Nie chcę nikomu psuć zabawy, ale informacja o "nietkniętym" przez 14 lat ciele Carlo Acutis, to zwykły fake news. Nastolatek owszem, wygląda jak "żywy", ale to nie efekt cudu, a pracy speców od konserwacji zwłok.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Zmarły w 2006 roku nastolatek niedługo zostanie beatyfikowany. Jednym z namacalnych dowodów jego świętości, jest jego ciało, który nie uległo rozkładowi przez taki szmat czasu. Każdy portal na świecie podchwycił tego newsa, a charakterystyczne zdjęcia, na których chłopiec leży w grobie ubrany w dres, obiegły dosłownie cały internet.
Zdecydowana większość z nas nie popełniła wpadki niewiernego Tomasza i zachwyciła się tym "cudem" bez żadnej refleksji. Już spieszę z wyjaśnieniami, dlaczego poniższe zdjęcia są prawdziwe, ale stojąca za nimi legenda to po prostu legenda.
Kim był Carlo Acutis - "influencer Boga"?
Carlo Acutis urodził się w 1991 roku w Londynie. Zmarł na białaczkę w bardzo młodym wieku - miał zaledwie 15 lat. Jego choroba miała bardzo ostry i szybki przebieg. Odszedł trzy dni po usłyszeniu diagnozy i został pochowany zgodnie z przedśmiertną prośbą - w mieście św. Franciszka - Asyżu. Swoje cierpienie ofiarował za papieża i Kościół.
Nastolatek nie był "klasycznym" świętym, ale raczej uduchowionym geekiem. Grał w piłkę, na PlayStation i na saksofonie, rysował komiksy, uwielbiał psy. Okrzyknięto go mianem "influencera Boga" z powodu tworzenia pobożnościowych stron internetowych, o cudach eucharystycznych i o świętych katolickich.
Oprócz co tydzień chodził do spowiedzi i codziennie przyjmował komunię. – Mówił, że Matka Boska to jedyna kobieta jego życia. Żartował, że modlitwa na różańcu to najbardziej romantyczne spotkanie, jakie odbywa – wspominała jego mama Antonia Acutis. Jesteś w jego biografii polski wątek - babcia Carlo Acutisa ze strony taty była naszą rodaczką.
W 2019 roku specjalna Komisja Lekarska powołana przez Watykan potwierdziła cud uzdrowienia terminalnie chorego dziecka w Brazylii za wstawiennictwem Carla Acutisa. To wszystko sprawia, że chłopiec stanie się pierwszym informatykiem wyniesionym na ołtarze (patronem Internetu jest Izydor z Sewilii). Proces beatyfikacji rozpoczął się w 2003 roku, a sama uroczystość nastąpi już niebawem - 10 października.
Kościół najpierw mówi o cudzie, potem dementuje
W styczniu 2019 roku dokonano ekshumacji zwłok, by przenieść je do sanktuarium Ogołocenia w Asyżu, gdzie będą mogli oglądać go wierni. – Prosiło o to wielu jego rówieśników, którzy zapragnęli bezpośredniego kontaktu z moim synem – mówiła matka. Wtedy też nastąpił kolejny "cud". Okazało się, że jego ciało jest rzekomo nietknięte, a organy wewnętrzne pozostały na swoich miejscach.
"Drodzy, otrzymałem dzisiaj od mamy Carla Acutisa niezwykłą wiadomość. Ciało czcigodnego młodzieńca, który umarł ofiarując swoje życie za papieża Benedykta XVI, jest NIENARUSZONE" – powiadomił w styczniu ks. Marcelo Tenorio, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego Carlo Acutisa.
Później w telewizji jeszcze doprecyzował, że "Ciało Carla Acutisa – z tego, co mi powiedzieli – jest w nienaruszonym stanie". To jednak wystarczyło, by u ludzi zakorzeniła się pewna wizja. Kiedy doszły do tego zdjęcia, na których chłopiec faktycznie wygląda "jakby spał", a od pogrzebu minęło 14 lat, internet oszalał.
Plotki o cudzie zdementował abp Domenico Sorrentino. – Kiedy ekshumowano go na cmentarzu w Asyżu 23 stycznia 2019 r. w związku z przeniesieniem do Sanktuarium znaleziono go w normalnym stanie rozkładu typowym dla stanu zwłok – przyznał.
Poddano je zwyczajnej konserwacji i konsolidacji, której używa się, by godnie wystawić zwłoki błogosławionych i świętych. – Szczególnie udała się rekonstrukcja twarzy za pomocą silikonowej maski – ujawnił cytowany przez ekai.pl abp Sorrentino. Fragment serca chłopca będzie wykorzystany jako relikwia.
Balsamista: cudów nie ma
Sprostowana informacja nie zaskoczyła najsłynniejszego polskiego balsamisty. – Pracuję od 20 lat w zawodzie i wiem jedno: cudów nie ma – powiedział naTemat Adam Ragiel, założyciel Polskiego Centrum Szkolnictwa Funeralnego.
– Po śmierci następuje rozkład i procesy gnilne. Po 14 latach z dawnego ciała pozostaje niewiele. Chyba, że umieściliśmy je w kapsule próżniowej bez żadnej flory bakteryjnej z zewnątrz – przyznaje.
– Jeżeli zabieg balsamacji był prawidłowo przeprowadzony, to ciało przez pewien czas utrzyma się w całości, ale potem po prostu wyschnie – mówi. Dużo też zależy od warunków, w których zwłoki są przechowywane. Materia w bardzo niskich temperaturach może przetrwać tysiące lat, jak ma to miejsce w lodowcach.
Silikonowe maski są również powszechną metodą służącą do rekonstrukcji zwłok. – Sam mam odlane silikonowe kopie własnej twarzy, których używam na zajęciach ze studentami. Są bardzo szczegółowe: jeden do jednego, widać na nich nawet pory. Takie same stosuje się przy rekonstrukcji - chirurgii zwłok, by potem wystawić je na widok publiczny – zapewnia Adam Ragiel.
Pokazywanie ciał w przeszklonych trumnach to zwyczaj znany od lat. Stało się tak ze św. Janem XXIII i ojcem Pio, czy dyktatorami pokroju Włodzimierza Lenina i Mao Zedonga.