14-latka nie została zgwałcona, bo nie krzyczała, kiedy 26-latek, jej daleki krewny, się do niej dobierał. Tak miał tłumaczyć wrocławski Sąd Apelacyjny, który wyrok wydał kilka tygodni temu. Do uzasadnienia sądu dotarła "Gazeta Wrocławska".
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Karę trzech lat więzienia, która została orzeczona przez Sąd Okręgowy, Sąd Apelacyjny zmienił na rok w zawieszeniu, decydując się na nadzwyczajne złagodzenie kary.
"Czternastolatka nie została zgwałcona, bo nie krzyczała, kiedy 26-letni mężczyzna dobierał się do niej" – to fragment uzasadnienia wyroku dosłownie cytowany przez "Gazetę Wrocławską".
Do zdarzenia doszło w grudniu 2016 r., gdy 14-latka przyjechała do rodziny na święta. Z powodu braku miejsca 26-letni kuzyn i dziewczynka mieli pójść spać razem. Mężczyzna około godz. trzeciej nad ranem wrócił pijany z zakrapianej imprezy. I wówczas doszło do gwałtu.
Z relacji 14-latki, obrony oraz wyroku sądu wynika, że gdy 26-latek położył się do łóżka, zaczął całować i rozbierać dziewczynkę. Ta odpychała go i próbowała się odsuwać. 26-latek nie zważał na to i dokończył stosunek. Dziewczynka dopiero po kilku miesiącach powiedziała mamie, co się stało. Zawiadomiono policję i wszczęto śledztwo.
Sąd pierwszej instancji stwierdził, że 14-latka została zgwałcona przez kuzyna. Miała płakać i krzyczeć "nie chcę tego!". Podczas kolejnych rozpraw oskarżony nie przyznawał się do winy, chociaż obrona jako dowód przedstawiała rozmowę z internetowego komunikatora, w której przepraszał 14-latkę. Później mówił, że nie był autorem wiadomości.
Jak pisze "Gazeta Wrocławska', w uzasadnieniu sądu drugiej instancji wskazano, że choć doszło do współżycia z osobą poniżej 15. roku życia, to gwałtu nie było, gdyż wcześniejsze ustalenia w sprawie opierały się wyłącznie na "zeznaniu pokrzywdzonego dziecka'.