
Atmosferić – taki przydomek zyskał sobie w pewnym momencie Sławomir Peszko. Dotyczy robienia atmosfery w szatni piłkarskiej, ale niekoniecznie w każdym momencie nacisku na profesjonalne podejście do futbolu. W rozmowie z Izą Koprowiak z "Przeglądu Sportowego" najciekawszy wydaje się właśnie wątek, który może coś sugerować w tej ostatniej kwestii.
REKLAMA
Jak powiedział były reprezentant Polski, to Piotr Stokowiec wyrzucił go z Lechii Gdańsk. Pilkarz żalił się, że odkąd Stokowiec przyszedł trenować Lechię Gdańsk, wszystko zaczęło się psuć. – Najpierw wyrzucił Marko Paixao, potem zrezygnował z kolejnych: Mili, Grzegorza Wojtkowiaka, Krasicia, Wawrzyniaka, mnie, Augustyna, Sobiecha, Wolskiego, Lipskiego. Większość z nas osiągnęła więcej od trenera Stokowca. Nie było relacji, nie było rozmów – mówił znany piłkarz.
Po czym wyraźnie zaczął się skarżyć, że w czasach gdy grał w Bundeslidze w FC Koln (2013-2015), potrafiono tam docenić awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. – Po tym sukcesie władze klubu zapytały nas, gdzie chcemy lecieć w nagrodę. Odpowiedzieliśmy, że do Las Vegas. Wszystkie imprezy były nasze, lecieliśmy biznes klasą. To było prawdziwe świętowanie, prawdziwy, zasłużony luz – zauważył.
Po czym przeciwstawił temu Lechię Gdańsk, w której grał z przerwą na wypożyczenie do Wisły Kraków w latach 2015-2020. I wyraźnie wskazał, że przygotowywać się do sezonu wolał na Bali niż w Cetniewie. Naprawdę.
– A kiedy Lechia miała okazję lecieć na tournee na Bali, bo w klubie jest Indonezyjczyk, od razu było słychać: "to nie ma sensu, bo to inna strefa klimatyczna, lepiej jechać do Cetniewa, gdzie jest atmosfera pracy". Tak naprawdę na dłuższą metę nie da się funkcjonować, to w pewnym momencie wszystkich zaczyna męczyć – wyznał Peszko z rozbrajającą szczerością.
Czytaj także: "Nie przeszkadzaj, jak polewam". Jacek Gmoch ma kika bolesnych słów dla Sławomira Peszki
źródło: "Przegląd Sportowy"
