Autorka "365 dni" wypoczywa z Baronem na Krecie. Przydarzyła jej się przykra sytuacja, którą podzieliła się na swoim InstaStory. Kiedy była ze swoim chłopakiem na basenie, polscy turyści cyknęli im fotkę z ukrycia. "Do nas wystarczy podejść i poprosić" – radzi.
Blanka Lipińska od kilku tygodni relacjonuje na Instagramie swój pobyt w ekskluzywnym kurorcie. Para wybrała to miejsce, gdyż mogą tam liczyć na intymną atmosferę, czy możliwość opalania topless bez wzroku wścibskich gapiów. Jednak i tam nie mogą odpocząć od sławy.
– Zdarzyła się dzisiaj sytuacja bardzo niekomfortowa dla nas. Poszliśmy sobie z Alkiem (Aleksander Baron - red.) na zjeżdżalnie wodne do siostrzanego hotelu za płotem. Była tam polska rodzina: pani koło pięćdziesiątki z córką nastolatką, która z ukrycia robiła nam zdjęcia – mówiła na InstaStory.
– Do nas wystarczy podejść i poprosić. Nie trzeba robić zdjęć zza pleców, a kiedy my widzimy, że są nam robione, to chować telefon i palić głupa. My jesteśmy ludźmi, my nie jesteśmy zwierzętami! I tak dzielimy się ogromną częścią naszego życia z wami i ufamy, że szanujecie to, kiedy my również mamy swój czas wolny. Właśnie po to, między innymi, jeździmy do takich hoteli jak ten – tłumaczyła poirytowana celebrytka. I dała radę na przyszłość: "ogromna prośba ode mnie i od Alka: wystarczy podejść i zapytać".