
– Obserwuję związki i jestem przekonany, że gdyby w niektórych przypadkach było trochę dobrej woli, mogliby być wspaniałym małżeństwem. Pierwszy List św. Pawła głosi przecież: "miłość wszystko wytrzyma, wszystko zniesie, nie pamięta złego" – mówi w wywiadzie dla naTemat ksiądz Franciszek Płonka, dyrektor Diecezjalego Domu Matki i Dziecka w Bielsku-Białej.
REKLAMA
Po naszym artykule o wyznaniu aktorki Katarzyny Figury, która przez lata była katowana przez męża, pojawiły się komentarze, że Kościół milczy w sprawie przemocy domowej, a nie powinien. Ksiądz pracuje z bitymi przez mężów kobietami. Co ksiądz im radzi: ratować związek czy odejść?
Ks. Franciszek Płonka: Nie ma reguły. Trzeba rozpatrzeć każdy przypadek oddzielnie. Pierwszy krok księdza ku pomocy w ocaleniu małżeństwa, to modlitwa i rozmowa. Trzeba pomodlić się, porozmawiać z mężem i żoną. Wszystko po to, by ratować małżeństwo i rodzinę. Bardzo łatwo jest powiedzieć: macie z głowy swój związek, możecie się rozstać, idźcie sobie. Trzeba ratować do granic możliwości.
Za wszelką cenę? Nawet jeśli to nie jest tylko jeden przypadek przemocy?
Za wszelką cenę? Nawet jeśli to nie jest tylko jeden przypadek przemocy?
W pewnym sensie za wszelką cenę, ale przy zachowaniu godności człowieka i godności życia. Jeśli to ma być udręka i mimo wielu prób nie udaje się ocalić małżeństwa, to wtedy zalecana jest separacja. Ale to tylko w przypadku, kiedy absolutnie przekreślona jest godność człowieka. Przecież jeśli mąż znęca się i znęca, to nie jest życie. Choć nie ma prostej odpowiedzi: rozwód czy ratowanie związku, najogólniejsza zasada brzmi: zachowanie godności.
Czytaj także: Figura wyznaje, że katował ją mąż. Polacy na to (jak zawsze): Bił cię? Milcz. To twoja wina
Czyli kobieta, która raz lub kilka razy zostanie pobita przez męża, nie powinna od niego odchodzić?
Najłatwiej byłoby po pierwszy przypadku powiedzieć: mam cię z głowy. Ja obserwuję związki i jestem przekonany, że gdyby w niektórych przypadkach było trochę dobrej woli, mogliby być wspaniałym małżeństwem. Pierwszy List św. Pawła mówi przecież: "miłość wszystko wytrzyma, wszystko zniesie, nie pamięta złego".
Opowiem panu, jaka historia znalazła się w sztuce, którą papież napisał o bracie Albercie. Albert chciał być malarzem, ale przyszło mu namyśl, by porzucić malarstwo i pójść za ubogimi. W sztuce przychodzi on do spowiednika i pyta o radę. Spowiednik odpowiada: ja rozkazać nie mogę, ale oddaj się miłości. Podobnie jest w przypadku przemocy. Bardzo wiele można wytrzymać i my to doradzamy. Miłością można pokonać drugą osobę. Jeśli człowiek nabierze duchowości, nabierze Boga, staje się gigantem w pokonywaniu trudności.
Ksiądz opiekuje się Diecezjalnym Domem Matki i Dziecka w Bielsku-Białej i zgłaszają się tam pobite kobiety. W ilu przypadkach związki udało się uratować?
Większość przypadków nie trafia do nas. Sprawy same się rozwiązują – związki trwają albo się rozpadają. W tych sytuacjach, w których my pomagamy, często udaje się pomóc. Kto ma jakąś wiarę, to przychodzi do nas i próbuje zaradzić sytuacji. Nierzadko się udaje.
Czasem pojawiają się zarzuty, że Kościół nie angażuje się wystarczająco w przeciwdziałanie i zwalczanie przemocy domowej...
Przytoczę taką sytuację. Mieliśmy dzień skupienia w Krakowie. Była tam z nami dziewczyna, która robiła studium przemocy na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ona mi powiedziała tak: prawie wszyscy wykładowcy z mojego studium atakowali Kościół. Głoszą tezę, że to on jest winny przemocy, bo nie pozwala na antykoncepcję i aborcję.
Przecież to jest katastrofa w logice. Posądzać nas, że jesteśmy przyczyną przemocy? Głosząc Pana Boga i miłość do niego jesteśmy pierwszymi, którzy występują przeciwko temu zjawisku.

