Dzień Szpilek wywołał dużo kontrowersji
Dzień Szpilek wywołał dużo kontrowersji Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta

#DzieńSzpilek to akcja charytatywna, która podzieliła Polaków. Jednak nawet pomimo kontrowersji, już przyniosła pozytywny efekt. Ludzie bojkotujący sklep Moliera2, wpłacali pieniądze bezpośrednio na konto fundacji. – Dzięki bezpośrednim przelewom tego dnia dostaliśmy niemal 20 tysięcy złotych – mówi naTemat Bartłomiej Dwornik z Fundacji "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową".

REKLAMA
Założenia trwającej jeden dzień akcji (25 września) były nieskomplikowane: wystarczyło zrobić sobie zdjęcie w szpilkach, wrzucić je jako post do sieci i oznaczyć je tagiem #dzienszpilek.
Sklep zadeklarował, że za każdą taką fotkę wpłaci 2 złote na konto wybranej fundacji. W zeszłym roku opublikowano ok. 15 tys. postów z okazji Dnia Szpilek, więc łatwo możemy policzyć, że Moliera2 przeznaczyła 30 tys. zł (dokładnie 31 150 zł). W tym roku ten wynik może być pobity kilkunastokrotnie.

#DzieńSzpilek w 2020 r. uzbiera milion złotych?

Biorąc pod uwagę szacunkową liczbę zdjęć z Facebooka (421 tys.) i Instagrama (174 tys.), dostajemy astronomiczną sumę 595 000 postów. Nawet jeśli zaokrąglimy je w dół do 500 tys., bo część np. nie dotyczyła akcji oraz odejmiemy zeszłoroczne fotki, to dostajemy okrągły milion złotych. Nic tylko się cieszyć, prawda? Jednak jest też druga strona medalu.
logo
Screeny z Facebooka i Instagrama
Już sam regulamin akcji zaczął wzbudzać kontrowersje m.in. duetu "Vogule Poland". Jest w nim zapis, że "w ramach Akcji za szpilki uważa się buty na obcasie o wysokości co najmniej 5 cm" oraz to, że pod uwagę będą brane tylko publiczne posty z Facebooka i Instagrama. Tak więc, jeśli wrzuciłaś/eś fotkę na Twittera lub TikToka i masz krótkie szpilki (ciekawe jak to będzie mierzone?), to nie jesteś brana/y pod uwagę.

To jednak naprawdę szczegóły przy wielu wątpliwościach natury czysto moralnej. Moliera2 słynie ze sprzedaży naprawdę drogich rzeczy. Kiedy wejdziemy do sekcji szpilek, od razu widzimy buty po kilka tysięcy złotych. Najdroższe, jakie znalazłem, to szpilki Christiana Louboutina z kryształami Swarovskiego za dokładnie 7 990 zł. Dlatego zeszłoroczne wsparcie to dla tej firmy drobniaki - ot, kilka par butów.
I tu dochodzimy do meritum: wielu komentatorów uważa, że akcja ze szpilkami jest tanim sposobem na nabicie zasięgów - przecież zdjęcia z paniami prezentującymi swe buty widział chyba ostatnio każdy bywalec mediów społecznościowych, a wiele osób googlało o co w tym chodzi i w ogóle dowiadywało się o istnieniu takiego sklepu. Rosła więc lub pogłębiana była świadomość marki u nowych odbiorców, a ekwiwalent reklamowy z tych wszystkich zdjęć, czy artykułów, to przecież jakieś miliony złotych. Szczególnie, że do akcji włączyli się celebryci i influencerzy, którzy normalnie biorą po kilkadziesiąt tysięcy złotych za jeden post sponsorowany.
Tak jednak robią firmy i korporacje na całym świecie od lat. Witamy w kapitalizmie i ocieplaniu wizerunku kampaniami społecznymi i akcjami charytatywnymi, czyli tak zwanym CSR (społeczna odpowiedzialność biznesu). I tu dochodzimy do meritum meritum: samej firmy Moliera2.

Kontrowersje wokół reklam Moliera2

W sieci pojawiło się dużo krytycznych postów dotyczących internetowego butiku, który dał się poznać za sprawą wielkich billboardów w centrach miast. Utrwalają stereotyp kobiety, której jedynym celem w życiu jest podobanie się facetom, dlatego sporo internautek bojkotowało akcję.
"Biorąc w niej udział przede wszystkim wspiera się markę, która: swój marketing opiera na seksistowskich hasłach, stereotypach płci i tym, co laski muszą sobie u nich kupić, żeby kolesie byli zadowoleni, ale się nie zorientowali, że przyszła kolejna paczka i za ile" – napisała aktywistka Karolina Więckiewicz. Zauważa też, że sklep "jest dla zdecydowanej większości z nas cenowo poza zasięgiem".

