
"Przez lata ukrywałam, jak naprawdę wygląda moje prywatne życie. Która kobieta chce przyznać, że jest poniżana, upokarzana, bita?" – wyznała Katarzyna Figura. W tysiącach komentarzy internet wydał na nią wyrok: że sama jest sobie winna. Że mąż musiał mieć powody. Że jest głupia, bo dawała się maltretować. To polska klasyka. Na taką samą reakcję może liczyć niemal każda kobieta, która przyzna, że jest ofiarą. Twoja siostra, sąsiadka, koleżanka z pracy.
Komentarze, które pojawiły się pod informacjami o przeszłości Katarzyny Figury to – zdaniem społeczników walczących z przemocą wobec kobiet – klasyka gatunku.
To, że znana i majętna aktorka przez lata tkwiła w patologicznym związku zdumiewało osoby, które komentowały jej wyznania. Marta Wiercińska, wieloletnia biegła sądowa i psycholog przekonuje, że nie ma w tym jednak nic dziwnego.
Pomocy trudno jest szukać u organów ścigania. Jak przekonują działaczki, kobieta, która chciałaby zgłosić, że została pobita, odbija się od ściany: formalności, procedur i niedowierzania urzędników.
Stereotypy, słabość instytucji, niezrozumienie – działaczki na rzecz praw kobiet mają nadzieję, że z tymi wszystkimi ograniczeniami pomoże się rozprawić Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, której podpisanie zapowiedział kilka dni temu rząd.
Konwencja uznaje strukturalny charakter przemocy wobec kobiet […] oraz fakt, że przemoc wobec kobiet stanowi jeden z podstawowych mechanizmów społecznych, za pomocą którego kobiety są spychane na podległą wobec mężczyzn pozycję.
– Cieszymy się, że konwencja została podpisana. Ale myślę, że to kwestia kilku dziesięcioleci, żeby takie postawy stały się marginalne – mówi Anna Dryjańska.


