O środowisku graczy można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są zgodni. Większość polskich gamerów słynie ze skrajnie prawicowych odchyłów. Niby nawołują do apolityczności, z drugiej jednak strony na sam widok tęczy w logo CD Projekt Red potrafią zakwiczeć z gniewu. Wydawca serii gier o "Wiedźminie" z narodowej dumy stał się dla niektórych wrogiem publicznym numer jeden. "Straciłem do was szacunek" – napisał pewien fan. Niestety, nie jest to odosobniony przypadek. Gracze spisali już na straty gry, które nie zdążyły nawet zadebiutować na konsolach.
W zeszłym tygodniu Andrzej Duda zdehumanizował osoby nieheteronormatywne, mówiąc o nich, że nie są ludźmi. Podobną opinię szybko podłapali partyjni koledzy głowy państwa. – Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją – powiedział w sobotę Przemysław Czarnek, członek sztabu wyborczego kandydata PiS na prezydenta.
Mową nienawiści wobec mniejszości seksualnych posługują się nie tylko politycy. Partia rządząca sięgnęła po kartę LGBT, ponieważ myśli, że odmawiając człowieczeństwa gejom i lesbijkom uda jej się pozostać u władzy. Na razie ciężko jest jednak przewidzieć, czy słowa Andrzeja Dudy przełożą się na ostateczny wynik wyborów. Jedno jest natomiast pewne - przeciwników "ideologii LGBT" mamy w kraju wielu, a część z nich stanowią właśnie gracze.
Tęcza w logo CD Projekt Red
Od ładnych paru lat polskiego wydawcę gier hejterzy nazywają "zdrajcą, który przeszedł na lewą stronę". Zanim w ogóle zaczęła się cała medialna nagonka, CD Projekt Red krytykowano za to, że początkowo w trybie tworzenia postaci w "Cyberpunku 2077" do wyboru miały być tylko dwie płcie: męska i żeńska. Finalnie firma zrezygnowała z tych podziałów - gracz sam będzie mógł określić płeć swojej postaci poprzez wybranie odpowiedniej budowy ciała. W maju CDPR ogłosił, że customizacji podlegać będą też genitalia.
Warto wspomnieć, że podczas kampanii promocyjnej "Cyberpunk 2077" CD Projekt Red zaliczył kilka PR-owych potknięć - m.in. aferę związaną z crunchem i transfobicznymi żartami. Wydawca, chcąc poprawić swój marketingowy wizerunek, ustawił w poniedziałek w mediach społecznościowych zdjęcie z tęczowym logiem firmy. Nietrudno zgadnąć, że posunięcie polskich twórców okazało się bronią obusieczną.
Do głosu doszli fani. Ci sami zresztą, którzy jeszcze kilka lat temu krzyczeli, że jedyny i prawdziwy "Wiedźmin" to ten słowiański.
"Brawo, już anulowałem swój preorder" – zagroził jeden z internautów. "Normalnie patrzyłem się w to logo 10 minut i płakałem. Jak możecie takie świństwo stałemu klientowi robić? Geralt zabijał potwory, a nie je wspierał. Wszystkie wasze gry w sekundy stały się dla mnie ch*jowe" – skomentował inny niezadowolony polski fan.
Pod zdjęciem zamieszczono dotychczas ponad 2 tys. komentarzy, z czego połowa z nich dotyczy gróźb w stylu "niczego już od was nie kupię".
Zagranicą wcale nie jest lepiej
Na drugiego pretendenta do zdobycia tegorocznych nagród GOTY (Game of the Year), czyli na "The Last of Us Part II", też wylano wiadro pomyj. A zaczęło się od niemałego przecieku, który zdradził przynajmniej jeden duży plot twist, jaki zaplanowali dla swoich graczy producenci z Naughty Dog.
Fanom nie spodobało się przedstawienie nowej bohaterki. Chodzi tu o Abby, którą gracze mogli poznać w jednym ze zwiastunów gry. Fani "The Last of Us" zaczęli deliberować nad seksualnością postaci, sugerując, że jest ona osobą transpłciową (wydedukowali to na podstawie jej umięśnionej sylwetki).
Co ciekawe, druga część kultowej gry będzie miała swoją premierę na PlayStation dopiero w piątek 19 czerwca. To nie powstrzymało jednak nienawistników przed wyrobieniem sobie opinii na zaś.
Jak dowiadujemy się z przecieków, Abby ma pełnić w grze rolę antagonistki (dlatego też zwyzywano tę postać od "babochłopów" oraz "obrzydliwych mężczyzn"). W przypadku głównej bohaterki, czyli Ellie, gracze nie przejęli się faktem, iż dziewczyna jest lesbijką. Jeden z internautów napisał nawet w sieci, że "akceptuje seksualność Ellie, bo z wyglądu jest niczego sobie".
Toksyczni gracze
Takie zachowanie graczy nie wzięło się znikąd. Producenci gier zbyt długo przyzwyczajali swoich odbiorców do widoku przystojnych cismężczyzn jako głównych bohaterów i pięknych ciskobiet jako sidekicków. Status quo zostało naruszone w momencie, gdy branża gamingowa zaczęła brać pod uwagę potrzeby mniejszości. Nagle okazało się, że każdy chciałby zobaczyć w grach swoją "reprezentację". I tak, jak w prawdziwym życiu osobom LGBT odmawia się pełni praw, tak też w grach nieheteronormatywni ludzie wciąż nie mogą liczyć na równe traktowanie.