Padła zaskakująca diagnoza dotycząca schedy po Jarosławie Kaczyńskim. W rozmowie z "Faktem" prof. Antoni Dudek zasugerował, że przewodzić Prawu i Sprawiedliwości może nie, jak dotąd spekulowano, Joachim Brudziński czy Mateusz Morawiecki, lecz obecny prezydent Andrzej Duda.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Prof. Antoni Dudek odpowiedział na pytanie o niedawne słowa Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że będzie ponownie kandydował na stanowisko prezesa, ale nie wiadomo, jak długo jeszcze będzie w stanie przewodzić partii. Wymowne było też to, że prezes dodał, iż nie wiadomo czy uda mu się dokończyć obecną kadencję.
Politolog założył scenariusz, że to obecny prezydent będzie chciał zająć stanowisko prezesa PiS. – Nie przesądzałbym tego, że na pewno jej [kadencji prezesa PiS - red.] nie dokończy, natomiast jeśli ją dokończy to będzie się to zbiegało akurat z końcówką kadencji Andrzeja Dudy. Jest pytanie, kto będzie tą partią dalej przewodził. Można sobie wyobrazić hipotetycznie, choć ja osobiście w to wątpię z racji tych osobowościowych, o których mówiłem, ale może być tak, że obecny prezydent mógłby zamarzyć o przejęciu schedy po prezesie Kaczyńskim i zostaniu następnym liderem PiS-u – powiedział.
Prof. Dudek założył, że "być może tu zaistnieje mechanizm, że Andrzej Duda w tej kadencji będzie chciał realnie sobie porządzić". Dopytywany, jak miałoby to wyglądać, stwierdził, że może prezydent Duda będzie chciał wpływać na rekonstrukcję rządu.
– Być może będzie próbował wymusić liczenie się z jego zdaniem, co do składu nowego rządu, czy liczenie się z nim podczas podejmowania decyzji w najbliższych latach. Może chcieć dążyć do zamienienia osobistych rządów prezesa Kaczyńskiego w coś, co można nazwać duumwiratem, czyli rządami dwóch ludzi – ocenił.
– Czy to jest realne, czy prezes Kaczyński by się na to zgodził – wątpię. Ale niewykluczone, że Duda może próbować mimo wszystko takiego bardziej aktywnego udziału w polityce. I może chcieć przestać być jedynie podwykonawcą zadań zlecanych mu przez prezesa Kaczyńskiego, jak to było w pierwszej kadencji – podsumował politolog, któremu Lech Kaczyński w 2009 r. nadał tytuł prof. nauk humanistycznych.