To w zasadzie trudna sytuacja dla mnie. BMW M8 Gran Coupe… nie przypadło mi do gustu. Ale chodzi wyłącznie o moje prywatne odczucia. Tak, wiem, wielki pan dziennikarz narzeka na auto o wartości dwóch dużych mieszkań. Jednak nawet pomimo takich odczuć nie mogę udawać, że nie mamy do czynienia z autem spektakularnym. Inżynieryjnym majstersztykiem, dowodem na to, że w motoryzacji nadal można mieć ciastko i zjeść ciastko.
To już kolejna wersja "ósemki", która trafiła do testów w naTemat. Przypomnę tylko, że jeszcze w 2018 roku mój redakcyjny kolega testował "cywilną wersję" M840d z dieslem na pokładzie, a nieco ponad rok temu efektowną wersję cabrio i to już znacznie mocniejszą – M850i.
Teraz przyszedł czas na coś z trochę grubszej rury. Ale to z takiej jak z Rudego 102. Zresztą silnik pewnie jest niewiele słabszy. Dostaliśmy bowiem do testów w redakcji nowiutkie BMW M8. Na dodatek w wersji Competition. I na drugi dodatek jeszcze w wersji Gran Coupe. Co to w ogóle znaczy?
Competition to specjalny pakiet, który dodatkowo wzmacnia jeszcze i tak przerażająco mocne BMW M8. Teraz kierowca tego luksusowego jachtu (o czym za chwilę) ma do dyspozycji skromne 625 KM i 750 Nm. Efekt to przyspieszenie do stu kilometrów na godzinę w całkowicie ogłupiające zmysły 3,2 sekundy.
Czyli właściwie tyle samo co Mercedes-AMG GT 4Door 63 S, którego niedawno testowałem. Mam nadzieję, że nic nie pokręciłem w nazwie. A czemu tak samo szybko (do 100 km/h), skoro auto od AMG jest nieco mocniejsze? M8 jest lżejsze.
To zresztą bezpośrednia konkurencja – i tu płynnie przechodzimy do kolejnej sprawy. Wersja Gran Coupe tak jak 4Door oferuje dwie pary drzwi i cztery całkiem wygodne fotele. Jeśli więc potrzebujecie zbyt szybkiego auta, w którym zmieści się cała rodzina i jeszcze pies w bagażniku, a nie podobają się wam bardziej ani wspomniany Mercedes, ani Porsche Panamera, to w zasadzie możecie już dalej nie czytać, tylko dzwonić do dealera.
Wygląda, jakby chciał cię zabić…
Ale chodźmy dalej. BMW M8 Gran Coupe to przede wszystkim jedno z najlepiej narysowanych aut na rynku. Serio – proporcje tego samochodu zachwycały mnie za każdym razem. Choć tak "małe" nerki na zderzaku w dobie nowego BMW serii 4 na takim "flagowcu" jak M8 robią już trochę dziwne wrażenie (tak, wiem, jestem w mniejszości, ale mnie te nowe gigantyczne nerki naprawdę się podobają).
A przecież wcale tak nie musiało być – niemniej jednak dołożenie drugiej pary drzwi do całkiem zgrabnego auta, jakim była "zwykła ósemka", udało się wręcz spektakularnie. Jednocześnie M8 – jako Gran Coupe – nic nie straciło ze swojej muskularności. To auto nawet nie udaje, że chce być skromne. Potężne przetłoczenia, duże nadkola, agresywne wloty powietrza – M8 Gran Coupe w każdej chwili pokazuje postronnym, że jest gotowe do ucieczki w siną dal. Po prostu akurat na kanapie siedzą dzieci, więc nigdzie się nie spieszysz.
Chociaż z drugiej strony po pierwszej chwili we wnętrzu człowiek szybko traci ochotę na to bicie rekordów na prostej (V max 305 km/h!). Delikatne skóry, bardzo niska pozycja za kierownicą i jednocześnie dziwne wrażenie "otulenia".
Mówimy o aucie, które ma ponad pięć metrów. Rozstaw osi – ponad trzy metry. Innymi słowy w środku jest naprawdę mnóstwo miejsca, ale tak jakby… go nie było. M8 Gran Coupe w środku oblepia cię skórami. Kierowca jest szczelnie wciśnięty między kolumnę kierownicy, grube drzwi i obszerny tunel środkowy. Miejsca nie brakuje, ale odczuwa się tu pewną "klaustrofobię". Zwłaszcza z powodu bardzo niskiej pozycji za kierownicą. Właściwie tuż przy ziemi.
To paradoks, bo mówimy o aucie niebywale wygodnym, przynajmniej w codziennym cruisingu po autostradzie, bo zapadnięte studzienki można poczuć bardzo wyraźnie. Jeśli natomiast gdzieś może komuś zabraknąć miejsca, to raczej tylko w drugim rzędzie i to tym wyższym pasażerom. Piękna linia wymusiła jednak pewne kompromisy – niektórzy nie będą mieli co zrobić tam z głową.
