Najpierw na prośbę premiera Mateusza Morawieckiego Episkopat wysłał list do misjonarzy ws. wyborów prezydenckich. Czytamy w nim, że "Rząd Zjednoczonej Prawicy i Prezydent RP dostrzega w misjonarzach i misjonarkach wielki potencjał". Pod listem podpisał się między innymi poseł PiS Jan Dziedziczak. Gdy o liście zrobiło się głośno, Episkopat doprecyzował, że żadnemu z kandydatów nie udziela poparcia. Czy na pewno?
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
W liście czytamy, że głosowanie w wyborach prezydenckich "to wybór cywilizacyjny, który zdecyduje o dalszym kształcie Ojczyzny dla kolejnych pokoleń". Polityk PiS podkreślił też, że wybory zdecydują, "czy i na ile zachowamy kulturowe i duchowe dziedzictwo minionych pokoleń".
I nawet jeśli w piśmie brak ewidentnego poparcia kandydatury Andrzeja Dudy, to nie sposób uciec od skojarzeń na temat toczącego się właśnie w kampanii wyborczej konfliktu. Poza tym dość jednoznacznie brzmi powołanie się w piśmie na rząd Zjednoczonej Prawicy i prezydenta Dudę i sygnowanie pisma przez polityka PiS. Oczywiście wymowne jest również zaznaczenie, że list wysłano na prośbę Mateusza Morawieckiego.
Zwrócił na to między innymi kandydat na prezydenta Szymon Hołownia, który ponownie opowiedział się za rozdziałem państwa od Kościoła. "Jeśli jeszcze komuś przyjdzie do głowy, że rozdział Kościoła od państwa nie jest potrzebny, niech ten list przeczyta" – napisał kandydat na prezydenta.
Teraz Episkopat twierdzi, że... Kościół jest apolityczny i nie udziela poparcia żadnemu z kandydatów. "Kościół katolicki nie angażuje się w kampanię wyborczą, nie udziela też poparcia żadnemu z kandydatów na urząd Prezydenta RP, gdyż nie jest to jego rolą. Misją Kościoła jest głoszenie Ewangelii każdemu człowiekowi, niezależnie od poglądów politycznych" - czytamy we wpisie na Twitterze.