Leki antydepresyjne to żadne pigułki szczęścia, dlatego nie powinno się ich łykać z myślą, że rozwiążą one każdy problem. Oczywiście, nie ma co do tego wątpliwości, że antydepresanty pomagają. Jest jednak pewien mały haczyk - ich zażywanie nie jest pozbawione skutków ubocznych. Wiele osób narzeka chociażby na to, że na antydepresantach ma się mniejszą ochotę na seks. – Przestałem o nim myśleć i cały czas kłócę się o to z partnerką – mówi jeden z naszych rozmówców.
Zaburzenia pożądania mogą być jednym z wielu efektów ubocznych przyjmowania leków antydepresyjnych (zwłaszcza tych z grupy selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI) oraz inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny i noradrenaliny (SNRI). W niektórych przypadkach mówi się, że pojawienie się działań niepożądanych to istna ruletka. Ale jak wiadomo, odpowiednio dobrane leki nie powinny wpędzać nas w kolejne (czasem nawet większe) problemy. Bo jaki byłby sens ich brania?
Co ciekawe, częstość występowania spadku libido związanego z braniem antydepresantów różni się w zależności od badań. Z analizy AJ Rothschilda wynika, że u 40 proc. badanych osób, które przyjmują leki, występują dysfunkcje seksualne. Nasi rozmówcy też ich doświadczyli.
Ze skrajności w skrajność
– Przedtem miałam ponadprzeciętne libido i dość często nachodziła mnie ochota na kochanie się z chłopakiem. Później poszłam do psychiatry i okazało się, że mam stany depresyjne, dlatego lekarz wypisał mi receptę na antydepresanty. Odkąd je biorę w ogóle nie mogę myśleć o seksie. Kompletnie nic. Samo słowo "seks" kojarzy mi się teraz z czymś mało przyjemnym i z czymś rutynowym. Nie czerpałam z niego frajdy od bardzo bardzo dawna – skarży się Dorota.
22-latka wyznaje też, że branie leków na depresję przyczyniło się do kryzysu w jej związku. – Partner miał swoje potrzeby, a ja nie miałam ich w ogóle. Nawet nie chciało mi się z nim całować – mówi.
Przypadek Wiktora był bardzo podobny. – Nigdy nie miałem problemu z popędem, ale gdy psychiatra przepisał mi antydepresanty, to po paru tygodniach od rozpoczęcia "kuracji" przestałem myśleć o seksie. Do dzisiaj cały czas kłócę się o to z partnerką. Stałem się aseksualny. Moja dziewczyna podoba mi się, ale mam problem z myśleniem o niej w sposób seksualny – przyznaje 24-latek.
Anna ma nieco inne doświadczenie związane z przyjmowaniem antydepresantów. Zadziałały one w sposób... dokładnie odwrotny niż u Doroty i Wiktora. – Zaczęłam mieć straszną chcicę. Nie mogłam przestać myśleć o seksie i o tym, czego to bym nie robiła ze swoim chłopakiem. On w pewnym momencie był mną trochę przerażony, bo byłam niewyżyta i mocno nalegałam na zbliżenie – tłumaczy.
– Później poszłam do lekarza i zmieniono mi leki. Teraz wszystko jest w normie, więc wydaje mi się, że moje wystrzelone w kosmos libido było wynikiem źle dobranych leków – dodaje.
Bartek i Patrycja też są na antydepresantach. On na SSRI, ona na SNRI. Oboje mówią, że w swoim związku mieli taki moment, w którym żadne z nich nie chciało się kochać. – Rzadko mieliśmy ochotę, a jak do czegoś dochodziło, to czasem musieliśmy się do tego zmuszać – zdradza 25-latek.
– Oboje myślimy, że to przez antydepresanty, ale wychodzimy też z założenia, że póki rozwiązują one nasze psychiczne problemy, to z brakiem seksu też sobie poradzimy. Są priorytety – kwituje.
"Każdy powinien zainwestować w siebie"
Barbara Bartel, seksuolożka z lecznicy profesorsko-ordynatorskiej Alfa-Lek, wyjaśnia, że antydepresanty mogą powodować pewne zaburzenia. – Dlatego, że stosuje się je w stanach depresyjnych. Poprawiają one nastrój, podwyższają napęd, łagodzą, usuwają jakieś lęki i niepokoje, a ich mamy bardzo dużo w okresie pandemii. Niektóre działają na nastrój, na podwyższenie popędu seksualnego i nie tylko – twierdzi.
Zapytana o to, jakie substancje mogą mieć wpływ na spadek libido podczas przyjmowania leków antydepresyjnych, odpowiada: – Na przykład progesteron to hormon, lek (jak zwał, tak zwał), który obniża nastrój. Pewne zaburzenia mogą wystąpić. Taki napęd psychoruchowy, ogólne pogorszenie stanu klinicznego. Estrogen natomiast to brak takiego działania psychicznego.
– Wróciłabym tu do psychoanalizy i do sprawy libido, czyli podstawowego pojęcia. Główny popęd w istocie seksualnej. On się kształtuje przez całe życie psychiczne człowieka, zarówno nieświadomie, jak i świadomie. I tu mogą pojawić się pewnego rodzaju problemy, z którymi przychodzą do nas młodzi i starzy ludzie – zaznacza ekspertka.
Co w przypadku, kiedy ludzi nie stać na terapię, a jedynym rozwiązaniem wydaje się być sięgnięcie po farmakologię? – Mowa tu o grupie gorzej usytuowanej. Te leki zawsze uzależniają. Każdy człowiek - obojętnie, jaki ma status społeczny - powinien zainwestować w siebie na zasadzie "poznania siebie". Jeżeli nie ma pieniędzy, to są poradnie zdrowia psychicznego – komentuje Barbara Bartel.
– W psychoanalizie - i to już na zachodzie wszyscy dokładnie wiedzą - jest to proces długotrwały. Nawet do trzech lat pracuje się z pacjentem. Dlatego te wizyty są na tyle drogie, bo podczas nich jak rentgenem prześwietlamy, co działo się we wczesnym dzieciństwie i rodzinie pacjenta – podkreśla.
Seksuolożka przypomina tez, że "każdy lek musi być dobrany w zależności od przyczyn, jakie ma pacjent". W internecie można przeczytać informacje o tym, że cynk i różne witaminy mogę mieć pozytywny wpływ na libido. Czy to się sprawdza? – Nie. Uważam, że to jest pewna fanaberia. Owszem, one pomagają w niektórych przypadkach, ale przede wszystkim trzeba pacjenta zobaczyć. Jego wyniki. Co mu podać i w jakiej dawce. Szukamy przyczyny i pomagamy – podsumowuje.