Kompromitujące poglądy nowego szefa MSZ. To może skończyć się katastrofą
Eliza Michalik
21 sierpnia 2020, 09:01·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 sierpnia 2020, 09:01
Nominacja Zbigniewa Raua to moim zdaniem otwarte i jasne obranie przez rząd kursu na wyjście Polski z UE. I zapowiedź represji politycznych na całych grupach społecznych.
Reklama.
Awansowanie do tak wysokiej rangi kogoś tak otwarcie antyunijnego, kto ma kompromitujące, dyskwalifikujące go jako dyplomatę „poglądy” (poglądy biorę w tym wypadku w cudzysłów, bo nie są to opinie oparte na znajomości faktów, tylko prymitywne uprzedzenia) jest nie tylko znaczącym symbolem , ale i wskazaniem kursu jaki na stałe obrała Polska. Jest oczywiste, że Rau w roli ministra spraw zagranicznych nie ma możliwości pomóc interesom kraju, może im wyłącznie zaszkodzić. Pomoże za to na pewno w realizacji celu rządu, jakim jest niewątpliwie jeszcze większe skłócenie Polski z UE, a ostatecznie wyprowadzenie nas z Unii.
Rau w kampanii do PE zapłacił za upublicznianie i rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o tym, że „Europa” zalegalizowała zoofilię, eutanazję, pedofilię, możliwość usuwania ciąży do ostatniego miesiąca oraz rozważa legalizację kanibalizmu. Ma też niedopuszczalne, w świetle prawa nie tylko polskiego, ale i międzynarodowego opinie na temat osób LGBT, które m.in. nazywa zbiorczo przedstawicielami „cywilizacji śmierci”. Jest autorem wielu pogardliwych wypowiedzi, które w cywilizowanych krajach, do których Polska, dzięki postępowaniu władzy już się nie zalicza, nie byłyby akceptowane.
Jego nominacja pokazuje też jak wielkim błędem, było traktowanie szczucia i poniżania osób LGBT, a wcześniej sędziów, nauczycieli i krytykujących władzę dziennikarzy jak wypadek przy pracy, temat zastępczy.Ci, którzy tak myśleli popełnili wielki błąd. Myśleli, że ułagodzą PiS. Tymczasem ukręcili na siebie bat, bo z terrorystami się nie negocjuje.
Istotą tych sporów, również dzisiejszej nagonki, porównywalnej już moim zdaniem z marcem 68’, na osoby LGBT, jest bowiem pytanie o szacunek dla prawa i nas wszystkich do siebie nawzajem. Oraz pytanie o to, czy nacjonalistyczni, fundamentalistyczni politycy i ich równie nacjonalistyczni i fundamentalistyczni wyborcy mają prawo prześladować innych w imię swojej nienawiści i pogardy, i czy jeden człowiek, choćby i u władzy, ma prawo mówić drugiemu jak ma żyć. A właściwie: czy my, swoją zgodą, im to prawo damy?
Czytaj także: Morawiecki podał nazwiska nowych ministrów zdrowia i dyplomacji. Są prawie anonimowi
Dlatego walcząc o coś tak pozornie odległego, jak przyzwoite traktowanie innych ludzi, walczymy tak naprawdę o swoją podmiotowość i swoje własne dobre życie.
Bo jeśli ktoś sądzi że na upokarzaniu osób nieheteronormatywnych skończą się prześladowania i polityczne represje, jest w błędzie.Już za chwileczkę, już za momencik, politycy PiS nas wszystkich będą traktować dokładnie tak samo, jak dziś traktują osoby LGBT, a wcześniej innych. Daję wam na to moje słowo.Każdy, kto odwraca się z obojętnością od losu poniżanych i krzywdzonych mniejszości, które dziś muszą wyjeżdżać z kraju, żeby uniknąć upodlenia (i wyjeżdżają, to się dzieje), odwraca się od praw obywatelskich, które pazerna, dyktatorska władza zabierze w końcu i jemu.
Każdy, kto wpisuje się w pisowską logikę utrzymywania władzy przez napuszczanie ludzi na siebie nawzajem, będzie odpowiedzialny za ludzi, których będą prześladować i niszczyć, jak już skończą z osobami LGBT. Za kobiety, niepełnosprawnych, cudzoziemców, bezdzietnych, górników, lekarzy, rolników, inteligentów, profesorów, lewaków, wyznawców innych religii – któż to wie? Za cały proces, który jak sądzę, zakończy się (jeśli nikt PiS-owi nie przeszkodzi) opuszczeniem przez Polskę UE. Którego Pan Rau będzie moim zdaniem jednym z gwarantów.Nikt nie będzie bezpieczny, nikt nie będzie miał pewności.