W sierpniu 2018 roku tą sprawą żyła cała Ameryka. 33-letni mężczyzna Chris Watts z Kolorado udusił swoją żonę i dwie małe córeczki. Opinia publiczna była zszokowana: to była zwyczajna, kochająca się rodzina. Co wydarzyło się 13 sierpnia 2019 roku domu rodziny Watts? Opowiada o tym szokujący film dokumentalny Netflixa "Morderstwo po amerykańsku. Zwyczajna rodzina", który ogląda się z wypiekami na twarzy.
13 sierpnia 2018 roku przyjaciółka Shannan Watts od rana próbowała dodzwonić się do ciężarnej 34-latki. Kilka godzin wcześniej, około drugiej w nocy, Nickole Atkinson, podrzuciła ją z lotniska pod dom – weekend spędziły na szkoleniu. Kiedy Shannan wciąż nie dawała znaku życia, Nickole zadzwoniła na policję.
Zaalarmowany przez Nickole Atkinson Chris Watts przyjechał z pracy i wpuścił do środka funkcjonariusza. Jego ciężarnej żony oraz dwóch córeczek: 4-letniej Belli i 3-letniej Celeste nigdzie nie było. Telefon, portfel i lekarstwa Shannan zostały w domu. – To się nie dzieje naprawdę – mówił zdenerwowany. Twierdził, że gdy wychodził o 5 rano, wszyscy byli w domu.
Tak rozpoczęła się sprawa, która dwa lata temu poruszyła całe Stany Zjednoczone. Zaginięcie Shannan (która była w 15. tygodniu ciąży z synem Nico), Belli i Celeste Watts, szybko okazało się być czymś znacznie więcej, niż zaginięcie – przerażającym morderstwem. Z czyich rąk? Męża i ojca, 33-letniego Chrisa Wattsa.
O tragedii w domu rodziny Wattsów w miejscowości Frederick w stanie Kolorado opowiada nowy film dokumentalny Netflixa "Morderstwo po amerykańsku. Zwyczajna rodzina". Mimo że zabójstwa Chrisa Wattsa są większości dobrze znane – w drugiej połowie 2018 roku mówiły o niej media amerykańskie i zagraniczne – dokument wstrząsa widzem do głębi.
Morderstwo i Facebook
Filmy dokumentalne z gatunku true crime (z ang. prawdziwe morderstwo) są nieustająco popularne. Wie o tym Netflix, w którego katalogu znajdziemy takich produkcji dziesiątki. Jednak "Morderstwo po amerykańsku" się wśród nich wyróżnia. I wcale nie tylko niewyobrażalną skalą tragedii.
Reżyserka Jenny Popplewell rezygnuje z "gadających głów" – policjantów, psychologów, świadków, którzy przed kamerą opowiadają, nieraz ze łzami w oczach, o tragicznych wydarzeniach. Nie chodzi z kamerą po Frederick, nie rozmawia z mieszkańcami, nie rekonstruuje zdarzeń. Nie komentuje tego, co widzi, nie ocenia.
Popplewell robi coś innego – prezentuje widzom zapis zdarzeń z sierpnia 2018 roku, posługując się jedynie prawdziwymi nagraniami audio i wideo, fragmentami programów informacyjnych, rozmowami z komunikatorów internetowych i SMS-ami. Nic nie edytuje, nie montuje. Widz widzi jedynie fragmenty zdarzeń, które sam musi "złożyć do kupy".
I to był strzał w dziesiątkę – zabieg Popplewell sprawia, że nowy dokument Netflixa ogląda się niczym kryminalny serial fabularny. Już na samym początku filmu oglądamy serię nagrań z Facebooka Shannan Watts. Uśmiechnięta kobieta opowiada o swoich córeczkach, psie, mężu. Zdjęć i wideo z jej mediów społecznościowych jest zatrzęsienie – Amerykanka relacjonowała prawie każdy moment swojego życia.
Watts opowiadała znajomym na Facebooku o swoich dawnych zmaganiach z chorobą (toczeń), wielkiej miłości do Chrisa Wattsa, ukochanych córkach... Dziewczynki skaczące na łóżku, przytulające psa, śpiewające piosenkę "Mój tatuś jest moim bohaterem", Chris i Shannan przytulający się, całujący, śmiejący... Romantyczne nagrania ze ślubu, radość Wattsa, gdy dowiedział się, że po raz trzeci będzie ojcem, wyznanie Shannan, że ma idealnego męża. Dziesiątki, setki treści.
