Reklamowany jako motocykl najlżejszy w swojej klasie, z dynamicznym silnikiem i wygodną pozycja za kierownicą, nowy Tracer 700 jest konstrukcją bardzo ciekawą i dojrzałą. To świetny sprzęt do miasta i na niedalekie wycieczki, który ma szansę stać się prawdziwym hitem także pośród motocyklistek.
Już raz opisywaliśmy w naTemat model Yamahy Tracer 700. Zgrabna maszyna dostała naszą rekomendację jako świetny motocykl do miasta. Tracer 700 sprzed paru lat to lekki, zwrotny i stosunkowo łatwy do opanowania sprzęt, nawet przez mniej doświadczonych motocyklistów. Japończycy nie pozwolili jednak na to, żeby za bardzo się opatrzył klientom i na rok 2020 wypuścili nową wersję.
Nowy Tracer 700 można kupić w jednym z trzech malowań. Icon Grey to połączenie klasycznego dla Yamahy niebieskiego z jasnym szarym, w Sonic Grey styliści połączyli ze sobą elementy pomalowane na szaro lub czerwono, a Phantom Blue to z kolei motocykl w całości polakierowany na niebiesko, przy czym lakier jest półmatowy, opalizujący. Na testy redakcyjne przyjechała maszyna w tym trzecim malowaniu i trzeba przyznać, że motocykl w tym kolorze wygląda obłędnie.
Ale w przypadku nowego Tracera 700 nie tylko kolor "robi robotę". Motocykl zwyczajnie jest bardzo ładny. Z przodu uwagę zwracają nowe światła, wąskie i agresywne. Bardziej budzą skojarzenia z maszyną sportową niż lekkim "turystykiem". Tył optycznie też jest lekki, a wysoko poprowadzona linia "zadupka" naprawdę może się podobać. Całość jest bardzo zgrabna.
Tracer 700 jest motocyklem przeznaczonym do lekkiej turystyki. Co to oznacza? W skrócie chodzi o to, że można na nim pojechać na bliższą lub troszkę dalszą wycieczkę. Po założeniu kufrów można się spakować nawet na długi "trip", ale osobiście nie polecam takiego rozwiązania osobom mierzącym powyżej 180 cm wzrostu. Yamaha Tracer 700 jest stosunkowo mała. Siedzisko jest co prawda wygodne, ale na motocyklu siedzi się z mocno zgiętymi kolanami i w lekkim pochyleniu nad kierownicą. Po wielu godzinach takiej jazdy nasze plecy i kolana będą błagać o litość.
Podobnie jak kark i uszy. Szyja może nas rozboleć z powodu stosunkowo niskiej szyby, przez co przy większych prędkościach pęd powietrza próbuje nam urwać głowę, a szum powietrza uderzając w kask sprawi, że po kilku godzinach będzie huczeć w uszach. Tu na szczęście Yamaha przygotowała rozwiązanie w postaci akcesoryjnej wysokiej szyby.
Co ciekawe, w Tracerze znajdziemy bardzo fajną regulację wysokości ustawienia szyby. W zasięgu ręki znajduje się dźwignia, którą można szybę pociągnąć w dół lub do góry. Zakres regulacji wynosi kilka centymetrów. Przy niskiej szybie fabrycznej to nie jest dużo, ale przy akcesoryjnej powinno już wystarczyć.
Jeśli nie będziemy się upierać przy tym, by na Tracerze 700 objechać Europę w tydzień, to motocykl może się okazać świetnym przyjacielem na bliższe dystanse. Jazda po mieście na nim to prawdziwa przyjemność. Silnik o mocy ponad 73 koni ma w sobie dość ognia, by sprawnie dało się szaleć między samochodami. Pozycja za kierownicą jest na tyle wysoka, że widać, co się dzieje na drodze ponad dachami limuzyn, więc omijanie korków będzie łatwe.
Wspomniałem już o tym, że Tracerem się lekko manewruje? Slalom pomiędzy samochodami nie jest dla niego żadnym wyzwaniem. Maszynę kładzie się z zakrętu w zakręt, a ona niczym niewzruszona spokojnie połyka kolejne kilometry. Start spod świateł też budzi uśmiech na twarzy kierowcy, bo choć ze "sportem" Tracer nie ma wiele wspólnego, to jednak sprinty na niskich prędkościach nie są dla niego wyzwaniem.
Silnik Yamahy, czyli dwucylindrowa jednostka rzędowa, dostaje zadyszki dopiero powyżej 120 km/h. Wtedy trzeba już mocniej odkręcać, żeby wykrzesać trochę życia z Tracera i wyprzedzać na drogach krajowych czy autostradach. Przyjemność jazdy na Tracerze kończy się – w moim przypadku – w okolicach 150 km/h, oczywiście na niemieckiej autostradzie lub na torze. Wtedy motor staje się trochę ospały, gorzej reaguje na ruchy manetką, a pęd powietrza robi wszystko, by każdą szczeliną przeniknąć przez spodnie i kurtkę. Jednak prędkość maksymalna wynosi około 200 km/h, więc jak ktoś lubi wiatr we włosach... pod klaskiem, to może "odkręcać bardziej".
