
Reklama.
– Polska posiada na Zachodzie reputację kraju nieprzyjaznego mniejszościom seksualnym. To się przekłada na niekorzystne decyzje inwestycyjne. Ma również wpływ na sprawy militarne – mówiła WP Mosbacher, odnosząc się do listu ambasadorów.
Te słowa nie przypadły do gustu polskiemu MSZ. Najpierw szef resortu, Zbigniew Rau, odwołał zaplanowane na 29 września spotkanie z dyplomatką. Dwa dni później amerykańska ambasador odbyła rozmowę wyjaśniającą z wiceministrem Marcinem Przydaczem.
– Po wywiadzie, z którego dowiedzieliśmy się o możliwych konsekwencjach biznesowych i militarnych w stosunku do Polski, musieliśmy jakoś zareagować. Chodziło o uzyskanie wyjaśnień, jak pani ambasador uzasadnia swoje stanowisko odnośnie do traktowania mniejszości seksualnych w naszym kraju. Tutaj nie mogą istnieć między sojusznikami jakiekolwiek niedomówienia – wyjaśnił WP rozmówca z otoczenia MSZ.
W ubiegłą niedzielę Mosbacher opublikowała podpisany przez 50 ambasadorów i przedstawicieli dyplomatycznych stacjonujących w Polsce list otwarty. Dyplomaci wyrażali w nim swoje poparcie dla środowisk LGBT. "Prawa człowieka to nie ideologia" – podkreślali. Do listu odnieśli się m.in. premier Mateusz Morawiecki i europoseł Joachim Brudziński.
źródło: WP