"Chciałabym po prostu zaprotestować przeciwko akcjom, które pod pozorem marketingu dobra wkładają nas w seksistowki pełen przemocy wzorzec. I trochę podprogowo mówią, że nie mam wyboru" – napisała na swojej tablicy Emilia Kulpa-Nowak.

"Gesty dobrego serca (które również rozumiem) i dobrze ograne PRowo akcje służą przede wszystkim nie sprawom, tylko nam. Służą nam do tego, żebyśmy się czuli dobrze. Ale problemów społecznych nie rozwiązuje się gestami dobrej woli i wspaniałymi intencjami, tylko rozwiązaniami systemowymi i odpowiednio skrojonymi politykami publicznymi" – kwituje na koniec publicysta Kamil Fejfer.
Czytaj też: Akcja Dzień Szpilek podzieliła internautów. Wyrazy uznania i oskarżenia o seksizm

Protest wobec akcji Moliera2 też przyniósł pieniądze dla fundacji

To dopiero druga edycja akcji. Jednym z jej założeń jest to, by za każdym razem beneficjentem był inny podmiot. Poprzednio była to fundacja onkologiczna Alivia. W tym roku pieniądze będą przelane na rzecz Fundacji "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową". Zadzwoniłem tam, by poznać ich zdanie na temat medialnej burzy.
– Wszyscy mamy świadomość, że to była akcja również marketingowa. Pamiętajmy jednak, że każdy grosz to dla dzieci kroczek do zdrowia – mówi mi Bartłomiej Dwornik z fundacji. – Gdyby każda akcja marketingowa i reklamowa, jakakolwiek by nie była, niosła za sobą pomoc potrzebującym, to bylibyśmy za takie wsparcie wdzięczni – dodaje.
Bartłomiej Dwornik
Fundacja "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową"

Z naszego punktu widzenia, to była zabawa. Zabawa, w której ludzie brali udział, by pomóc dzieciakom. Sami się do niej dołączyliśmy jako fundacja. Wszystkim, którzy bawili się, a przy okazji wsparli naszych podopiecznych serdecznie dziękujemy. Kwestie opinii na temat sklepu pozostawiam ekspertom od reklamy. My się tym nie zajmujemy. My pomagamy dzieciom chorym na raka.

Fundacja działa od 29 lat. Już sama jej nazwa mówi niemal wszystko, ale na czym konkretnie polega jej działalność? Pomaga maluchom leczącym się we wrocławskiej Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej. Pięć lat temu za jej wsparciem wybudowany został Przylądek Nadziei - najnowocześniejszy szpital zajmujący się onkologią dziecięcą w Polsce. Średnio leczy się w nim ok. 2 tysiące dzieci z całego kraju.
Pieniądze z Dnia Szpilek mają pójść na kupno nierefundowanych leków i terapii dla dzieci, a także na pionierski w skali kraju projekt o nazwie Klinika Mentalna. Polega na całorocznej opiece psychologicznej nad dziećmi i całymi rodzinami. – Od momentu kiedy ktoś wchodzi do Przylądka Nadziei, do momentu, kiedy opuszcza jego mury. Wola walki jest niesłychanie istotna w przypadku leczenia przewlekłych chorób – mówi mój rozmówca.
Co ciekawe, ludzie bojkotujący Dzień Szpilek, wpłacali pieniądze bezpośrednio na konto fundacji. Takich przelewów było kilkaset i niemal przebiły finansowo całą zeszłoroczną akcję. – Wpłaty miały tytuł "Dzień Szpilek" lub "Zamiast zdjęcia". Nie wszystkie były tak sygnowane, ale w porównaniu do "zwykłego" dnia widać było różnicę w ich liczbie. Szacuję, że dzięki bezpośrednim przelewom tego dnia dostaliśmy niemal 20 tysięcy złotych. Za to wsparcie też serdecznie dziękujemy – mówi Dwornik.
Pełną kwotę wsparcia z postów ze szpilkami poznamy 5 października. Zgodnie z deklaracją Moliera2, każde dwa złote za regulaminowe zdjęcie - bez żadnych ukrytych kosztów - trafi na konto fundacji. – Na to ogłoszenie czekamy jak na szpilkach – mówi na koniec Bartłomiej Dwornik z fundacji.
Próbowałem skontaktować się z działem PR Moliera2, ale nie uzyskałem odpowiedzi.