Na miejsce zamieszek w Kenosha w stanie Wisconsin dowiozła go matka. 17-latek miał ze sobą karabin i szybko go wykorzystał raniąc śmiertelnie dwóch mężczyzn (w wieku 26 i 36 lat). Świadkowie zdarzenia twierdzą, że strażnicy omijali go szerokim łukiem nawet wtedy, gdy z wyciągniętymi do góry dłońmi próbował się poddać. Aresztowano go dopiero następnego dnia. Nastolatek może być sądzony jak dorosły. Przedstawiono mu m.in. zarzut umyślnego zabójstwa pierwszego stopnia. Co wiemy o Kyle Rittenhousie?
W Stanach Zjednoczonych nadal wrze po dramatycznej sytuacji, do jakiej doszło pod koniec sierpnia w Kenosha w stanie Wisconsin, gdzie jeden z policjantów 7-krotnie postrzelił 29-letniego Afroamerykanina Jacoba Blake'a.
W zamieszkach, do których doszło podczas protestów oburzonych agresywnym zachowaniem funkcjonariuszy, zginęły 2 osoby (mężczyźni w wieku 26 i 36 lat). Strzelał do nich 17-letni Kyle Rittenhouse.
Mimo że nastolatek był uzbrojony i posiadał nielegalną broń, policja nie była wobec niego agresywna. Świadkowie zeznali, że chłopak po oddaniu strzałów poddał się i z uniesionymi do góry dłońmi podszedł do policyjnych furgonetek, funkcjonariusze ominęli go i oddalili się w stronę pozostałych osób demonstrujących na ulicach miasta. Nikt nie próbował mu nawet odebrać broni.
Zatrzymano go dopiero po upływie ponad doby od zdarzenia. Chłopak przebywał w oddalonym o 24 km od Kenosha domu należącym do jego matki (w Antioch w stanie Illinois).
Nastolatkowi przedstawiono w sumie 6 zarzutów, w tym umyślne zabójstwo pierwszego stopnia. Prokuratura z hrabstwa Kenosha chce, by nastolatek był sądzony jak dorosły. Grozi mu dożywocie.
Podwójne standardy amerykańskiej policji
Adwokat Jacoba Blake'a – Ben Crump – przekonuje, że w Stanach Zjednoczonych obowiązują podwójne standardy, skoro pozwala się na to, by po zamordowaniu 2 mężczyzn 17-latek wrócił do domu i poszedł spokojnie spać we własnym łóżku.
Prawnik przypomniał też sprawę 12-letniego Tamira Rice, który został śmiertelnie postrzelony przez policję, choć jego "broń" okazała się być tylko zwykłą zabawką.
Zwolennik Trumpa i #Blue Lives Matter – kim jest Kyle Rittenhouse?
17-latek w mediach społecznościowych nie kryje swoich republikańskich poglądów i poparcia dla Donalda Trumpa. Niejednokrotnie chwalił się fotografiami z wieców, na których występował obecny przywódca USA. Rzecznik Białego Domu podczas jednej z konferencji prasowych stanowczo zaprzeczył, by Kyle miał cokolwiek wspólnego z prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Rittenhouse od dawna jest zwolennikiem ruchu #Blue Lives Matter, który w przeciwieństwie do #Black Lives Matter popiera działania funkcjonariuszy w trakcie masowych zamieszek, jakie wybuchły w USA po śmierci George'a Floyda.
Jeden z miejscowych oddziałów policji ujawnił, że nastolatek był członkiem lokalnego programu kadetów. Pasjonował się bronią palną i potrafił sprawnie składać karabin.
Na miejsce zamieszek w Kenosha dowiozła go własnym samochodem jego matka. Kobieta wiedziała też, że syn jest uzbrojony i posiada nielegalną broń (jako niepełnoletni nie miał prawa mieć przy sobie strzelby).
Dziennikarzom, którzy widzieli go w Kenosha miał mówić, że dostał "zadanie" i ma pilnować budynków oraz udzielać pomocy medycznej protestującym. Oprócz sporego karabinu chłopak miał na sobie jednorazowe rękawiczki i tłumaczył, że jest gotowy pomagać osobom, które będą ranne w trakcie zamieszek.
Według dziennika "The Hill", kancelaria prawna (Pierce Brainbridge) reprezentująca Kyle Rittenhouse'a twierdzi, że 17-latek był obecny w miejscu zamieszek w Kenosha na polecenie jednego z właścicieli salonów samochodowych, który polecił nastolatkowi oraz jego przyjacielowi ochronę firmy. Przedsiębiorca miał wcześniej doznać sporych strat z powodu działań demonstrantów podpalających auta.
Mały terrorysta czy... nowy bohater?
Opinie na temat tego, co zrobił Kyle Rittenhouse, są podzielone. Amerykanie podzielili się na dwa obozy.
Jedni widzą w nim zwykłego mordercę i są oburzeni, że policja pozwoliła chłopakowi zabijać ludzi protestujących na ulicach, choć niemal w tym samym momencie doszło do wielokrotnego postrzelenia Afroamerykanina, który nie miał broni palnej i nie był agresywny.
Inni zaś widzą w 17-latku nowego bohatera chroniącego lokalną społeczność i wyrażają poparcie dla jego działań.
Nastolatka czeka teraz długi proces. Za zabójstwo pierwszego stopnia grozi mu dożywocie.