Aleksander Łukaszenka próbuje opanować sytuację w związku z nasilającymi się protestami. Prezydent odwiedza kolejne fabryki na Białorusi, ale podczas jednej z takich wizyt puściły mu nerwy, kiedy usłyszał nieprzychylne okrzyki. Przywódca zareagował w taki sposób, że obnażył swój bezlitosny stosunek do społeczeństwa.
Chodzi o incydent, do którego doszło 17 sierpnia, kiedy Aleksander Łukaszenka wizytował jedną z fabryk i spotkał się z robotnikami. Do sieci trafiło nagranie, na którym widać zgromadzonych obywateli. Jeden z mężczyzn zaczął krzyczeć w stronę prezydenta: "zastrzel się!". To moment, kiedy Łukaszenka zakończył wystąpienie i ze swoją obstawą kierował się do samochodu.
W pewnym momencie prezydent podszedł do robotników i zwrócił się do mężczyzny, który ośmielił się wznosić okrzyki pod adresem głowy państwa. – Nie martw się. Nie pobiję cię, to nie w moim interesie. Ale jeśli mnie sprowokujesz, okrutnie się z tobą rozprawię. Bądź mężczyzną, jest was cały tłum, a ja tylko jeden. Odłóż telefon – powiedział Łukaszenka.
Mężczyzna, który zwrócił się do prezydenta, to podobno pracownik Mińskiej Fabryki Ciągników Kołowych Andrej Sudam. W związku ze swoim zachowaniem miał zostać zatrzymany.
Przypomnijmy, że Łukaszenka zareagował już na największą manifestację w historii Białorusi i deklarację swojej rywalki Swiatłany Cichanouskiej, która zapowiedziała gotowość do wzięcia na swoje barki przywództwa opozycji. Prezydent ogłosił, że nowych wyborów nie będzie. – Dopóki mnie nie zabijecie, nie będzie innych wyborów – stwierdził.