Jerzy Kalibabka chwalił się, że spał z dwoma tysiącami kobiet i ma 28 dzieci. Nie wiadomo, ile w przechwałkach legend z czasów PRL jest prawdy, ale faktem jest, że dwoje jego pociech może wystąpić w najnowszej edycji "Top Model".
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Gracja i Jacek Kalibabka do tej pory unikali mediów. Wkrótce jednak mogą zawojować polskim show-biznesem - wszystko za sprawą występu w "Top Model". Oboje zgłosili się na castingi. Nie znaczy to więc, że na sto procent pojawią się w programie TVN, ale z pewnością mają duże szanse.
"Gracja i Jacek nie przykuli jednak uwagi jurorów wyłącznie dzięki słynnemu nazwisku. Należy przyznać, że oboje mogą pochwalić się warunkami na karierę w świecie modelingu. Oboje są bardzo aktywni w mediach społecznościowych, gdzie prezentują swoje wdzięki i wysportowane sylwetki" informuje Plejada. Nowa edycja "Top Model" startuje w środę. Wtedy też poznamy uczestników popularnego show.
Rybak, przestępca, uwodziciel
Biografia zmarłego w 2019 roku Jerzego Kalibabki była tak fascynująca, że jeszcze za życia doczekała się ekranizacji. Na kanwie jego burzliwego życiorysu powstał kultowy serial "Tulipan" z 1986 roku. Taki też miał pseudonim. Czym zasłynął?
Pochodzący z DziwnowaJerzy Kalibabka od najmłodszych lat pracował na morzu. Szybko jednak "przebranżowił" się z rybaka w przestępcę. Jego pierwsze kradzieże i oszustwa rozpoczęły się na przełomie lat 70. i 80. nad polskim morzem. Jego celem stały się starsze od niego kobiety i turystki z Niemiec. Mierzący 175 cm wzrostu "Tulipan" miał talent do uwodzenia, prowadził wystawne życie, bawił się w najlepszych klubach. Podrywał i okradał kobiety wypoczywające w nadmorskich i górskich kurortach. Okradał również właścicieli kwater czy domów, w których się zatrzymywał. Często pomagały mu w tym kochanki. A tych w swoim życiu poznał bez liku.
"U jednej jadłem śniadanie, u drugiej obiad, a u trzeciej kolację, następnego dnia szedłem do czwartej, piątej i szóstej, potem zmieniałem kolejność i tak w kółko. Od każdej pożyczałem pieniądze, których nigdy nie zwracałem. Nie musiałem ich zwracać, bo przecież z nimi spałem" – opowiadał Jerzy Kalibabka.
"Tulipan" wpadł 15 kwietnia 1982 roku, lista jego ofiar obejmowała ponad 200 nazwisk. Za gwałty, uwodzenie nieletnich, oszustwa i wyłudzenie 15 mln zł został skazany na 15 lat więzienia. Nie przyznał się tylko do gwałtów. Na sali sądowej tłumaczył, że trudno było ustalić granicę pomiędzy przyzwoleniem na seks a przymusem. Twierdził, że kochał wszystkie kobiety, z którymi współżył. Wyszedł po 9 latach i 8 miesiącach na skutek amnestii. Zmarł 13 marca 2019 r. z przyczyn naturanych.
Kobiet uwiodłem kilka tysięcy. Po dwóch tysiącach przestałem je liczyć. W takiej Szczawnicy zaliczyłem wszystkie kelnerki we wszystkich domach wczasowych.