Wieczny student to obelga, zmiana kierunku studiów to strata czasu, a roczna przerwa w uczeniu to niedojrzała decyzja. W Polsce wciąż pokutuje przeświadczenie, że studia to etap, który trzeba zaliczyć jak najszybciej i najlepiej bez potknięć. Rośnie pokolenie papierkowych studentów, którym od przyjemności poszukiwań intelektualnych bardziej zależy na dokumencie. Czy zmiana myślenia jest możliwa?
– W Polsce wciąż żyjemy w przeświadczeniu, że zmienność jest wynikiem niedojrzałości – mówi dr Ewa Blińska-Sucharek, socjolog edukacji. – Osoby, które często zmieniają pracę czy studiują dłużej niż przyjęto, postrzegane są jako niestabilne i nie wzbudzające zaufania. Dawniej normą było, że po studiach szło się do zakładu pracy i tkwiło w nim do emerytury. Czasy co prawda się zmieniły, ale podejście pozostało. W końcu osobami, które mają największy wpływ na tok naszych studiów są rodzice. To oni finansują nam studia i to od nich zależy, jak będą one przebiegały. Jako wykładowca akademicki często spotykam się z argumentem „studiuję dla rodziców” albo „dla papierka”. Myślenie o studiach jako okresie poszukiwań, to rzadkość. Większość studentów zaczynając studia ma już zaplanowaną karierę. Te pięć lat, to etap, który trzeba możliwe szybko zakończyć – dodaje Blińska-Sucharek.
Rzeczywiście studenci w Polsce niechętnie zmieniają kierunki studiów. Mimo że studia często ich nie interesują, to kończą je z myślą, że zapewnią im pracę. Osoby, które przełamują ten stereotyp często budzą zdziwienie. – Pamiętam minę pani z dziekanatu na wydziale biologii, kiedy przenosiłam papiery z Akademii Muzycznej. Nie mieściło jej się w głowie, że można interesować się zarówno muzyką, jak i ochroną środowiska – opowiada Ala Gadomska, która kilkakrotnie zmieniała kierunki studiów, a w swojej karierze zaliczyła zarówno medycynę, etnologię czy biologię.
– Często spotykałam się też z argumentem, że już najwyższa pora, żeby się zdecydować, a im dłużej będziesz studiować, tym mniejsza szansa, że znajdziesz dobrą pracę. Nawet moi znajomi, którzy raczej nie są karierowiczami, nie rozumieli moich decyzji i trochę się podśmiewali, mówiąc „ciekawe, co teraz wymyśliłaś”. Postrzegali mnie jako lekkoducha i osobę nieodpowiedzialną – dodaje Ala.
Cel: sukces
Takie zachowanie to w dużej mierze wina naszego wychowania. Większość z nas od dziecka programowana jest na zrobienie kariery. Rodzice zapisując nas na kolejne dodatkowe zajęcia, wybierając nam świetnie szkoły, podświadomie dają do zrozumienia, że w życiu liczy się sukces, a osiągnie go tylko ten, kto wie, czego chce. Jest w tym sporo prawdy. Rzeczywiście trudno osiągnąć sukces, jeśli nie ma się jasno określonego celu. Problem w tym, że odnalezienie go jest równie trudne jak jego osiągnięcie, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę.
– Myślę, że byłoby mi o wiele trudniej, gdyby nie moja mama – opowiada Ala. – Od dziecka byłam wychowywana w atmosferze wyboru. Rodzice często dawali mi wolną rękę i pozwalali rozwijać różne zainteresowania. Kiedy szłam na studia jasne było, że mój pierwszy kierunek wcale nie będzie tym ostatnim. Rodzice dali mi komfort. Oczywiście, moja sytuacja jest wyjątkowa. Rodzice mogą pozwolić sobie na utrzymywanie mnie. Moja mama powiedziała mi ostatnio, że będzie mi pomagać dopóki nie znajdę czegoś, co mnie pochłonie, bo wie, że tylko to da mi szczęście. To dla mnie bardzo ważne – tłumaczy Ala.
Bardziej „zaliczyć” niż „poznać”
Sytuacja Ali, która jest dość nietypowa w Polsce, na Zachodzie raczej nie dziwi. Sama pamiętam, jakim zaskoczeniem dla mnie było, kiedy podczas wymiany studenckiej Erasmus okazało się, że w moje grupie są 30-letni, a nawet starsi studenci. W Polsce to wciąż nie do pomyślenia. Wieczny student to określenie, które raczej kojarzy się z leniwym bumelantem, niż ambitnym, poszukującym człowiekiem.
– Rzeczywiście nasza niechęć do zmian ukryta jest nawet w języku – mówi Blińska-Sucharek. – Na Zachodzie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tam kolejne lata studiowania postrzegane są jako wchodzenie na nowe poziomy poznania. W końcu każdy nowy kierunek, to nowi ludzie, nowe wyzwania i profesorowie. W końcu studiować znaczy nie tylko „uczyć się”, ale również „badać”, w Polsce jednak wciąż to słowo oznacza bardziej „zaliczyć” niż „poznać” – dodaje socjolog edukacji.
Refleksja socjologa jest bolesna. W końcu w Polsce, jak mało gdzie, warunki do studiowania są całkiem niezłe. Studiować możemy tyle, ile nam się spodoba i do tego za darmo. Oczywiście liczą się też finanse, ale przy dobrej organizacja można też sobie z tym poradzić. Badania pokazują jednak, że Polacy nie tylko boją się zmieniać kierunki studiów, ale także doszkalać się w przyszłości. Brakuje nam nie tyle motywacji, co odwagi. Dopóki więc nie zmieni się nasze podejście, trudno o zmianę sytuacji.