Atakuje układ nerwowy, może prowadzić do paraliżu, a jej podstawowe symptomy przypominają te, które towarzyszą infekcji koronawirusem. Chorują na nią jednak niemal wyłącznie najmłodsi. Amerykańskie Centrum ds. Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) ostrzega, że jeszcze w tym roku może czekać nas epidemia tajemniczej choroby, której przyczyny do tej pory nie są dobrze znane. Wiadomo tylko, że wywołuje ją najprawdopodobniej enterowirus D68 (EVD68) prowadzący do AFM – czyli tzw. zwiotczającego zapalenia rdzenia kręgowego.
Chorobę AFM (z ang. Acute Flaccid Fyelitis) wywołują enterowirusy, które prowadzą także do polio, dlatego nierzadko myli się jej objawy także i z tym schorzeniem.
Choć wirusy te występują powszechnie i odpowiadają za 10-15 mln lekkich przeziębień rocznie, to jednak z niewyjaśnionych dotąd powodów niektóre z nich mogą prowadzić do dużo poważniejszych komplikacji.
Do infekcji enterowirusem D68 (EVD68) wywołującym AFM (w nielicznych przypadkach odpowiada za to także wirus EV-A71) może dochodzić w błyskawicznym tempie, w ciągu maksymalnie kilkunastu godzin. Nawet u zupełnie zdrowych wcześniej dzieci szybko może rozwinąć się niewydolność oddechowa lub nawet paraliż.
Obecnie nie istnieją szczepionki, które mogłyby zapobiec zakażeniom enterowirusem D68 (EVD68), który przenoszony jest poprzez kontakt z wydzielinami (śliną, kałem, śluzem) oraz drogą kropelkową.
Osoba zainfekowana EVD68 może zarażać wirusem do około 10 dni po wystąpieniu objawów AFM.
Co to jest AFM – na czym polega ta choroba?
AFM jest rzadkim, ale poważnym schorzeniem neurologicznym, które atakuje rdzeń kręgowy (zwłaszcza obszar zwany istotą szarą), dlatego określane jest mianem tzw. zwiotczającego zapalenia rdzenia kręgowego.
Mimo że choroba ta może wystąpić u każdego bez względu na wiek, to jednak z nieznanych dotąd powodów w 90 proc. przypadków dotyczy dzieci (wśród przyczyn wymienia się m.in. czynniki genetyczne).
Zachorowania mają miejsce głównie późnym latem oraz jesienią (pomiędzy sierpniem a listopadem) i zdarzają się co dwa lata. Ostatni szczyt miał miejsce w 2018 roku, kiedy Amerykańskie Centrum ds. Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) zanotowało niecałe 240 przypadków AFM u dzieci.
Ze względu na tegoroczną pandemię covid-19 sytuacja może być dużo bardziej skomplikowana (zwłaszcza że sporo objawów łatwo pomylić z infekcją koronawirusem), dlatego CDC wydało oficjalne ostrzeżenie dla rodziców oraz lekarzy, by zwracać szczególną uwagę na objawy jakie mogą wystąpić u najmłodszych pacjentów.
Jesienią może nas czekać epidemia AFM u dzieci?
CDC zaleca zwrócenie szczególnej uwagi na przestrzeganie zasad higieny osobistej, częste mycie rąk i noszenie maseczek ochronnych na twarz, a także unikanie zatłoczonych miejsc.
Rodzice powinni zdawać sobie sprawę z tego, że po wystąpieniu pierwszych symptomów AFM maluchom niezbędna jest natychmiastowa pomoc medyczna. Większość z nich może wymagać hospitalizacji.
Objawy AFM – lista symptomów, które mylone są z covid-19
⦁ silne osłabienie (także w obrębie mięśni twarzy oraz w kończynach),
Przed zdiagnozowaniem AFM konieczne jest wykonanie u dziecka badań neurologicznych. Dopiero w dalszej kolejności lekarze mogą ustalić indywidualny tok leczenia (polegający zwykle na łagodzeniu objawów choroby).
Neurolodzy tłumaczą, że w przypadku AFM (podobnie jak w wielu skomplikowanych dolegliwościach neurologicznych) nie ma jednego skutecznego sposobu leczenia.
W USA najczęściej do pomocy pacjentom wykorzystuje się immunoterapię lub korzysta z dożylnej immunoglobuliny IVIG, oczyszczania osocza krwi za pomocą plazmoferezy lub proponuje się terapie z zastosowaniem sterydów.
Jak wyjaśnia neurolog dr Alla Al-Habib ze Szpitala w komentarzu dla serwisu healthline.com, około 30 proc. dzieci z AFM może potrzebować wspomagania oddychania przy pomocy respiratora. Leczenie na dalszym etapie zwykle wymaga także zastosowania rehabilitacji oraz fizjoterapii. Z kolei CNN podaje, że:
W Stanach Zjednoczonych z powodu AFM hospitalizowanych jest 98 proc. pacjentów, u których wystąpią podstawowe objawy choroby. 54 proc. z nich jest kierowanych na oddziały intensywnej terapii, zaś 23 proc. wymaga intubacji.