
Podczas lockdownu zdałem sobie sprawę, że mimo sześciu lat w trzeźwości jest to dla mnie trudny czas, w którym walka z nałogiem nabrała innego wymiaru. A skoro jest trudny dla mnie, to jak bardzo nieznośny musi być dla tych, którzy dopiero rozpoczęli swoją drogę w walce z uzależnieniem, albo tych współuzależnionych, nagle zamkniętych w domu z pijącymi i ćpającymi? Pandemia była lekcją tego, że żaden nałogowiec nie chce być sam. Dlatego zdecydowaliśmy się z Julkiem powiedzieć im, że wcale sami nie są, że jesteśmy z nimi.
Temat uzależnień nie stanowi już tak wielkiego tabu jak przed laty i na szczęście ludzie zaczynają się powoli otwierać i chcą o tym rozmawiać. Bardzo mi zależy na tym, żeby uzależnienie i wychodzenie z niego nie łączyło się już ze wstydem. Chcę, żeby było zaliczane do zwyczajnych, normalnych przypadłości, które można i warto leczyć.