Julio Valdivia pracował dla gazety "Diario El Mundo". Miał 44 lata. Pisał o przestępstwach i przemocy w bardzo niebezpiecznym regionie opanowanym przez kartele narkotykowe i właśnie tam znaleziono jego ciało. Przy torach, z odciętą głową. To już kolejne w tym roku zabójstwo dziennikarza w tym kraju.
"Niech Bóg ma w opiece wszystkich dziennikarzy", "Mamy nadzieję, że zostanie wymierzona sprawiedliwość" – reagują czytelnicy "Diario El Mundo" na Facebooku. Gazeta zamieściła serię postów o tragedii i nekrolog.
"Dziennikarz El Mundo, który relacjonował dla nas z regionu Tezonapa, został zamordowany. Niestety dziś po południu znaleziono ciało Julio Valdivii z odciętą głowę" – dowiadywali się zszokowani czytelnicy. Informacja szybko obiegła świat.
Kolejne morderstwo dziennikarza w Meksyku
Ciało dziennikarza znajdowało się przy torach w Motzorongo, około 100 km od Veracruz we wschodnim Meksyku. W pobliżu leżał jego motocykl. Początkowo podejrzewano, że wpadł pod pociąg, ale szybko to wykluczono.
"Valdivia został ścięty. Był torturowany" – powiedział jeden z pracowników gazety.
Pod postami "Diario El Mundo" płyną kondolencje. "Straszna strata", "Pisał z taką pasją", "Żyjemy w tak niepewnej sytuacji, że nie można już pracować, nie myśląc o tym, że coś może ci się stać" – komentują czytelnicy.
Według statystyk organizacji Reporterzy bez Granic to piąta śmierć dziennikarza w Meksyku w tym roku i 25. w ciągu ostatnich ośmiu lat.
Od 2000 roku zginęło tu już ponad 100 reporterów i pod tym względem Meksyk należy do niechlubnej, światowej czołówki.
"Choć nie jest w stanie wojny, jest to jeden z krajów, gdzie zginęło najwięcej dziennikarzy" – podaje organizacja. Opisuje w raporcie, że to jedno z najniebezpieczniejszych państw w Ameryce Łacińskiej dla reporterów. Że ci, którzy zajmują się drażliwymi tematami dotyczącymi świata przestępczego, dostają ostrzeżenia i groźby, są zabijani z zimną krwią albo porywani i ślad po nich ginie.
"Potajemna zmowa między urzędnikami a zorganizowaną przestępczością stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa dziennikarzy i paraliżuje system sądowy na wszystkich szczeblach" – czytamy.
Tylko w 2019 roku, według Komitetu Ochrony Dziennikarzy (CPJ), około połowa wszystkich zabójstw dziennikarzy na świecie, miała miejsce właśnie w Meksyku.
"Tylko Syria i Afganistan są bardziej niebezpiecznymi krajami dla reporterów" – stwierdza w reportażu z ubiegłego roku Deutsche Welle.
Zastrzelili dziennikarza z zimną krwią
Zaledwie miesiąc temu w Meksyku zginął Pablo Morrugares, założyciel i redaktor portalu PM Noticias. Został zastrzelony w restauracji w mieście Iguala, w stanie Guerrero, przez dwóch uzbrojonych napastników, którzy weszli do lokalu i z zimną krwią oddali w jego kierunku strzały.
Morrugares zajmował się dziennikarstwem śledczym i działalnością grup przestępczych w regionie. Od 2015 roku dostawał pogróżki. Miał przyznaną policyjną ochronę. Ochroniarz zginął razem z nim.
"Wzywamy władze, by przeprowadziły śledztwo w sprawie morderstwa dziennikarza Pablo Morrugaresa i jego ochroniarza" – apelował Emmanuel Colombié, szef biura Reporterów bez Granic w Ameryce Łacińskiej.
Takie apele pojawiają się za każdym razem. Do skazania winnych dochodzi bardzo rzadko. Media podkreślały to, podając, że w sierpniu na 50 lat więzienia skazano mężczyznę oskarżonego o zlecenie zabójstwa znanej dziennikarki Miroslavy Breach w 2017 roku. Ona również pisała o korupcji i przestępstwach narkotykowych.
Wyrok był wyjątkowy. Jak podało BBC, około 90 proc. ataków na dziennikarzy to w Meksyku sprawy nierozwiązane.
Władze Veracruz reagują
Jak będzie teraz? Władze stanu Veracruz potępiły zabójstwo Julio Valdivii. Stanowy minister ds. bezpieczeństwa i jednocześnie szef policji nazwał je "tchórzliwym morderstwem". Zapowiedział też, że we współpracy z biurem prokuratora generalnego zrobią wszystko, by odnaleźć winnych.
Valdivia, jak podają media, pracował w terenie, w pobliżu granicy stanu Oaxaca, w którym od dawna dochodzi do przemocy ze strony zorganizowanych grup przestępczych.
Ale sam stan Veracruz, gdzie zginął, znany jest z walk między narkotykowymi kartelami. Według mediów to również jeden z najniebezpieczniejszych stanów dla dziennikarzy.
Właśnie tu 30 marca zastrzelona została María Elena Ferral Hernández, dziennikarka lokalnych gazet "Diario de Xalapa" i "El Heraldo de Poza Rica", która opisywała m.in. tajemnicze porwania. Ona również dostawała groźby.
Szła ulicą, gdy zamaskowani mężczyźni podjechali do niej na motorze i oddali w jej stronę strzały. Była pierwszą dziennikarką, która zginęła w tym roku w Meksyku i 18. od 2005 roku.