Jak dowiedziałem się, że będę miał na okrągły tydzień Volkswagena Grand Calfornię tylko dla siebie, byłem nawet zadowolony. Nawet, bo najbardziej była zadowolona moja żona. To było jej marzenie od zawsze, w zasadzie to ona mogła napisać ten test "z głowy' jeszcze zanim zobaczyła to gigantyczne auto. Jak to jest więc spędzić tydzień w Volkswagenie Grand California?
To znaczy – wygodnie, wszystko było świetnie, ale… to nie jest taki typowy kamper, który czasem możecie minąć, jak powolnie mknie prawym pasem autostrady.
Volkswagen Grand California to poważnie zmodyfikowany Volkswagen Crafter. Czyli dostawczak. Auto zresztą jest Crafterem w dowodzie rejestracyjnym, a budowane jest we Wrześni pod Poznaniem.
To widać po kształcie samego kampera i jednocześnie jest to kwestia, do której trzeba… przywyknąć. Z jednej strony Grand California jest odczuwalnie większa od "zwykłej" Californii, która po prostu jest busem przerobionym na mały kamper. Z drugiej strony – typowe kampery są jeszcze większe i mają bardziej pudełkowaty kształt. Ale jest w nich więcej miejsca.
Grand California jest trochę pomiędzy jednym a drugim. Nie zaparkujesz jej wygodnie w mieście jak zwykłej Californii (Grand nie mieści się praktycznie nigdzie), a w środku nie ma tyle miejsca co w typowym kamperze.
Ale to tylko tak źle brzmi – są też zalety tego rozwiązania. Przede wszystkim – Grand California, choć jest pokaźnym autem (ponad 3 metry wysokości, uważajcie na tunele!), jeździ zdecydowanie szybciej niż typowy kamper z łazienką i całym dobrodziejstwem inwentarza (a też to ma). 120-130 km/h na autostradzie to tutaj bardzo komfortowa prędkość.
2. Raczej dla rodziny z dziećmi niż czterech osób
Volkswagen Grand California to kamper dla czterech osób. Są dwa dwuosobowe łóżka, dwa fotele z przodu oraz dwuosobowa kanapa "z tyłu".
Teoretycznie mogą tu więc spędzić czas cztery dorosłe osoby, ale… nie polecałbym. Po pierwsze: kanapa jest bardzo "prosto" wyprofilowana – nie wyobrażam sobie na niej dłuższej podroży. Po drugie: raczej nie da się tam komfortowo wpiąć żadnego fotelika dziecięcego. Pozostają więc starsze dzieci, które… i tak będą marudzić.
Łóżka też są dwa. Jedno na tyłach kampera – dość duże i całkiem wygodne, choć ja przy moich 183 cm wzrostu musiałem spać po przekątnej. Drugie jest zlokalizowane z przodu na górze – mniej więcej nad fotelami kierowcy i pasażera. Tam już można dostać się tylko po drabince i trzeba się "wczołgać” – nie da się tam siąść, a uczucie jest dość klaustrofobiczne.
Kłopotliwe może być też to, że rozłożona drabinka kompletnie blokuje przejście przez kamper. Na szczęście składa się ją i rozkłada bardzo szybko.
Nam w praktyce to górne łóżko służyło za dodatkową szafę. A podróż Grand Californią we dwójkę była nad wyraz przyjemna.
3. Kiedy pogoda się psuje, Grand California jest idealna
Na razie z tego wszystkiego wyłania się mocno przeciętny obraz, prawda? Powiem szczerze – pierwsze chwile w Grand Californii potrafią być rozczarowujące. Jednak w ciągu tygodnia ten kamper ciągle zyskiwał w moich oczach.
Wspomniałem już o niezłych osiągach tego wozu i rzeczywiście – choć mieliśmy tylko tydzień, wybraliśmy się do Szwajcarii, a ponieważ była końcówka września i pogoda już w kratkę, finalnie trafiliśmy na dwa dni nawet do Włoch nad Morze Śródziemne.
