Czesi są przekonani, że Polska naruszyła zobowiązania związane z czterema dyrektywami europejskimi oraz także bezpośrednio Traktat UE. Chodzi o kopalnię w Turowie, na pograniczu polsko-czesko-niemieckim. Władze w Pradze protestują przeciwko decyzji polskiego Ministerstwa Klimatu, które wydało zezwolenie na działalność górniczą w Turowie na kolejne sześć lat. PGE chce tu kontynuować wydobycie do 2044 r.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Informację o skardze na Polskę do Brukseli przekazał czeski minister środowiska Richard Brabec. Jego zdaniem decyzja o wydobyciu została podjęta z naruszeniem unijnego prawa. Czeski minister przekonuje, że jego kraj miał prawo brać udział w opiniowaniu inwestycji w Turowie, czyli tuż przy granicy.
Tymczasem, jak twierdzi Brabec, Polska zatwierdziła zmianę planu zagospodarowania przestrzennego bez należytego zakończenia konsultacji międzypaństwowych i bez oceny wszystkich niezbędnych wymagań. Czesi są pełni obaw w związku z inwestycją PGE w Turowie. Uważają, że stanowi ona zagrożenie dla mieszkańców Czech ze względu na potencjalny deficyt wody. Problemem mają być także hałas, kurz i szkody w krajobrazie w postaci osuwisk.
Skargę do Komisji Europejskiej skierowały wspólnie czeskie Ministerstwo Środowiska oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Teraz czeska strona czeka na odpowiedź KE i po niej zdecyduje o ewentualnych kolejnych krokach. Komisja ma trzy miesiące na jej udzielenie. Nie wyklucza pozwu przeciw Polsce. – Polska bierze na siebie odpowiedzialność za wyrównanie prawdopodobnych szkód, które mogłyby wyniknąć z dalszego wydobycia w Czechach – mówi w ministerialnym komunikacie Richard Brabec.
W czwartek w Pradze ma gościć polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau. Sprawa kopalni w Turowie ma być jednym z tematów rozmów.