
Reklama.
Michał Figurski stracił pracę po audycji, podczas której w niewybredny sposób żartował z Ukrainek. Zarówno na niego, jak i na Kubę Wojewódzkiego posypała się za to fala krytyki. W rezultacie Michał Figurski stracił pracę. Teraz były prezenter Eski Rock wylewa swoje żale na łamach "Gazety Wyborczej".
Opowiada o tym, jak był wypychany ze świata celebrytów i o tym jak wygląda jego życie bez pracy. "Liczymy z Odetą, na czym oszczędzić, co jest zbędne. Wiesz, przestajesz chodzić co tydzień na sushi, kupować w drogich sklepach. Zauważasz, ile kosztuje benzyna. Zaczynasz liczyć, ile warte są twoje samochody" – mówi Michał Figurski. Dalej żali się, że musieli z żoną zrezygnować z zagranicznych wakacji i pojechać do Zakopanego.
Dalej wskazuje na minusy życia celebryty. "Jak wypijesz kilka piwek i odlejesz się na trawniku, to wszyscy to zobaczą" - żali się na wszechobecnych paparazo. Na koniec rozmowy dodaje jeszcze: "Nie myślałem o tym wszystkim w ten sposób. Przestałem zauważać, że są ludzie, którzy wierzyli, że to, co robiliśmy, jest prawdziwe, głębsze. Nikt mi tego nie powiedział".
Czytaj też: Zmierzch polskiego celebryctwa. "Seriale się przejadły", a "celebryci nie mają pieniędzy"
Internauci szybko zareagowali na to oderwanie od rzeczywistości. Na Facebooku wystartowała akcja "Tydzień bez sushi - gest solidarności z Michałem Figurskim". Nie brakuje tam kąśliwych komentarzy pod adresem prezentera. Jak widać świat celebrytów leży daleko od świata zwykłych ludzi.