I to był strzał w dziesiątkę – bo Grand California, choć ma cale zaplecze typowych, ślamazarnych kamperów, powolna nie jest, i pozwoliła nam na "ściganie" pogody. To raz. Dwa: wieczory o tej porze roku juz bywały chłodne nawet we Włoszech, nie mówiąc o Szwajcarii.
I tak jak mój redakcyjny kolega przy okazji testu "zwyczajnej" Californii był zmuszony do korzystania z sanitariatów na kempingach i jednocześnie sobie to bardzo chwalił (mniej bałaganu w środku), tak kiedy nad ranem temperatura spada do kilku stopni… no nie. Po prostu chcesz wziąć prysznic w ciepłym aucie i nie zastanawiać się, jak pokonać te dwieście metrów od sanitariatów z mokrą głową.
W każdym razie – każdy odbiór auta prasowego trwa zazwyczaj… kilka sekund. Tymczasem odbiór Grand Californii trwał dobre dwadzieścia minut. W tym czasie pracownik Volkswagena tłumaczył mi wszystkie niuanse związane z obsługą tego auta.
Nie będę więc jeszcze raz po moim koledze tłumaczył, czym jest szara woda, jak napełniamy zbiornik na czystą wodę i jak usuwa się nieczystości – to wszystko znajdziecie w tekście wyżej.
Natomiast chciałbym jednak zwrócić uwagę, jak intuicyjna jest obsługa Californii. Mamy tutaj dwa ekrany do obsługi wszystkich "systemów pokładowych”. Jeden to estetyczny tablet zamontowany mniej więcej na środku kamerą, na jego ścianie. Tam możemy regulować oświetlenie, temperaturę, włączyć tryb kempingowy i inne.
Drugi jest zamontowany pod kanapą – i ten jest bardziej "pro". Dość powiedzieć, że bez zmian tutaj nie zrobimy wiele na tym omówionym wyżej ekranie. To tu włączamy ogrzewanie wnętrza i ogrzewanie wody. Możemy wybrać, czy chcemy ogrzewać się elektrycznie (trzeba wpiąć auto do prądu), na gaz, czy chcemy korzystać z obu źródeł naraz.
Całość działa naprawdę sprawnie i mam wrażenie, że umożliwia korzystanie z Grand Californii nawet zimą. Środek kampera nagrzewa się po prostu błyskawicznie. Warto dodać, że w razie braku podpięcia do prądu bateria jest na tyle duża, że wystarczy na kilka dni użytkowania prądu, choć choćby ogrzewanie w ten sposób nie będzie możliwe. Lub ładowanie sprzętów z gniazdka.
Natomiast dwie butle z gazem są tak duże, że… trudno powiedzieć, co trzeba zrobić, żeby je zużyć.
5. Dla kogo jest Grand California?
Powiedziałbym, że dla każdego. Nie jest w niczym prawdopodobnie najlepsza, ale daje złoty środek. To kamper, w którym można na tydzień zatrzymać się nad jeziorem i nigdzie się nie ruszać. Prąd jest, gaz jest, łazienka jest, kuchenka jest, lodówka jest pojemna i dobrze chłodzi, a zamrażalnik to już w ogóle.
Jednocześnie to wciąż kamper, którym można udać się w eurotripa. Nie będziemy jechać autostradami sto lat, bo Grand California chętnie porusza się przy prędkościach autostradowych. Daje możliwość szybkiego przemieszczania.
W ten sposób udanie łączy dwa światy. Owszem, momentami trochę w niej ciasno, ale... nie można mieć chyba po prostu wszystkiego. Widziałem na autostradzie wiele kamperów, tych bardziej "pudełkowatych". Za każdym razem widziałem je przy wyprzedzaniu, dodajmy.
Ile taka przyjemność? Cennik startuje od 279 690 zł z VAT, ale wbrew pozorom… jest tu co dorzucić w konfiguratorze. Realnie taka przyjemność to około 300 tysięcy złotych.
Volkswagen Grand California na plus i minus:
+ Podróżuje się szybciej niż "typowym" kamperem + Na mniejszej przestrzeni stłoczono wszystkie funkcje kamperów + Duża ilość opcji w trybie kempingowym - Mniej wygodny od "zwykłych" kamperów - Podróż w cztery osoby to iluzja