"Są rozpaskudzeni, agresywni, zbyt pewni siebie" - mówi o dzisiejszych 20-latkach ich o zaledwie kilka lat starszy kolega. Dlaczego konflikt pokoleń toczy się dzisiaj nie między rodzicami a dziećmi, a pomiędzy rodzeństwem, które urodziło się w tej samej dekadzie? – Nie można już mówić o pokoleniu. Zmiany mentalne, kulturowe następują tak szybko, że pięć lat to już naprawdę dużo – tłumaczą eksperci.
"Ja reprezentant rocznika '79 stwierdzam kategorycznie, że nie rozumiem pokoleń od '84 wzwyż. Nie kumam ich dowcipów, nie kumam ich nerwów, wydają mi się zbyt pewni siebie, choć wiem, że to dzisiaj wielka zaleta, nie rozumiem dlaczego oni nie rozumieją mojego poczucia humoru i dlaczego zbyt często ironię odbierają jako atak, są rozpaskudzeni jak dziadowskie bicze, bardzo często agresywni i niesprawiedliwi wobec samych siebie, potrafią być fałszywi i skryci. Jednocześnie są wśród nich fantastyczni ludzie, choć z nimi też trudno mi się porozumieć. Nie kumam. O co chodzi? Może chodzi o mnie? Nie kumam..." - napisał na Facebooku znajomy.
Jego opinia nie jest jednak odosobniona, a każdy kto należy do tych "agresywnych i rozpaskudzonych" roczników przyzna, że starsi o kilka lat znajomi często traktują nas z góry, niczym uciążliwych głupców. Najwyraźniej zauważalny konflikt pokoleń to dzisiaj nie walka między rodzicami a dziećmi. To raczej spór między starszym i młodszym rodzeństwem, które właśnie dorosło.
30-latkowie tkwią w starym świecie
Jak tłumaczy naTemat psycholog Barbara Stawarz, to być może efekt tego, że dzisiejszym 30-latkom przyszło wychowywać się w zupełnie innych realiach, niż ich młodszym o 10 lat kolegom. – Osobiście zauważyłam to już wcześniej, gdy ludzie, którzy w stanie wojennym byli internowani, później przez wiele lat tkwili w tej sytuacji, wracali do wspomnień z tego okresu. I przekonywali, że oni wycierpieli więcej, niż my. Myślę, że teraz z jednej strony widzimy to samo, ponieważ urodzeni pod koniec lat 70-tych mentalnie tkwią trochę w przeszłości - ocenia.
Doświadczona psycholog przyznaje tymczasem, że sama o wiele lepiej rozumie się z dzisiejszymi 20-latkami, niż tymi, którzy w tym wieku byli przed dekadą, choć należy do tych drugich. - Pracuję ze studentami i mam stały kontakt z ludźmi w tym wieku. Pamiętam taki okres, koniec lat 90-tych, gdy ówcześni 20-latkowie byli dla mnie po prostu nie do strawienia. Byli jak z kosmosu. Bardzo nachalni, chamscy. A dzisiaj? Jest zupełnie inaczej - mówi Barbara Stawarz. - Mnie oni nie denerwują. Ja im tylko zazdroszczę, że mają tyle możliwości, których sama nie miałam. Bardzo mi się podoba to, że są pewni siebie i przebojowi, bo takim trzeba być dodaje.
Podzieliły nas gimnazja, wspomnienia z PRL i nowe technologie
Dlaczego? - Są takie lata, które zbiegają się na przykład z trendami w szkolnictwie i wychowaniu. Ci ludzie kończyli szkołę przed reformą edukacji i po niej to zupełnie inni ludzie - tłumaczy psycholog. Przypominając, że nie bez wpływu na postrzeganie świata na dzisiejszych 30-latków musiałby być przemiany ustrojowe, których byli w pełni świadomymi świadkami. – Ich dzieciństwo przypadało na okres kryzysu lat 80-tych, czyli czasu pustych półek, stanu wojennego. Być może tamta niepewność, to zamykanie się w domach ze strachu panującego w społeczeństwie, mogło na nich jakoś wpłynąć. I teraz wczesnodziecięce doświadczenia owocują podejrzliwością w stosunku do otoczenia – ocenia.
Nie bez znaczenia jest też postęp. Urodzeni pod koniec lat 70-tych z nowych technologii korzystają, urodzeni nieco później - nimi żyją. - W tym przypadku, różnica około 10 lat, to dzisiaj zupełnie inne światy. 20-latkowie to już "dzieciaki-sieciaki", w odróżnieniu od ich starszych kolegów. Gdy oni byli w gimnazjum byli już tzw. "dziećmi web-u", więc dziś nie mają problemu ze zrozumieniem, co to jest np. multitasking - tłumaczy prof. Kazimierz Krzysztofek - socjolog SWPS.
Obecnie nie można mówić o pokoleniu
- W przeszłości, w ramach jednego pokolenia i pokoleń następujących po sobie zmiany społeczne nie były wielkie. Istniało jakieś wydarzenie, które łączyło pokolenia. A teraz nie można już właściwie mówić o pokoleniu. Obecnie zmiany mentalne, kulturowe następują w przedziałach wieku i pięć lat to już naprawdę dużo - podsumowuje prof. Krzysztofek.