– Jest moim talizmanem, moim krucyfiksem, więc go ze sobą noszę – tak o swoim najmłodszym synu Mikołaju mówił kiedyś Aleksander Łukaszenka, dyktator Białorusi. Teraz Kola jest za duży na to, by go nosić. A przy okazji protestów Białorusinów przeciw sfałszowaniu wyborów pokazał, że zamierza chronić ojca nie tylko symbolicznie, ale i dosłownie. Świat obiegły zdjęcia, na których nastolatek towarzyszy Łukaszence uzbrojony niczym żołnierz.
Gdyby z bronią biegało dziecko kogokolwiek innego, osobie, która mu jej użyczyła, groziłoby nawet kilka lat więzienia. Ale chodzi o syna dyktatora, a w dyktaturach władza prawa przestrzegać nie musi. Ale kwestia legalności tego, co w niedzielę stało się na Białorusi, pozostaje na marginesie wydarzeń. Ważniejsze jest znaczenie polityczne tej demonstracji. "Jeżeli służba prasowa Łukaszenki rozpowszechnia takie obrazki, to wyobrażacie jakie tam są nastroje? 16–letni Kola Łukaszenka: dziecko–żołnierz?" – napisał na Twitterze dziennikarz Andrzej Poczobut dołączając do wpisu filmik z ubranym w kamizelkę kuloodporną i hełm synem dyktatora.
Urodzonemu w 2004 roku Mikołajowi Łukaszence do pełnoletności wciąż jeszcze daleko – ostatniego dnia sierpnia skończy 16 lat. Lwią część swojego życia chłopak funkcjonuje jako osoba publiczna. Zadebiutował w tej roli już jako 4–latek. – Od początku był maskotką ojca – mówi naTemat Kacper Sienicki, absolwent Studium Europy Wschodniej na Uniwersytecie Warszawskim, którego losy po zatrzymaniu na Białorusi śledziła cała Polska.
Dziecko na salonach
Brzdąc jeździł z Łukaszenką na oficjalne spotkania na najwyższym szczeblu, towarzyszył na międzynarodowych zjazdach i razem z nim składał wizyty u prezydentów i premierów. Uścisnął rękę Baracka Obamy i wymieniał uśmiechy z Dmitrijem Miedwiediewem. Od tego ostatniego dostał złoty pistolet. Po głowie głaskał go poprzedni papież, Benedykt XVI.
Choć dorastał w świetle kamer, paradoksalnie jest osobą, o której wiadomo niewiele. Więcej za to wiadomo o tym, jak ojciec chce, by był postrzegany. – Kola jest ukazywany przez władzę jako wzór młodego człowieka, który jest świetny zarówno w grze na pianinie, jak i grze w hokeja. Jaki jest naprawdę? Trudno powiedzieć. Nie udziela się medialnie w inny sposób, niż podczas oficjalnych wizyt, spotkań ze światowymi przywódcami i wizytowania kołchozów – opisuje Sienicki.
Stworzony do rządzenia
Mikołaj Łukaszenka od początku był przygotowywany do wielkiej kariery. Kilka lat temu wprost powiedział o tym Michaił Gorbaczow, który krytykował przywódcę Białorusi za represje wobec opozycji po wyborach w 2010 roku. – Aleksander Łukaszenka szykuje najmłodszego syna na swojego następcę – oznajmił rosyjski polityk, twarz pieriestrojki. Jego obecność na ważnych wydarzeniach nie umykała uwadze mediów. "Jest prawdopodobnie jedynym dzieckiem na świecie, które weszło w skład oficjalnej delegacji podczas obrad Zgromadzenia Generalnego ONZ" – pisał o nim niegdyś Andrzej Poczobut w "Gazecie Wyborczej".
Udający żołnierza Kola broni więc nie tylko swojego ojca, ale i swojej przyszłości na nieformalnym białoruskim tronie. Jeśli opozycji udałoby się wywalczyć uznanie zwycięstwa Swietłany Cichanouskiej, na władzę, przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości, syn Łukaszenki nie miałby co liczyć. Dla niego to, co dzieje się teraz na białoruskich ulicach, to walka o wszystko.
Matka Mikołaja Łukaszenki
Choć Kola od małego pojawiał się w świetle kamer, jego życie kryje przynajmniej jedną dużą tajemnicę. Nadal oficjalnie nie wiadomo kim jest matka Koli. Pewne jest tylko, że chłopak jest owocem pozamałżeńskiego związku. Pozostali synowie Aleksandra Łukaszenki, urodzeni przez jego żonę, to już mężczyźni po 30–tce. Jak podkreśla Sienicki, dyktator "pomaga" wszystkim swoim dzieciom, ale sposób, w jaki promuje Mikołaja jest bezprecedensowy.
Brak oficjalnych informacji o matce chłopca nie znaczy, że nie pojawiły się domysły. Mówi się, że matką Mikołaja jest lekarka Irina Abelska, która osobiście nadzorowała stan zdrowia białoruskiego przywódcy. A po tym romansie białoruskiego dyktatora przyszły kolejne. Aleksander Łukaszenka nie silił się na udawanie, że dochowuje wierności Galinie Rodionownej, którą poślubił w 1975 roku. Tożsamość matki Mikołaja pozostaje nieznana, ale nieślubny syn dyktatora szybko stał się jego oczkiem w głowie.
Urodzony przywódca
Migawki i zdjęcia z uzbrojonym Kolą, który chroni ojca, nie dokumentują pierwszej sytuacji, gdy chłopak bawi się w żołnierza. Można powiedzieć, że jest to rola, z jaką syn Łukaszenki zdołał się oswoić. Jako kilkuletnie dziecko nosił specjalnie skrojony mundurek głównodowodzącego białoruskiej armii. A wojskowi oddawali mu honory. Przy tym to, jak polscy żołnierze musieli traktować rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza, to pikuś.
Kacper Sienicki mówi, że Mikołaj Łukaszenka od lat jest tematem internetowych memów, a po tym, jak prężył się przed obiektywem z kałasznikowem, zjawisko tylko się nasiliło. – Białorusini mają do niego dwojaki stosunek: współczują mu, i się z niego śmieją. Współczują, bo od małego musiał grać w teatrzyku politycznym ojca. Żałują go, bo stracił dzieciństwo. Śmieją się, bo z pełną powagą uczestniczy w absurdalnych sytuacjach, takich jak ostatnio – twierdzi Sienicki. Ekspert wspomina, że gdy niedawno siedział w białoruskim areszcie, to zastanawiał się wspólnie ze współosadzonymi czy Kola Łukaszenka w ogóle ma jakichś kolegów, bo przy wychowaniu, jakie odebrał, można w to wątpić.
Jaka przyszłość czeka Kolę Łukaszenkę? To w dużej mierze zależy od tego, co stanie się z jego ojcem – czy pod naporem protestów społecznych będzie musiał oddać władzę, czy znowu skutecznie rozprawi się z opozycją. – Białorusini przewidują, że w razie czego Kola napisze książkę "Syn dyktatora" i będzie zarabiał na wspomnieniach – konkluduje Sienicki.