Jako zapowiedziane uzupełnienie do listy polskich bazarków dziś impresje z malowniczych targowisk w Europie i basenie Morza Śródziemnego. Lista ta nie wyczerpuje oczywiście przebogatych możliwości, które w tym względzie oferuje świat, wskazuje natomiast najciekawsze miejsca, polecone dla nas przez Magdę Gessler i Karola Okrasę i wyszperane redakcyjnymi siłami.
– To miejsce, gdzie naprawdę pilnuje się świeżości produktów – mówi Magda Gessler. – Zdarzają się tam ryby, które złowiono cztery godziny wcześniej; najstarsze mają maksymalnie dobę – przekonuje. Większość turystów przybywających do stolicy Katalonii trafia do Boquerii, gdzie świeże orzechy, kawałki ananasa czy plaster sera smakują znacznie lepiej niż gdzie indziej. Nie każdy wie jednak, że na tyłach targowiska działa restauracja Egipto, gdzie za 1 euro zjemy przysmaki z targu.
Mercamadrid, Madryt, Hiszpania
– To swoiste państwo w państwie – opowiada z kolei entuzjastyczny Karol Okrasa. – Kilkanaście hal, w każdej osobno ryby, mięsa, zorganizowane zgodnie z logiką "aukcji" – kto pierwszy, ten kupuje za najlepszą cenę. To takie madryckie "Bronisze", dla kucharza i restauratora to istny raj!
Mercado San Antón, Chueca, Madryt, Hiszpania
Nowy piętrowy pasaż handlowy w dzielnicy Chueca to miejsce z gatunku raczej snobistycznych. – Produkty zaklasyfikowane są tu w porządku niemal encyklopedycznym – zauważa Magda Gessler. – Gdzie indziej znajdziecie za to 30 gatunków mięsa na hamburgery? 1200 gatunków sera? Ścianę zielonej rzymskiej sałaty, która wyrasta z mchu i którą na życzenie ścina się jak kwiat? – pyta restauratorka. Targowi towarzyszy część restauracyjna – Cocina de San Antón – dokąd możemy zanieść zakupione przed chwilą produkty i poprosić o ich ugotowanie. Zapłacimy tylko za napój towarzyszący daniu, a sposób przyrządzenia dania możemy wybrać sami!
Les Halles de Lyon-Paul Bocuse, Lyon, Francja
Skupisko sklepów i restauracji, nazywane “brzuchem Lyonu”, również polecił nam Karol Okrasa. – Kto szuka miejsca, w którym mógłby kupić świetne produkty, ale i zjeść je na miejscu, nie może ominąć Hal Paula Bocuse'a. Zjemy tam na stojąco świeże ostrygi i popijemy je od razu świetnym winem, ale i znajdziemy świeże ryby czy pasztety z foie gras – zaznacza kucharz. Hale nazwano na cześć jednego z największych mistrzów kuchni, jacy żyli we Francji, dziś 86-letniego Bocuse'a. Wiele z miejsc, w których robił zakupy do swoich restauracji, nadal z powodzeniem funkcjonuje.
Funchal, Madera
Targowiska na Maderze słyną głównie ze swoich kwiatów, ale Magda Gessler przekonuje, że to nie jedyna z ich atrakcji. – W Funchal można kupić niesamowite rzeczy: afrykańskie owoce bez groźby, że dostajemy je wraz z insektami, skrzyżowanie ananasa z bananem, 28 gatunków marakui – wylicza. Rybacy z tej położonej na Atlantyku wyspy mają dostęp do wód głębinowych, więc ryby, które trafiają do ich sieci, nie przypominają niczego, co widujemy na kontynencie. – To jakieś prehistoryczne istoty – mówi kuchenna rewolucjonistka. – Podobnie tutejsze warzywa: hodowane na bardzo cienkiej warstwie maderskiej gleby, nawadniane kanałami, wyglądają jak to, co zapewne gościło na europejskich stołach w średniowieczu – spekuluje Magda Gessler.
Medina w Tetuan, Maroko
Wpisana na listę dziedzictwa UNESCO medina (stara część miasta, mieszcząca m.in. bazary i główny meczet) w Tetuanie to adres, pod który, zdaniem Karola Okrasy, powinni udać się wszyscy poszukiwacze kulinarnych przygód. – Nie ma ciekawszego miejsca, jeśli chce się przeżyć coś szalonego. Tylko tam zdarzyło mi się kupić lekko podwiędłą kolendrę, sprzedawaną z gazety przez berberyjską przemytniczkę, po kolana ubrudzoną w błocie!
Marrakesz, Maroko
– To życie tego miasta, tu jest wszystko – mówi z zachwytem Magda Gessler. Ofertę gigantycznego targowiska w Marrakeszu uzupełniają dziesiątki wyspecjalizowanych restauracji: ze ślimakami, baranimi głowami czy kulinarnymi afrodyzjakami. – To ożywiony bajkowy bazar z 1001 nocy, taki, jak go sobie wyobrażaliśmy jako dzieci – podkreśla Gessler, snując wizje piramid przypraw, wirujących kolorów, dźwięków i zapachów. – Znajdziecie tu nawet węże tańczące do muzyki zaklinacza! – śmieje się restauratorka.
Shuk Ha'Carmel, Tel Aviv, Izrael
Centralne targowisko Tel Avivu żyje od poniedziałku do niedzieli, z wyłączeniem szabasu, kiedy zamienia się w przerażające śmietnisko. W godzinach pracujących to natomiast źródło najświeższych owoców, warzyw prosto z uprawy, chleba pieczonego nieopodal i kosmetyków znad Morza Martwego. Wieczorem można dostać różne produkty sporo taniej – nam zaprzyjaźniona pani o rosyjskim akcencie sprzedawała tuzin chlebków pita i pięć bułek za równowartość kilku złotych. W alejkach między stoiskami kryją się nierzadko świetne restauracje, a w pobliskim Yemenite Quarter w wąskich bezimiennych uliczkach można upolować najsmaczniejszy humus w mieście.
Karaköy Balik Carsi, Stambuł, Turcja
Niewiarygodne miejsce dla wielbicieli morskich przysmaków. Dziesiątki ryb i skorupiaków piętrzą się na kameralnym targu Karaköy w pobliżu mostu Galata, na którym często widzi się panów z wędką. Rybkę z bazarku można tu też otrzymać opieczoną w bułce – jak jakąś lokalną odmianę hamburgera – a w mieszczących się na nabrzeżu restauracjach podadzą nam je przyrządzone na bardziej wyrafinowane sposoby. Rewelacyjne miejsce na wieczór, gdy słońce zachodzi nad dzielnicą Sultan Ahmet.