Tysiące demonstrantów wyszło na ulice białoruskich miast po tym, jak ogłoszono sondażowe wyniki wyborów prezydenckich. Doszło do brutalnych starć, służby użyły gumowych kul, armatek wodnych i gazu do rozproszenia tłumu. Do sieci trafiają nowe nagrania z protestów.
Jak informuje belsat.eu, najbardziej brutalnie organy ścigania zareagowały w Mińsku. Co najmniej 1 osoba zginęła, prawdopodobnie co najmniej kilkadziesiąt zostało rannych.
W stolicy Białorusi ludzie skandowali m.in. "Łukaszenka, odejdź", "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" oraz "wierzymy, możemy, zwyciężymy". Gorąco było nie tylko na ulicach Mińska. Obywatele wyrażali swój sprzeciw także w innych miastach, m.in. w Brześciu i Grodnie.
Centrum Wiasna informuje, że co najmniej jedna osoba zginęła, a 120 zatrzymano. Z kolei Reuters podaje, że zatrzymanych mogło zostać nawet 1300 demonstrantów. Tak naprawdę trudno oszacować liczbę rannych, jednak OMON działał na tyle brutalnie, że poszkodowanych zapewne jest wiele osób. W ruch poszły m.in, granaty hukowe, gumowe kule i armatki wodne. Doszło też do sytuacji, kiedy ciężarówka MSW wjechała w tłum.
Organizacja NetBlocks, która monitoruje cyberbezpieczeństwo i zarządzanie internetem przekazała wcześniej, że łączność na Białorusi została "znacznie zakłócona", a sytuacja pogarszała się w ciągu dnia i tworzyła "próżnię informacyjną". Doniesienia o problemach z siecią zgłaszało wielu dziennikarzy, którzy byli m.in. w Mińsku.
Wybory na Białorusi
Przypomnijmy, że według oficjalnych białoruskich badań exit poll Aleksandr Łukaszenka miał zdobyć miażdżącą przewagę w wyborach prezydenckich i uzyskać 79,7 proc. głosów. Jego najpoważniejsza rywalka Swiatłana Cichanouska, która podczas kampanii wyborczej gromadziła na swych wiecach wielotysięczne tłumy, miała cieszyć się poparciem jedynie 6,8 proc. głosujących.
Te wyniki zmieniły się, kiedy poznaliśmy kolejne sondażowe wyniki. Łukaszenka miał już 81 proc. poparcia, z kolei Cichanouska zdobyła 8 proc.