
Zdjęcia ze "zmienioną płcią" zalewają internet. Ma to jednak swoja mroczną stronę
Przez możliwości współczesnych aplikacji ciągle zbieramy szczęki z podłogi - sztuczna inteligencja w mgnieniu oka wykona fotomontaż, który grafikowi zająłby kilka godzin. Hitem ostatnich tygodni jest filtr gender swap dostępny w popularnej aplikacji na smartfony. Za jego pomocą możemy "zmienić płeć" osoby na zdjęciu. Efekty budzą zachwyt i kontrowersje.

Reklama.
Użycie filtra jest banalnie proste. Potrzebujemy jednak do tego aplikacji FaceApp na smartfona. Jest dostępna za darmo (za niektóre opcje trzeba płacić, ale akurat gender swap jest bezpłatny) zarówno w sklepie App Store, jak i Google Play. Następnie wgrywamy swoje zdjęcie lub używamy fotki z internetu, wybieramy z dostępnych na dole ekranu funkcji "Płeć" i zaczynamy eksperymentować.
Filtr zmiany płci robi karierę na całym świecie. Fani np. dywagują nad tym, jak wyglądaliby bohaterowie ich ulubionych filmów, gdyby byli kobietami. I na odwrót.
– Poznawanie innej płci (również rozumianej jako gender, tożsamość płciowa - red.), niż ta do której zostałeś przypisany, jest dobrą rzeczą. Zachęcam do tego. Możesz się nauczyć nowych, zaskakujących rzeczy o sobie i możesz przez to być bardziej przyjazny dla osób trans – zachęca na łamach portalu TNW Charlie Knight, osoba niebinarna. – Jednak w tym kontekście, jest to odbierane jako dowcip, który przekłada się na większość społeczeństwa. Przewaga osób używających tych filtrów uznaje nasze tranzycje również za żart – dodaje.
Powyższe argumenty dotyczą krytyki raczej samych użytkowników - aplikacja daje tylko ciekawe narzędzia. FaceApp wciąż jednak budzi szereg wątpliwości nie tylko natury etycznej. Pisałem o tym przy okazji boomu na filtr do postarzania twarzy na zdjęciu. Przypomnę więc, że firma Wireless Lab, która napisała aplikację, ma siedzibę w Rosji, a żeby móc jej używać, dajemy dostęp m.in. do kart pamięci naszego smartfona. Nigdy nie wiadomo też, jak mogą zostać w przyszłości użyte nasze aktualne i przerobione zdjęcia.