Dzień bez dziwnego pytania do Rafała Trzaskowskiego jest dniem straconym. Po pytaniach o pierwszą komunię świętą syna oraz o dżem przyszedł czas na pytanie o... kolejność wyjścia ze studia po debacie prezydenckiej w TVP.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
– Była losowana kolejność wychodzenia. Jednak pan opuścił w niewłaściwej kolejności budynek TVP nie zatrzymując się na ściance do udzielania wywiadów. Dlaczego? – brzmiało pytanie.
Usłyszeliśmy najpierw wybuch śmiechu Rafała Trzaskowskiego. A potem nastąpiła odpowiedź. – Proszę państwa, no naprawdę... Państwo mi zadajecie pytania, kto w jakiej kolejności opuścił telewizję publiczną, podczas gdy w czasie tej debaty zamiast dyskutować o tym, co jest najważniejsze dla Polek i Polaków: czyli kwestii służby zdrowia, bezpieczeństwa, walki o każde miejsce pracy, pytaliście mnie państwo o to, kiedy wprowadzimy euro – wyjaśniał prezydent Warszawy, dlaczego nie było go na ściance TVP, gdzie zapewne usłyszałby kolejny ciekawy zestaw pytań.
– I dziś próbujecie mnie pytać, dlaczego nie staję na ściance TVP, gdzie zorganizowaliście 20-minutowy wywiad dla pana prezydenta, a zamiast zadawać konkretne pytania na debacie, skoncentrowaliście się na pytaniach, które nie nurtują Polek i Polaków. I pytacie mnie, czy ja mam 40 minut czekać, czy ktoś mnie wypuści z telewizji publicznej, czy nie. Granice absurdu, w jaki sposób została zorganizowana ta debata, zostały przekroczone. To coś absolutnie nieprawdopodobnego – powiedział Rafał Trzaskowski.
Na absurdalność powyższej sytuacji zwrócił między innymi uwagę prawicowy publicysta Łukasz Warzecha ("Do Rzeczy"). Wiele innych wypowiedzi internautów sugerowało, że Trzaskowski znów "zaorał" TVP.
"Debata" TVP czy ustawka na Trzaskowskiego
Przypomnijmy: debata prezydencka w TVP była pokazem siermiężnej propagandy publicznego nadawcy, która miała ratować spadające poparcie Andrzeja Dudy, a tak naprawdę nie wiadomo, czy mu nie zaszkodziła. Chodzi nie tylko o kuriozalny dobór pytań sprofilowany pod najgroźniejszego rywala prezydenta. Michał Adamczyk pytał więc o małżeństwa jednopłciowe, komunię świętą czy uchodźców za czasów rządu Ewy Kopacz. Wszystkie te kwestie były żywcem wyjęte ze spotu Andrzeja Dudy.
Jakby tego było mało, dokonano manewru z kamerą. Do pewnego momentu debaty było więc tak, że Trzaskowski nie zwracał się bezpośrednio do widzów, a patrzył obok.