Ta wypowiedź będzie ciągnąć się za Andrzejem Dudą jeszcze długo po kampanii prezydenckiej. Dotyczyła obowiązku szczepień i prezydent zaskoczył swoją opinią wiele osób. Postanowił już po północy ją sprostować zarzucając jednocześnie manipulację tym, którzy jego słowa przytaczali.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
– Absolutnie nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych. Powiem państwu otwarcie – ja osobiście nigdy się nie zaszczepiłem na grypę, bo uważam, że nie. Miałem oczywiście różne szczepienia jako dziecko i później jako dorastający chłopak, ale na grypę się nigdy nie szczepiłem i nie chcę się szczepić, i uważam, że szczepienia na koronawirusa absolutnie nie powinny być obowiązkowe – powiedział Andrzej Duda podczas debaty TVP w Końskich.
– Proszę bardzo – kto chce, jeżeli będzie szczepionka, niech się zaszczepi, ale kto nie chce – to jest jego osobista decyzja – dodał prezydent.
W sieci zawrzało. Prezydent antyszczepionkowiec? – zastanawiały się zapewne miliony Polaków. Tak właśnie można było interpretować tę wypowiedź. Andrzej Duda – a jak wiemy, sam prowadzi Twittera – postanowił wytłumaczyć się z nieprzemyślanej wypowiedzi. Bo zapewne uznał, że na finiszu kampanii takie słowa mogły być ryzykowne.
Jak stwierdziła głowa państwa w tweecie, nie chodziło o wszystkie choroby, a tylko niektóre, takie jak grypa czy koronawirus. "Co do innych chorób (polio, gruźlica, szkarlatyna itp.), to zupełnie co innego. Inna rozmowa" – dodał Andrzej Duda.
Internauci byli zdumieni słowami prezydenta. "Czekam na pilne stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej. Słowa o braku poparcia głowy Państwa dla 'jakichkolwiek obowiązkowych szczepień' uderzają w sens pracy lekarzy i podważają zaufanie do opieki zdrowotnej" – czytamy w jednej z opinii.
Inni zwracali uwagę, że szczepionki przeciwko szkarlatynie nie ma, a tę właśnie chorobę prezydent wymienił wśród obowiązkowych, przeciwko którym należy się zaszczepić.
Cała debata TVP, w której ostatecznie nie wystąpił Rafał Trzaskowski, szybko przybrała formę poilitycznego show, w którym kandydata KO na zmianę atakowali prezydent Andrzej Duda i sekundujący głowie państwa prowadzący debatę Michał Adamczyk.
Przy każdym pytaniu kamera pokazywała pustą mównicę przygotowaną dla Rafała Trzaskowskiego. Prowadzący podkreślał też, że chętnie wysłuchałby odpowiedzi kandydata KO, ale ten nie pojawił się na debacie. Raz czy dwa można było uznać to za zwykłe wbicie szpili, ale na dłuższą metę brzmiało i wyglądało to po prostu śmiesznie. A wręcz kabaretowo – pisał Karol Górski z naTemat.