Randonautica – jak używać i co to za aplikacja?
Randonautica – jak używać i co to za aplikacja? Fot. Youtube/TikTok Compiler

Aplikacja prowadzi ludzi w losowe miejsca, gdzie znajdują zwłoki, paranormalne zjawiska (według niektórych) oraz znaki odwołujące się do ich życia. Tylko czy na pewno ma to jakikolwiek związek z samą grą?

REKLAMA

Czym jest Randonautica?

Aplikacja Randonautica wymaga od nas w miarę nowego smartfona, dostępu do lokalizacji i, uwaga, wymyślenia zamiaru podróży. Słowo "wymyślenie" jest tutaj użyte bardzo dosłownie. Twórcy uważają, że nasze myśli wpływają na rzeczywistość, dlatego nie musimy ich nigdzie wpisywać, zakładać konta w apce itd. Wystarczy, że w trakcie ustawiania losowo generowanego punktu docelowego pomyślimy o tym, co chcemy tam znaleźć.
Randonautica szczyci się używaniem kwantowego generatora liczb losowych do wyznaczania współrzędnych podróży, jednocześnie prezentując zdanie, że myśl może wpływać na materię, dlatego, kiedy naprawdę będziemy chcieli i wystarczająco się skupimy, możemy wszystko.

Nastolatki z TikToka na tropie duchów

Czy komuś się to podoba czy nie, żyjemy w erze nastolatków z TikTokiem. To dzięki nim/przez nich powstał ten tekst. Za pomocą chińskiej aplikacji i pomocy YouTube’a, Randonautica zaczęła zdobywać szczególną popularność w USA i Wielkiej Brytanii. Rozlanie się jej po innych krajach najpewniej jest tylko kwestią czasu. Dotychczas ze Sklepu Play pobrano ją ponad 5 mln razy.
Ale o co ten cały hałas? Jak to zwykle bywa, o podstawowe ludzkie zachowania – pociąg do sensacji i dreszczyku emocji. O aplikacji zrobiło się naprawdę głośno po nagraniu, na którym grupa ludzi znalazła walizkę na plaży w Seattle, do której doprowadziła ich Randonautica. Początkowo bagatelizowali sprawę, żartowali sobie z zapachu, jaki wydobywał się z torby, w skrócie – nie spodziewali się tego, że może ich czekać coś złego.
Zmienili podejście, gdy postanowili zajrzeć do środka. Kiedy na miejsce przyjechała policja, potwierdziła, że worek na śmieci wewnątrz walizki zawierał ludzkie szczątki. Po tym wydarzeniu, internet jest sukcesywnie zalewany mniej lub bardziej prawdopodobnymi nagraniami ze strasznych odkryć, do których doprowadziła aplikacja.
Ludzie już zaczęli tworzyć scenariusze, przez które przestałem wyobrażać sobie diabła, jako mityczną postać z rogami, kopytami itd. Teraz jawi się w mojej wyobraźni jako chuderlawy facet po 40., w czarnym golfie, niedopasowanych szerokich spodniach i znoszonych butach do biegania.

Czy naprawdę powinniśmy się bać?

Nie. Takie aplikacje bazują na głupocie dorosłych i naiwności dzieci. Nie ma żadnych naukowych dowodów na to, że myśl może wpływać na materię. Ale co ważniejsze dla Randonautiki, nie ma też jednoznacznych dowodów, że nie może. Wszystko opiera się na rozważaniach teoretycznych.
Daje to furtkę do kreatywnego marketingu, w którym niczemu nie zaprzeczamy, ale też nic nie potwierdzamy. Skłaniamy tylko do wiary, bo wtedy może was spotkać coś niecodziennego. Brzmi znajomo?
Metoda działania jest podobna do horoskopów lub magicznej kuli przepowiadającej przyszłość. W skrócie, mamy tutaj do czynienia z iluzją częstotliwości lub, jak kto woli, zjawiskiem Baader-Meinhof.
W skrócie chodzi o to, że jeśli zwrócimy na coś uwagę, później zaczniemy to częściej dostrzegać w naszym otoczeniu. Termin powstał dopiero w 1994 r., kiedy współpracownik czasopisma St. Paul Pioneer Press z Minnesoty napisał, że po usłyszeniu o niemieckiej organizacji terrorystycznej Baader–Meinhof wielokrotnie natrafia na wzmianki o nich. Artykuł otrzymał setki odpowiedzi od czytelników, którzy dzielili się podobnymi doświadczeniami.
Ludzki mózg ma tendencję do wyszukiwania wzorców, powtórzeń i dopatrywania się sekwencji. Wiedząc o tym, śmiało możemy stwierdzić, że dzieje się tak przez dwa błędy poznawcze – uwagę selektywną i efekt potwierdzenia. Przez pierwszy niektóre informacje są dla nas bardziej istotne, a wszystkie inne ignorujemy. Drugi jest tendencją do brania pod uwagę tylko tych informacji, które potwierdzają nasze własne przekonania, nie zbaczając na ich prawdziwość.
Dzięki temu, jeśli nastawimy się na strach, niezależnie od tego, gdzie poprowadzi nas czerwona pinezka, będziemy zwracać większą uwagę na rzeczy, które wzbudzają w nas niepokój. Gdy się w kimś zakochamy, zdarza nam się nadinterpretować zachowania tej osoby na naszą korzyść. Na tym bazuje Randonautica.