Zabił żonę i dzieci
Jaki wyłania się obraz Wattsów z Facebooka? Zwyczajna, kochająca się rodzina. Przebojowa, nieco rządząca się żona, cichy, czuły i spokojny mąż, wesołe, urocze dziewczynki. Nic na Facebooku nie zwiastuje tragedii. Te zwyczajne nagrania robią na widzu piorunujące wrażenie. Oglądamy je z katastrofalnym poczuciem, że zaraz tą uśmiechnięta kobieta i jej dokazujące córeczki, tragicznie stracą życie.
Jednak najbardziej intrygujący na filmach i wideo nagrywanych przez Shannan jest Chris Watts. Jest absolutnie zwyczajny, wręcz idealny. Przemiły, kochany, rodzinny. Gdy widzimy, gdy całuje żonę, ćwiczy na siłowni, bawi się z dziewczynkami, zadajemy sobie pytanie: co się stało, że ten człowiek zabił?
Szokujące jest nagranie z kamery przyczepionej do munduru policjanta, który jako pierwszy odpowiedział na zgłoszenie Nickole Atkinson. Gdy 13 sierpnia 2018 roku do domu wraca Chris Watts i rozmawia z funkcjonariuszem, udaje, że nic nie wie. Szuka żony, martwi się. Widz-detektyw od razu próbuje rozgryźć. Jak Watts się zachowuje? Czy widać, że kłamie? Czy jest nerwowy? Złamie się? Rozpłacze?
Ale mężczyzna wydaje się spokojny. Nie panikuje, nie rozpacza. Zachowuje się aż za spokojnie, jak na faceta, któremu właśnie zaginęła rodzina. Dużo mówi, współpracuje z policją, odpowiada na każde pytanie, jest uprzejmy. Dopiero sąsiad Chrisa, który pokazuje nagranie z kamery przy swoim domu, mówi policjantowi na osobności, że mężczyzna zachowuje się lekko dziwnie. Że mówi więcej, niż zwykle, dziwnie się porusza.
Potrójne dożywocie
"Morderstwo po amerykańsku" relacjonuje poszukiwania rodziny. Z kamerek policjantów widzimy, jak mundurowi rozmawiają z zaniepokojonymi sąsiadami, oglądamy fragment konferencji prasowej służb, słyszymy Chrisa, jak apeluje w mediach do żony o powrót. Dokument wpuszcza nas do samego środka sprawy, która – jak dobrze wiemy – zaraz przybierze inny obrót.
Oglądamy pierwsze przesłuchanie Wattsa, jeszcze w roli zaniepokojonego męża. 15 sierpnia Chris Watts oblał badanie wariografem. Film pokazuje zarówno badanie, jak i drugą rozmowę z policjantami. Ci powoli zaczynają dostrzegać w nim podejrzanego. Zwłaszcza że odkrywają, że mężczyzna miał kochankę, o co podejrzewała go żona, a czemu sam kilkukrotnie zaprzeczał.
Gdy policjantka wprost mówi Wattsowi, że wie, że ma coś na sumieniu, ten powoli zaczyna się łamać. Przyznaje się do zbrodni dopiero w rozmowie z ojcem. – Wielki Boże, synu – mówi zszokowany mężczyzna. Nie wie co powiedzieć, dotyka ręki Chrisa. Ten płacze.
Watts początkowo twierdził, że zabił tylko żonę. Relacjonował, że to Shannan udusiła swoje córki, a wtedy ją zaatakował. Temu nie wierzą jednak policjanci. W listopadzie mężczyzna w końcu przyznał się w sądzie do uduszenia ciężarnej żony oraz córeczek. Dziewczynki udusił kocykiem. Dostał potrójne dożywocie, cudem uniknął kary śmierci.
Dlaczego Chris Watts zabił?
"Morderstwo po amerykańsku" nie odpowiada na pytanie, co skłoniło Chrisa do zabójstwa. Dostajemy tylko fragmenty nagrań, urywki codzienności rodziny Wattsów, idealne zdjęcia na Facebooku. Ale mamy też wiadomości Shannan do Chrisa oraz jej przyjaciółek, z których wynika, że małżeństwu się ostatnio nie układało.
Kilkutygodniowy pobyt żony i dzieci u rodziny w Karolinie Północnej, kłótnia Shannan z teściami, oziębłość Chrisa... "On nie chce się ze mną kochać, odrzucił mnie" – pisze Shannan do przyjaciółki. Potem dowiadujemy się, że Chris zakochał się w innej kobiecie. Ale dlaczego zamordował, zamiast się rozwieść? Dlaczego zabił córki?
Dokument Netflixa nie stawia żadnych tez, nie analizuje zachowania Chrisa. Jedynie rekonstruuje zdarzenia, snuje opowieść, pokazuje fakty. To wystarcza, żeby widzi nie mógł się pozbierać po seansie. Dlaczego "Morderstwo po amerykańsku" tak szokuje? Bo to zupełnie zwyczajna rodzina. A przynajmniej tak twierdził Facebook.