Aha – sam kokpit, choć piękny i równie pięknie wykonany, nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych aut bawarskiej marki. Ale to dzisiaj rynkowy standard.
… I naprawdę to potrafi
Wspomniałem o tym luksusie i komforcie. Oczywiście BMW M8 – jak przystało na prawdziwe auto ze stajni BMW M – potrafi jeździ dosłownie jak… potulny baranek.
Serio – M8 Gran Coupe odpowiednio traktowane w ogóle nie informuje świata, że pod maską drzemie 625 koni pochodzących z silnika V8 o godnej pojemności 4,4 litra. To ta sama jednostka, która rozrywa kręgosłup w BMW M5 Competition.
M8 Gran Coupe potrafi być zresztą bardzo ciche. Po wybudzeniu chrapliwie informuje o swojej pojemności, ale później od razu milknie. Łagodnie traktowane nie jest wiele głośniejsze od zwyczajnego auta. A kiedy już wdepniecie gaz, to... no niestety nie dzieje się wiele.
M8 Gran Competition to oczywiście auto nastawione jednak nie tylko na performance, ale i na wygodę. Niemniej jednak zwłaszcza z perspektywy kabiny dźwięk silnika jest rozczarowujący. Już lepiej jest na zewnątrz, ale jako kierowca też chciałbym się tym cieszyć.
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że M8 Gran Coupe po wciśnięciu gazu do podłogi to diabeł wcielony. O ile oczywiście będziecie zerkać na prędkościomierz, ponieważ co do zasady – w tym aucie prędkości za bardzo nie czuć. Przepisowe 140 km/h na autostradzie jawi się raczej jak jakieś 80 km/h na drodze krajowej.
I choć układ kierowniczy sprawia wrażenie lekko sztucznego (co w Gran Coupe według mnie nie przeszkadza), auto i tak doskonale skręca. Napęd xDrive potrafi tutaj zdziałać cuda. M8 Gran Coupe jak na auto tych wymiarów... zupełnie tak nie jeździ. Pokłady przyczepności wydają się być nieograniczone.
Oczywiście dopóki nie wyłączysz napędzania przedniej osi (magiczne czerwone guziki na kierownicy od trybów M, w ogóle trybów pracy skrzyni biegów jest tu sześć, ESP trzy i to wcale nie wszystko) i nie zamienisz swojego Gran Coupe w pełnoprawne, tylkonapędowe M8. Wtedy klękajcie narody. Samochód chce właściwie w każdy zakręt wchodzić bokiem.
Jednocześnie trudno tutaj powiedzieć, co jest prostsze. Wejście w ten poślizg czy... wyjście z niego. Serio.
A to wszystko przy całkiem przyjemnym spalaniu, o ile oczywiście potraktujecie M8 Gran Coupe z gracją. Na autostradzie ta bestia przy przepisowych 140 km/h zadowoli się raptem 11 litrami bezołowiowej, na co wydatny wpływ ma oczywiście ośmiobiegowy automat. Z kolei w mieście było mi trudno zejść poniżej 20 litrów, ale przy tej masie i osiągach uważam to za przyzwoity rezultat.
Natomiast jeśli najdzie kogoś na korzystanie z dobrodziejstwa inwentarza – bak nie wystarczy raczej nawet na dwieście kilometrów. Ale tak musi być.
Dla kogo?
BMW M8 Gran Coupe cennikowo startuje od niemal 750 tysięcy złotych, co w zasadzie… nie jest złą ceną. Ale oczywiście to tylko początek przygody. Kilka kliknięć w konfiguratorze sprawi, że cena szybko zbliży się do miliona złotych.
To ten sam przedział cenowy, co wspomniany Mercedes-AMG GT 4Door 63 S czy droższe odmiany Panamery.
Prawda jest też taka, że każde z tych aut to inżynieryjna perełka i M8 Gran Coupe także nią jest. Dodatkowo z tej trójki to według mnie jednak zdecydowanie najładniejsze auto. Serio, to piękny wytwór pracy człowieka.
Natomiast mam wrażenie, że jego twórcy za bardzo chcieli dogodzić każdemu i stąd pewien brak charakteru, przez który osobiście bym go nie wybrał. Z jednej strony – zbyt łagodna praca wydechu. Z drugiej – porażające osiągi. I znowu – z jednej strony bardzo wygodne wnętrze. Ale z drugiej – to auto nie lubi się z nierównościami. Można tak długo.
Finalnie sprowadza się do zapewne do preferencji dotyczących marki. A BMW 8 jako takie sprzedaje się dobrze i nie widzę powodu, żeby było inaczej z M8 Gran Coupe.
BMW M8 Gran Coupe na plus i minus:
+ To auto jest piękne, nawet w wersji Gran Coupe + Komfort jazdy (poza nierównościami) + Porażające osiągi - Trochę za dużo półśrodków między performancem a komfortem - Nijakie brzmienie silnika