– Niech jadą! – drwią w internecie niektórzy wyborcy Andrzeja Dudy w reakcji na powyborczy tweet Zbigniewa Hołdysa, który napisał że wielu znanych ludzi wynosi się z Polski. Kraj opuszcza np. pisarka Manuela Gretkowska, która wystawiła na Facebooku ogłoszenie sprzedaży swojego domu. Nad zostaniem za granicą poważnie zastanawia się literat Jacek Dehnel. Ale emigrację z Polski planują także zwykli ludzie. Oto co nam powiedzieli.
– Z myślami o tym, by wyjechać z Polski, nosiłam się już od dłuższego czasu. Zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich przechyliło szalę – mówi naTemat Monika. Wyjazd nie będzie dla niej łatwym przedsięwzięciem logistycznym – ma dzieci w wieku szkolnym i niesamodzielną matkę, która wymaga opieki. Nie może więc spakować się i wyjechać z dnia na dzień. Ale już rozgląda się za nowym domem. Zawodowo zajmowała się promocją polskiej kultury. Dawało jej to wielką dumę. – To była moja Polska – wspomina.
– Szukam domów na wyspach – Sardynii, Maderze, Bornholmie... Interesuje mnie morze i ocean oraz dużo przyrody – opowiada Monika. Internet przeczesuje wieczorami. Trafiła już na kilka ofert, które spełniają jej kryteria i na które może sobie pozwolić. – Dom za 250 tys. zł jest w moim zasięgu – ocenia kobieta. Dlaczego chce wyjechać? – Nie czuję się w Polsce u siebie – odpowiada z naciskiem.
Poproszona o uzasadnienie wymienia jednym tchem. – Nie ma Trójki, nie ma Centrum Sztuki Współczesnej, mam mieć do lotniska 1,5 godziny zamiast 15 minut, jestem "wykształciuchem" i gorszym sortem, moje dzieci muszą chodzić do szkoły, w której narracja historyczna jest taka, a nie inna, widzę w internecie tyle rechotu, tyle poparcia dla dziadostwa, dla odpustu, czuję, że kościół rośnie w siłę... – wylicza Monika.
Jest zdecydowana, by zamknąć ten rozdział. – Nie chcę brać w tym udziału. Tak: nie chcę brać udziału w tym, co się dzieje w Polsce, nawet jako obserwatorka. Nie chcę patrzeć na rozmontowywanie systemu prawa, na butę, pychę, żenadę. Na Glińskiego, na pseudo tańce ludowe, na tych poetów wyklętych. Mam poczucie, że wszystko, co było budowane, co budowaliśmy przez całe moje dorosłe życie, idzie w drzazgi. I mam dość – podsumowuje.
Monika przewiduje, że będą rzeczy, za którymi będzie tęsknić za granicą, ale w ostatecznym bilansie zysków i strat zdecydowanie przeważają zyski. Nawet gdyby za granicą miała się zająć czymś poniżej swoich kwalifikacji. – Naprawdę mogę być kelnerką w knajpie, opiekunką starszych osób, a wieczorami zajmować się tym, co jest moją pasją. Wolę być w przyrodzie niż na tej wojence – podsumowuje. Teraz czas wolny poświęca na wyszukiwanie informacji przydatnych do wyjazdu. W tym roku się nie wyrobi. Planuje dopiąć wszystko tak, by móc wyjechać w przyszłym.
Katarzyna
– Najpierw pojadę do Londynu, potem się zobaczy – mówi Katarzyna, czterdziestoparoletnia przedsiębiorczyni. Perspektywą zaczynania wszystkiego od nowa jest trochę przerażona, ale – jak podkreśla – chęć wyjazdu jest silniejsza niż strach. Za kilka tygodni pojedzie do Wielkiej Brytanii, by wyrobić sobie numer ubezpieczenia. To podstawa do dalszej papierologii na wyspach. W przeniesieniu życia z Polski do brytyjskiej stolicy pomaga jej kolega, który mieszka tam od lat. – Sam mi zaproponował. Odpowiedział na pytanie, którego nie zdążyłam mu zadać. Nawet przez Facebooka widział, że się duszę – relacjonuje Katarzyna.
Ma już nagraną pracę w charakterze asystentki nauczyciela, ale to tylko zajęcie na początek. – Znajdę na siebie pomysł. Nigdy nie miałam z tym problemu – mówi. Dlaczego chce wyjechać? – Dla mnie emigracja to akt desperacji. Czuję się jak ryba wyciągnięta z wody. Tuż po maturze opuściłam duszne Podkarpacie. Po dojściu PiS do władzy powietrza brakuje już nawet w Warszawie – ocenia. Katarzyna w pierwszej turze wyborów prezydenckich głosowała na Szymona Hołownię. – W drugiej głosowałam przeciwko Dudzie – podkreśla.