Motocykl wygląda też nowocześnie. Wszystkie lampy są w technologii LED, nowoczesny jest również wyświetlacz ciekłokrystaliczny. Wyświetlane są na nim wszystkie podstawowe informacje takie jak prędkość, średnia spalanie, chwilowe spalanie, licznik kilometrów całkowity, do tego dwa liczniki "dzienne". Na wyświetlaczu jest też miejsce na godzinę, zapięty bieg i obrotomierz. Ten ostatni jest najmniej udany, osobiście nie lubię tych kreseczek i wolę klasyczny zegar, niemniej obrotomierz spełnia swoje zadanie.
Obok ciekłokrystalicznego wyświetlacza mamy dwie gumowe zaślepki. Pod tą z lewej skrywa się dziura, ale pewnie można ją wykorzystać i zainstalować tam złącze USB, zapalniczki albo dowolne inne. Z prawej strony już jest fabryczne gniazdo USB, dzięki czemu podczas jazdy można podładować telefon albo włączyć nawigację bez ryzyka, że podczas wyprawy skończy nam się bateria w najmniej odpowiednim momencie.
Przełączniki przy kierownicy nie przerażają mnogością funkcji, właściwie znajdziemy tam tylko najpotrzebniejsze, jak kierunkowskazy, włączniki świateł czy zapłonu. Z lewej strony znajdziemy jeszcze przełącznik do zmiany wyświetlanych na zegarach informacji, z prawej włącznik świateł awaryjnych i wystarczy. Złośliwi pewnie powiedzą, że to wynik działania księgowych, którzy ograniczyli ilość elektroniki do minimum, by nie mnożyć kosztów, ja wolę sądzić, że to ukłon w stronę tych użytkowników, którzy w Tracerze 700 upatrują lekkiego i nieskomplikowanego motocykla.
To, do czego można się trochę przyczepić, to praca zawieszenia, które w mojej ocenie na fabrycznych nastawach jest trochę za miękkie i nurkuje podczas hamowania. Na szczęście zawieszenie to jest regulowane, zarówno z przodu jak i z tyłu. Jednak nurkowania nigdy nie pozbędziemy się całkowicie. Jeśli chodzi o hamulce, to Yamaha nieznacznie poprawiła to, co można było zaobserwować w poprzednim modelu Tracera. Przód hamuje i hamował bardzo skutecznie, natomiast tył należy traktować tylko jako "wspomagacz" przedniego hamulca. Choć w nowym Tracerze tylny hamulec i tak jest lepszy, niż w starszym modelu. Inna rzecz, że w nowym motocyklu – a taki właśnie dostaliśmy do testów – klocki cały czas się jeszcze układały, więc trudno mówić o ich skuteczności w docieranym motocyklu.
Resztę motocykla w zasadzie należy po prostu pochwalić. Skrzynia biegów chodzi miękko, wręcz aksamitnie, bardzo "po japońsku". Klamka sprzęgła, choć jest na zwykłej lince i nie ma wspomagania hydrauliką, pracuje delikatnie, i zmiana biegów w Tracerze to czysta przyjemność. Fabryczny wydech, krótki, schowany gdzieś przy tylnym kole, nie rzuca się w oczy, a wydobywający się z niego dźwięk jest całkiem miły dla ucha motocyklisty.
Siodło jest umieszczone dość wysoko, bo ma aż 840 mm, ale jest stosunkowo wąskie, przez co nie ma problemu ani z zajęciem na nim miejsca, ani z podparciem na całej stopie po zatrzymaniu. Niżsi kierowcy mogą rozważyć zakup obniżonej akcesoryjnej kanapy, dzięki której siedzi się o 2 cm niżej niż na fabrycznej. To sprawi, że po Tracera 700 mogą już sięgać kobiety, które chcą zakosztować jazdy na czymś więcej, niż tylko niskie "sporty" albo motocykle o pojemności 500 ccm lub mniej.
Motocykl kosztuje prawie 36 tysięcy złotych i każdy sam musi ocenić, czy to dużo, czy mało. Za te pieniądze dostajemy dopracowany w szczegółach sprzęt, który może nam dostarczyć wiele radości i przyjemności z jazdy. Zapalonym turystom poleciłbym co prawda większego brata, czyli Tracera 900 ccm z 3-cylindrowym silnikiem, ale jeśli ktoś poszukuje motocykla, którym okazyjnie wyjedzie na wycieczkę za miasto, a zasadniczo nie planuje jednorazowo pokonywać dystansów większych niż 200-300 km, to z Tracera 700 powinien być zadowolony. Oczywiście pod warunkiem, że kierowca nie mierzy 190 cm lub więcej – dla takich bikerów nowy Tracer 700 będzie po prostu za mały.