"Przestajesz chodzić co tydzień na sushi, kupować w drogich sklepach. Zauważasz, ile kosztuje benzyna. Zaczynasz liczyć, ile warte są twoje samochody" – żalił się w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Michał Figurski. Dziś cała Polska śmieje się z jego problemów. Jednak zdaniem psychologa, w ten sposób dziennikarz chciał ukryć, jak wielki stres naprawdę czuje. A mógł mu łatwo zapobiec.
Utrata dobrze płatnej pracy to inny rodzaj przeżyć, niż w przypadku, gdy na bezrobocie trafia zwykły Kowalski?
Andrzej Tucholski, psycholog pracy: Utrata pracy jest jednym z największych stresów w życiu człowieka. Ma to nieprawdopodobnie wysoką pozycję na liście powodów przeżywania największego stresu. Niektórzy twierdzą, że to największy stres zaraz po śmierci najbliższego partnera.
I mowa tu o utracie jakiejkolwiek pracy. Natomiast w przypadku pewnej grupy osób, które mają to szczęście otrzymać pracę gwarantująca niezwykle wysoki poziom, także dochodów, dającą też kontakty pozwalające na dodatkowe bonusy, utrata pracy może być powodem problemów z autentyczną oceną tego, co się stało.
Słowa Figurskiego brzmią śmiesznie dla większości osób, dla których utrata pracy oznacza utratę środków do życia. Stąd też sądzę, że powody podane przez niego nie mają nic wspólnego z jego prawdziwą oceną sytuacji. Nie chciał podać prawdziwych powodów swojej frustracji.
Figurski zdaje się być oderwany od rzeczywistości. To cecha wszystkich, którzy ponadprzeciętnie zarabiają, mają wyjątkowo dobrą pracę?
Nie. Miałem okazję spotkać kilka osób znakomicie radzących sobie finansowo i interesujące było to, że gdy przekroczyły one pewien próg dochodów, czy pozycji społecznej, zaczynały postrzegać swoje życie zawodowe jako misję, a nie sposób na zarabianie pieniędzy.
Naprawdę istnieją ludzie, którzy nie mają pojęcia, ile kosztuje paliwo? Czy im nie jest potrzebna jakaś terapia?
Pan daje bezpośrednią wiarę temu, co mówi Michał Figurski. Ja tymczasem sądzę, że to próba ukrycia rzeczywistych uczuć związanych z utratą pozycji. Tu w grę wchodzi poczucie winy. Obydwaj bohaterowie tamtego skandalu nie zostali potraktowani w równy sposób. To nieprawdopodobny stres, gdy za to samo jeden człowiek jest sekowany, a innemu udaje się wywinąć z całej sytuacji. Nie traktowałbym więc tej jego wypowiedzi na temat sushi, wakacji w Zakopanem i cen paliwa zbyt dosłownie.
A jak radzić sobie, gdy, zostając przy tym porównaniu, nagle trzeba zrezygnować z cotygodniowego sushi w najlepszych restauracjach?
Trzeba uczyć się przetrwania w nowej sytuacji. Wiele osób przygotowuje się do tego, że straci posiadaną pozycję i potem umie sobie z tym poradzić. To szczególnie dotyczy parlamentarzystów i innych stanowisk, przy których mamy do czynienia z kadencyjnością. Niestety duża grupa ludzi nie potrafi sobie poradzić w społeczeństwie po odejściu z lukratywnego pod różnymi względami stanowiska.
Czyli każdy, kto ma dobrą pracę, musi być stale przygotowanym na jej utratę?
Dokładnie tak. To jest nieomal wpisane w życiorys każdego z nas, że po latach prosperity coś się traci. I analiza osobowości wybitnych przedstawicieli biznesu, czy polityki pokazuje, że ci którzy nie byli przygotowani do podejmowania takich wyzwań, prędzej czy później ocierali się o poczucie klęski.
Głównie chodzi o to, by po prostu być przygotowanym psychicznie na podejmowanie nowych wyzwań, nawet ich nie znając. Na tym polega cały problem, że trzeba się liczyć, że kiedyś wypadnie się ze struktur.