Katarzyna mówi, że w Polsce nigdy nie czuła się szanowana, traktowana jak podmiot. – Ani jako człowiek, ani jako przedsiębiorca, ani jako kobieta, ani jako ateistka, ani jako obrończyni praw zwierząt – wymienia. Podkreśla, że straciła cierpliwość do tolerowania głupoty. – Gdy słyszę, że królem mojego państwa został Jezus, to czuję się jak w domu wariatów. Doszłam do punktu, w którym nie zamierzam tego dłużej znosić – tłumaczy.
Kolejnym czynnikiem, który zaważył na jej decyzji o wyjeździe, jest polityka gospodarcza rządu PiS. – Oni rozłożą gospodarkę. Pytanie brzmi, kiedy to wszystko się załamie. Przyjdzie czas, gdy nie będzie z czego dawać łapówek z plusem w nazwie. I gdy nawet te cholerne wysokie podatki nie uratują sytuacji – argumentuje.
Co po Londynie? Katarzyna myśli o Austrii, Niemczech lub Skandynawii. Na uwagę, że podatki w Szwecji są wysokie, a świadczenia socjalne rozbudowane kobieta odpowiada krótko. – Tak, ale tam polityka społeczna jest prowadzona sensownie. Wiem, za co płacę i wiem, że mogę liczyć na państwo, gdy powinie mi się noga. I nie jestem sponsorką Kurskiego i Rydzyka – ucina. Kraj planuje opuścić do końca roku.
– To nie jest tak, że się obraziłam na Polskę. Po prostu wierzyłam w to, że ludzi myślących jest więcej. Okazało się, że nie jest – rozkłada ręce.
Magda
Pięćdziesięcioparoletnia Magda dopuszczała możliwość, że gdy wybory wygra Rafał Trzaskowski, to zostanie w Polsce. Dopuszczała, bo nie wierzyła że jest to realna możliwość w sytuacji, gdy przeciw kandydatowi pracuje cała machina państwowa, z TVP włącznie. – Zwycięstwo Dudy było tą ostatnią kroplą przy podejmowaniu decyzji o wyjeździe. Za mniej niż rok będę już mieszkać w Niemczech – zapowiada kobieta.
Magda wyszła już poza etap wyszukiwania nowego lokum. Sprawa nabiera konkretnych kształtów. Właśnie umówiła się ze sprzedającym na oglądanie domu, w którym być może zamieszka. Na miejsce jedzie z córką i jej partnerem, którzy emigrują razem z nią. – Przeniosę swoją firmę do Niemiec. Pracuję w niej z córką. Jej partner jest inżynierem, nie będzie problemu ze znalezieniem pracy – opisuje Magda.
Niemcy wybrała z kilku powodów. – Po pierwsze to najprężniejsza w Europie gospodarka. Po drugie umiarkowany klimat. Po trzecie łatwość odwiedzania znajomych w Polsce – wylicza kobieta. Ta ostatnia kwestia zaważyła na tym, że zamieszka we wschodnich Niemczech – prawdopodobnie w Berlinie, ale w grę wchodzą też miejscowości położone bliżej granicy.
Dlaczego chce wyjechać z Polski? – Kocham mój kraj i go nienawidzę. On mnie tylko nienawidzi – stwierdza. Według niej politycy są za mało przywiązani do demokracji i własnych obywateli, a za bardzo do Watykanu. – Gdzie Duda jedzie z pierwszą wizytą? Do Watykanu. Nie ma o czym gadać. I nie chodzi tylko o władze, ale o społeczeństwo. Tu nie ma z kim zrobić świeckiego państwa – ocenia. Kolejną rzeczą, która podoba jej się w Niemczech jest to, że tam to wierni danego kościoła utrzymują go z własnych podatków. A także to, że zdoła dopracować solidną kwotę do głodowej, polskiej emerytury, której przewidywana kwota to 1 000 zł. Podkreśla jednak, że emerytura to kwestia drugorzędna.
Myśl o wyjeździe z Polski jest czymś, co przynosi jej ulgę. – Denerwowałam się. Protestowałam w obronie demokracji, naszych praw. Budziłam w środku nocy. Spędzałam Nowy Rok przed Sejmem. Szłam w czarnych protestach. Podpisywałam petycje. Gdy z kimś rozmawiałam, dyskusja prędzej czy później schodziła na politykę. Teraz? Teraz mam spokój. Smuci mnie to, co się dzieje w Polsce, ale obserwuję to jakby za grubą szybą. I zaczynam cieszyć się życiem – tłumaczy.
Na zakończenie zapowiada, że gdy tylko będzie mogła zrzeknie się polskiego obywatelstwa. – Mój kraj mnie nienawidzi. Moi rodacy praktycznie przez całe życie mówili, że jak mi coś nie pasuje, to mam się wynieść. No to się wynoszę – podsumowuje Magda.