Fizyka kwantowa +10 do mądrości

Byłbym niesprawiedliwy, gdybym poprzestał na ostatnim zdaniu. Ludzkie ułomności to ważna część tego fenomenu, ale niemniej ważne są kwantowe generatory liczb losowych. Brzmi bardzo mądrze i skomplikowanie, prawda?
No tak, ale czy takie samo wrażenie będzie to na was robić, gdy powiem wam, że lampa LED, którą kupiliście za 20 zł w Leroy Merlin również działa na efektach kwantowych? Fizyka kwantowa wykorzystywana jest również w matrycach aparatów – efekt fotoelektryczny. Za opis tego zjawiska Einstein otrzymał nagrodę Nobla. Ponownie nie możemy zarzucić im kłamstwa – to tylko marketing.

Sprawdzam!

Trochę się już naprodukowałem, czemu to nie ma sensu. Ale, ponieważ aktualnie bliżej mi do agnostyka niż ateisty, mówię "sprawdzam" zamiast "pas". Wyciągnąłem z szuflady swój poprzedni smartfon znanej chińskiej marki. Ponieważ nie ufam ani tej aplikacji, ani Chińczykom, przywróciłem go do ustawień fabrycznych i niczym Eldo, z pustą głową i ograniczeniem swojego sceptycyzmu do minimum, wybrałem się na przygodę.
Wsiadam na rower i włączam aplikację. Nie działa. Próbuję drugi raz – dalej nie znajduje mojej lokalizacji. Chińska Republika Ludowa jest sprytniejsza niż myślałem. Ściągam na swój drugi telefon. O dziwno wszystko działa bez problemu.
logo
Screen menu aplikacji.
Okej, straciłem prywatność, więcej nie będę szedł na łatwiznę. Ustawiam promień lokalizacji na 3 km, nic nie zmieniam w ustawieniach domyślnych. Trasa się generuje, a aplikacja każe mi wymyślić intencję. Stwierdziłem, że wybiorę coś nieoczywistego, z czym nikt inny nie może się utożsamić. Myślę więc o dziewczynie, z którą się kiedyś spotykałem i kojarzy mi się z nią tylko jedno miejsce w promieniu trzech kilometrów. Dojechałem pod linie wysokiego napięcia.
Nie wiem, czy to była jakaś zawoalowana przenośnia i jej nie zrozumiałem, ale pierwszy test uważam za oblany. Podejście drugie. Jeśli uczucia nie działają, to czas na pieniądze. Wyznacza nową trasę myślę, o stosach banknotów, amerykańskich raperach i bankomatach. Dojechałem pod bank…
logo
Niewiarygodne, nie do wiary, to są czary, logika do kosza i niech nas prowadzi magia z pomocą fizyki kwantowej. No nie do końca. Na warszawskiej Pradze Południe, gdzie mieszkam, według Google’a znajduje się łącznie 140 banków, bankomatów, lombardów – ogólnie miejsc związanych z pieniędzmi.
Dzielnica ma powierzchnię 22,4 km2. Co nam daje w zaokrągleniu sześć takich miejsc na 1 km2. Biorąc to pod uwagę, dość oczywistym staje się, że prędzej czy później musieliśmy trafić pod bank.
Jakby nie patrzeć zadziałało. Za trzecim razem stwierdziłem, że pomyślę o najbardziej losowych rzeczach, jakich mogę, nad niczym nie będę się dłużej zastanawiał. Aplikacja cały czas wczytuje miejsce, wczytuje i jeszcze trochę wczytuje. Zaczynają kończyć mi się pomysły, minęły dwie minuty. Pokonałem grę jej własną bronią – losowością. I chyba zawiesiłem wszechświat. No nic, wracam do domu na sajgonki.