Zakład Karny w Płocku, do którego trafiła Margot, od lat okryty jest bardzo złą sławą. W tajemniczych okolicznościach zginęły tam kluczowe postacie głośnej afery.
Zakład Karny w Płocku, do którego trafiła Margot, od lat okryty jest bardzo złą sławą. W tajemniczych okolicznościach zginęły tam kluczowe postacie głośnej afery. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Reklama.
Niebinarną przedstawicielkę społeczności LGBT umieszczono w męskim Zakładzie Karnym w Płocku. Miejsce, w którym Margot ma spędzić dwa miesiące, opisała w jednym z reportaży w "Dużym Formacie" Justyna Kopińska z "Gazety Wyborczej".
"W więzieniu w Płocku narkotyki są wszędzie. W łaźni, na spacerniaku, w celach" – pisała przed laty dziennikarka. Prócz problemu handlu substancjami psychoaktywnymi, w który zamieszani mieli być strażnicy oraz inni pracownicy zakładu, w miejscu tym miało dochodzić do regularnego zastraszania, bicia i upokarzania więźniów.

Margot w więzieniu "seryjnego samobójcy"

Jednak miejsce to okryte jest złą sławą przede wszystkim ze względu na zagadkowe samobójstwa osób, które mogły pomóc w wyjaśnieniu jednej z najgłośniejszych i najbardziej skomplikowanych afer III RP.
4 kwietnia 2008 w celi Zakładu Karnego w Płocku znaleziono ciało Sławomira Kościuka, którego zeznania przyczyniły się do skazania sprawców porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika Mężczyzna miał powiesić się w swojej celi na więziennym prześcieradle w kąciku sanitarnym, do którego nie docierały kamery monitoringu. W jego organizmie znaleziono toksyczną ilość środków psychotropowych.

Trafienie do Płocka jest jak "wyrok śmierci"?

Kawałkami prześcieradła co noc dziurkę od klucza zamykał z kolei Robert Pazik (pseud. "Pedro") – kolejny ze skazanych w sprawie Olewnika. 19 stycznia 2009 roku także i jego znaleziono martwego w celi. Choć uznano, że mógł on popełnić samobójstwo, to jednak według relacji świadków w nocy, kiedy zginął Pazik w stronę jego celi zmierzali zamaskowani mężczyźni w ciemnych kominiarkach – pisał w 2011 roku "Dziennik Gazeta Prawna".
Najbliższa rodzina Pazika twierdziła, że osadzony bardzo bał się trafienia do Zakładu Karnego w Płocku (wcześniej siedział w więzieniu w Sztumie). W rozmowie z rodziną jeszcze za życia stwierdził, że przewiezienie go do Płocka oznacza dla niego "wyrok śmierci".
– Nie wierzę w te wszystkie samobójstwa. Samobójcom ktoś pomógł. W Zakładzie Karnym w Płocku dzieje się coś niewyobrażalnego – mówił przed laty Włodzimierz Olewnik, ojciec zamordowanego w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Czytaj także: