Prezydenci Polski i Litwy wspólnie apelują do białoruskich władz. Podobnie szefowie MSZ. Współpracę obu krajów w sprawie ostatnich wydarzeń na Białorusi widać od samego początku. Prezydent Litwy poparł również inicjatywę szefa polskiego rządu. I bardzo dobrze, że tak jest. Ale apele to jedno, a konkretne działania drugie. A tu mała Litwa, niespełna 3-milionowy kraj, wyprzedza inne państwa.
Prezydenci Polski i Litwy, ale też Łotwy i Estonii, wspólnie zaczęli działać w sprawie Białorusi. Wiadomo, że rozmawiali już o tym nie raz i – jak powiedział szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski – uzgodnili, że będą podejmować dalsze, wspólne kroki na rzecz rozwiązania sytuacji.
Powstał już 3-punktowy "plan regionalny" dla Białorusi. Prezydenci wzywają białoruskie władze m.in. do natychmiastowego uwolnienia zatrzymanych uczestników protestów, zaprzestania dalszych prześladowań i wznowienia dialogu ze społeczeństwem.
Ofensywa dyplomatyczna trwa i jest godna pochwały. Szef polskiego rządu zaapelował o zwołanie nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej w sprawie Białorusi, co również poparła Litwa. Mateusz Morawiecki dzwonił też do Polaków na Białorusi, proponował pomoc.
Ale to Litwa ze swoimi działaniami jest dziś bardziej widoczna za granicą. To ona podejmuje najbardziej konkretne działania. Staje się głównym graczem, choć to Polska prowadziła kiedyś intensywną politykę wschodnią i odgrywała w niej najważniejszą rolę.
"Litwa staje się rzecznikiem wolnej Białorusi w UE. Polska nie ma dziś polityki wschodniej, a nasze władze są dla Zachodu niewiarygodne" – czytam komentarze. Tak odbiera to wielu Polaków.
"W polityce wschodniej UE Litwa zajęła miejsce Polski" – ocenia wręcz Paweł Wroński w "Gazecie Wyborczej". Pisze, że przez lata byliśmy w UE ambasadorem spraw białoruskich i ukraińskich, ale pod rządami PiS sami się z tej roli wycofaliśmy.
Gdy po wyborach prezydenckich na Białorusi Litwa przyjęła u siebie Swiatłanę Cichanouską, już wtedy Onet analizował: "Polska w światowej grze o Białoruś gra drugie skrzypce".
Co takiego robi Litwa?
Prezydent Litwy i szef MSZ działają
Śledząc media społecznościowe litewskich polityków, można mieć wrażenie, że sprawa Białorusi jest dziś dla nich najważniejsza. Zauważają to również zagraniczne media.
"Litwa jest i zawsze będzie otwarta dla walczących o wolność, demokrację i prawa człowieka. Doskonale wiemy, że tysiące ludzi na Białorusi doznało dziś przemocy, uwięzionych, pobitych, torturowanych" – podkreślił w ostatnim wpisie na FB prezydent Gitanas Nausėda.
Jego wywiad dla stacji Sky News obiegł całą Europę. Nausėda, nie bawiąc się w ładne słowa, powiedział wprost, że nie można nazywać Łukaszenki legalnym prezydentem, ponieważ na Białorusi nie było wolnych, demokratycznych wyborów.
Mocna wypowiedź zdobyła uznanie w sieci. Ale nie chodzi tylko o słowa. Szef MSZ Litwy zaproponował właśnie utworzenie unijnego funduszu pomocy dla osób represjonowanych na Białorusi, które utracili pracę i dochód.
Sam o Białorusi mówił już m.in. na antenie CNN i innych mediów. "Nie ingerujemy w wewnętrzne sprawy Białorusi, ale nie możemy stać z boku i obserwować, co się dzieje" – tłumaczył w Euronews.
Na Twitterze ogłosił też wsparcie Litwy dla osób rannych podczas ostatnich brutalnych zajść na Białorusi.
Linas Linkievicius zapowiedział również, że Litwa zaproponuje wprowadzenie sankcji dla indywidualnych białoruskich polityków. "Nie potrzebujemy kolejnego oświadczenia, potrzebujemy działania" – cytuje go agencja BNS.
Już 12 sierpnia powiedział też, że Litwa gotowa jest zastanowić się nad możliwością przyjęcia represjonowanych Białorusinów. "A co my, Panie Ministrze?" – zapytała pod wpisem litewskiego Linkieviciusa europosłanka Róża Thun, zwracając się do ministra Czaputowicza.
Nadzwyczajna sesja parlamentu Litwy
Na Litwie coraz częściej słychać, że same słowa już nie wystarczą.
"Nie wystarczy już samo wyrażanie zaniepokojenia. Represje reżimu Łukaszenki i jego kontrolowanych struktur władzy wobec pokojowych demonstrantów na Białorusi stają się z każdym dniem coraz bardziej brutalne i nieludzkie" – powiedziała posłanka Ingrida Szimonyte. Jest inicjatorką zwołania nadzwyczajnej sesji litewskiego parlamentu.
Sesja ma się odbyć w najbliższy wtorek. Mają w niej uczestniczył przedstawiciele białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego.
Posłowie chcą, by do Mińska udała się delegacja, chcą powołać grupę, która zajmie się i monitorowaniem sytuacji. Jak podaje Aleksandra Akińczo, korespondentka PAP w Wilnie, w skład grupy mają wejść przedstawiciele wszystkich opcji politycznych reprezentowanych w parlamencie.
"Planowane jest zatwierdzenie stanowiska Litwy w sprawie nielegalności władzy Alaksandra Łukaszenki oraz wezwanie rządu Litwy i całej Unii Europejskiej do przyjęcia sankcji wobec przedstawicieli białoruskiego reżimu" – napisała.