Prof. Zbigniew Rau nie zdążył jeszcze dobrze zasiąść w fotelu Jacka Czaputowicza, a już przypomniano mu jego dość niedawne zaangażowanie w kampanię do Parlamentu Europejskiego oraz udział w marszu narodowców w Łodzi.
Prof. Zbigniew Rau został nowym ministrem spraw zagranicznych. Trzeba zaznaczyć, że stanowisko to wymaga dość sporych umiejętności dyplomatycznych. Swoje Rau zaprezentował w 2019 roku, o czym donoszono w OKO.press. Portal stwierdził, że był to "najbardziej drastyczny przykład dezinformacji w kampanii do PE".
"Rau zapłacił na Facebooku za promocję postu, w którym przekonywał mieszkańców województwa łódzkiego, że trzeba przeciwstawić się europejskiej 'cywilizacji śmierci'. Podał przykłady, 'do czego doszła Europa' i wskazał na: legalizację zoofilii, eutanazję, postulaty legalizacji aborcji do końca ciąży oraz rozważania na temat legalizacji kanibalizmu" – czytamy na łamach portalu.
Polityk, jeszcze wtedy wojewoda łódzki, przekonywał w poście, że "Prawo i Sprawiedliwość jest ostatnią barierą, jaka chroni nas i nasze rodziny przed chaosem, który chce nam zafundować lewica".
Rau łagodnie o ONR
Z kolei dziennikarka Estera Flieger przypomniała sobie na Twitterze czasy, kiedy pracowała w łódzkiej redakcji "Gazety Wyborczej" i miała styczność z prof. Rauem.
"Byłego wojewodę, a obecnie szefa MSZ pamiętam z okresu pracy w łódzkiej 'Wyborczej'" - pisałam o jego udziale w marszu narodowców czy radiowej wypowiedzi na temat patrolu ONR na Piotrkowskiej i w Grotnikach - mówił wtedy, że to 'obywatelska odpowiedzialność'"– napisała Flieger.