Uczniowie zlizywali pianę z kolan księdza-dyrektora. "To tylko kocenie" – odpowiedziała szkoła. Tradycja ta, stara jak świat, w szkolnych korytarzach wciąż ma się dobrze. Problem w tym, że czasem bardziej przypomina wojskową "falę" niż niewinne szkolne żarty.
"Jestem uczniem Gimnazjum nr 1 w Rzeszowie. Jeśli chodzi o kocenie, jest tu chyba najgorzej w całym mieście. Sam byłem już ofiarą trzy razy. Niestety, nie ma nauczycieli dyżurujących w szkole i starsze klasy robią, co chcą. Mój kolega doznał najgorszego, czyli tzw. spłuczki. Wszyscy z klas pierwszych boimy się wyjść z klasy. Chodzimy do szkoły w strachu, że nas pomalują, albo spuszczą głowę w toalecie" – zwierza się podkarpackiemu dziennikowi "Super Nowości" jeden ze świeżo upieczonych gimnazjalistów.
Koty ze Sparty, osły z Krakowa
Trwa tydzień, czasem miesiąc, a nawet cały rok. Szkolny zwyczaj otrzęsin, czyli rytualnego przyjmowania pierwszoklasistów do grona szkolnej braci, to obowiązkowy punkt w większości podstawówek, gimnazjów i szkół średnich. Jak mówią dyrektorzy i nauczyciele, chodzi tu o zabawę, w której dokuczenie "kotom" służy integracji ze starszymi uczniami.
Historia otrzęsin sięga starożytności. Już młodzi spartańscy chłopcy wychowani w kulcie siły i przemocy byli poddawani "koceniu". Pierwowzór dzisiejszych szkolnych chrztów nie jest jednak godny naśladowania, a w starożytnej Grecji Sparta także zresztą nie była wzorem wyrafinowania. Spartanie mieli za zadanie okradać przedstawicieli niższych warstw społecznych, a kiedy osiągali dojrzałość, przyjmowali chłostę przed ołtarzem Artemidy.
Z biegiem czasu rytuał coraz bardziej się cywilizował. W średniowieczu w Krakowie organizowano na przykład tzw. beanalia (przetrwały do dziś), w trakcie których młodym doczepiano ośle uszy. Szybko osła zastąpił kot.
Otrzęsiny, wersja soft
Jak wyglądają XXI-wieczne otrzęsiny? To zależy, w którym wariancie – łagodnym czy ekstremalnym. Ten pierwszy pierwszoroczniacy przyjmują zazwyczaj z uśmiechem na twarzy. Malowanie twarzy podczas otrzęsinowej dyskoteki czy śpiewanie piosenek trudno przecież uznać za prześladowanie. "Co jest takiego złego mieć napis kot na czole i wąsy? Przecież to tylko jeden czy dwa dni" – pyta na forum internetowym jeden z uczniów.
Sami nauczyciele też chętnie angażują się w organizację takich "cywilizowanych" otrzęsin. – W naszej szkole jest taki zwyczaj, że pierwsze klasy prezentują scenki z okazji Święta Niepodległości. Nie prowokuje to odczuć, że jest to rodzaj inicjacji czy kocenia – mówi naTemat Jan Wróbel, dyrektor I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie.
– U nas od wielu lat z powodzeniem organizowane są takie otrzęsiny. Za organizację odpowiadają uczniowie i pani wicedyrektor – usłyszeliśmy w gimnazjum nr 9 w Poznaniu.
Od kocenia do poniżenia
Liczne relacje uczniów świadczą jednak o tym, że od zabawy do prześladowania droga jest bardzo krótka. – Rozumiem, że się pije sok z cytryny z pieprzem, ale bardzo łatwo w otrzęsinach przekroczyć granice. Spowodować, że jedna z tych osób będzie miała poczucie władzy, a druga będzie nikim – stwierdza w rozmowie z naTemat Dorota Zawadzka, psycholog dzięcięcy.
To bardzo częsta opinia o zwyczaju "kocenia". W niektórych szkołach na porządku dziennym jest niszczenie szkolnych przyborów, zamykanie w toalecie, nadawanie obraźliwych przezwisk, mierzenie zapałką korytarza, a w końcu fizyczna przemoc. – Do mnie przyszła kiedyś jedna mama. Jej córka miała na czole wymalowane słowo "kot", które trudno było zmyć. Dziecko wróciło do domu upokorzone – dodaje Zawadzka.
Czytaj także: Godzina wychowawcza – fikcyjna, ale potrzebna
Otrzęsiny w wersji ekstremalnej to samonakręcająca się spirala. Kot wytrzyma swój pierwszy rok w szkole, bo wie, że za chwilę to on będzie tym starszym, silniejszym i zademonstruje swoją wyższość. To rodzaj zemsty. – W tym "rytuale przejścia" jest za dużo pokus – podkreśla Jan Wróbel.
Kot na szkolne życie
Iwona Ring, psycholog z warszawskiej Pracowni Psychologicznej Ego, mówi w rozmowie z naTemat, że w niektórych przypadkach kotem nie przestaje się być po ukończeniu pierwszej klasy. – Trzeba pamiętać, że młodzi ludzie różnią się wrażliwością, strategiami radzenia sobie z trudnymi przeżyciami. Jeśli trafi to na osobę wrażliwą, która nie wie, jak szukać pomocy, otrzęsiny mogą wywołać traumę. To zostaje w głowie młodego człowieka na lata nauki w szkole. Myślą: oni mnie nie akceptują, jestem gorszy, staję się ofiarą – zwraca uwagę Ring.
Psycholog jest zdania, że granica tkwi w emocjach uczniów. Bo jeśli agresor, oprócz zabawy, zaczyna odczuwać złość i satysfakcję, to znak, ze poszedł o krok za daleko. – Podobnie jest z tym prześladowanym. Sygnałem ostrzegawczym jest odczucie, że w koceniu nie ma już frajdy i zabawy – dodaje Ring.
Są takie szkoły, gdzie "kocenie" jest zakazane. Bo, jak przyznają zgodnie nasi rozmówcy, rolą nauczyciela jest zduszenie agresji w zarodku. Problem pojawia się wtedy, kiedy nauczyciel nie tylko nie zapobiega, ale jeszcze przykłada rękę. A tak było w przypadku księdza-dyrektora i słynnych już otrzęsin gimnazjalistów z Lubina.
Rozumiem, że się pije sok z cytryny z pieprzem, ale bardzo łatwo w otrzęsinach przekroczyć granice. Spowodować, że jedna z tych osób będzie miała poczucie władzy, a druga będzie nikim.
Iwona Ring
psycholog z Pracowni Psychologicznej Ego
Trzeba pamiętać, że młodzi ludzie różnią się wrażliwością, strategiami radzenia sobie z trudnymi przeżyciami. Jeśli trafi to na osobę wrażliwą, która nie wie, jak szukać pomocy, otrzęsiny mogą wywołać traumę.