuszyć wewnętrzny głos, że powinni zająć się sobą, umniejszają jego wygraną z nałogiem, obrażając go i wyśmiewając? – zastanawia się terapeutka Szyca, psycholog Dorota Marta Woronowicz z Centrum AKMED.
Jak twierdzi autorka tekstu, Woronowicz jest dumna z Szyc i z drogi, jaką przeszedł przez ostatnie siedem lat: od uzależnienia, przez podjęcie decyzji o zdrowieniu, po trwanie w trzeźwości. Ale to nie wystarczyło, żeby Szyca obdarzono powszechnym szacunkiem. Wręcz przeciwnie, zaczęto na nim wieszać psy. Wszystko przez jego wypowiedź na temat Zofii Klepackiej.
– Byłem oszołomiony – mówi dziennikarce Borys Szyc. – Wycofałem się z Twittera, odmawiałem komentarzy o tym, co wygaduje na mój temat telewizja publiczna – dodaje.
Jak afera z windsurferką wpłynęła na odbiór Szyca po "prawej" stronie Polski? Co mówi o hejcie sam Szyc? O tym przeczytasz w najnowszym numerze "Newsweeka".