Małgorzata Trzaskowska bardzo rzadko udziela się w mediach. Rozmowę ze Ślązaczką, która urodziła i wychowała się w Rybniku, a do Warszawy przeniosła się za mężem, przeprowadził "Dziennik Zachodni". Najciekawsze wątki z wywiadu dotyczyły tego, jaką będzie pierwszą damą oraz kulis podjęcia decyzji o starcie w wyborach.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Dla żony Rafała Trzaskowskiego rola pierwszej damy wiąże się z dużą odpowiedzialnością. – Uważam, że zobowiązuje ona do aktywności i wielu działań społecznych. Jestem osobą aktywną i niezależną. Jakakolwiek przypadnie mi w przyszłości rola, będę właśnie aktywna i zaangażowana. Mam pomysł na to, czym chciałabym się zająć jako pierwsza dama. Ale jestem pełna pokory i wiem, że najpierw trzeba te wybory wygrać – wypowiedziała się dość powściągliwie na temat ewentualnej przyszłej aktywności.
Małgorzatę Trzaskowską gazeta zapytała o kulisy decyzji o starcie jej męża w wyborach prezydenckich. – Nikt nie spodziewał się takiego przebiegu wydarzeń, że wybuchnie pandemia, że PiS będzie próbował przeprowadzić wybory z pominięciem podstawowych zasad demokracji. W tamtym czasie byłam z dziećmi poza Warszawą. Gdy Rafał poprosił mnie, byśmy wrócili wcześniej, już wiedziałam, że coś się święci. Decyzję omówiliśmy i podjęliśmy wspólnie – powiedziała
Przybliżyła też moment bezpośrednio po podjęciu decyzji. – (...) siedzieliśmy w ciszy z mężem przy stole. Rafał powiedział, że czuje się jak amerykański farmer w bunkrze pod domem i czuje już drgania tornada, które nadchodzi. Wtedy razem się śmialiśmy. Pomimo powagi sytuacji i odpowiedzialności, którą wzięliśmy na siebie, zachowujemy pogodę ducha – relacjonowała.