Jarosław Kaczyński odgrażał się w wywiadzie, że z polskiej strony będzie weto ws. budżetu UE, bo "nie damy się terroryzować pieniędzmi". W Brukseli słowa prezesa PiS odebrano ze zdziwieniem.
– Mamy do czynienia z próbą odebrania nam suwerenności, nawet w sferze kultury – mówił Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Gazety Polskiej Codziennie". – Będziemy bronić naszej tożsamości, naszej wolności, suwerenności za wszelką cenę. Nie damy się terroryzować pieniędzmi – dodawał szef PiS.
Do wypowiedzi wicepremiera polskiego rządu odniósł się m.in. Manfred Weber, szef największej frakcji w europarlamencie, Europejskiej Partii Ludowej. W swoim wpisie na Twitterze zauważył, że przecież Kaczyńskiego "nikt nie szantażuje".
"Obywatele w całej UE są zaniepokojeni o praworządność i nie chcą, by ich podatki wspierały rządy, które podważają niezależność sądownictwa lub wolność mediów. Czego się pan obawia?" – dopytywał Weber.
Nie ma jednak wątpliwości, że w UE temat praworządności w Polsce jest ciągle pod lupą.
– Nie możemy dalej, ani politycznie, ani finansowo, nagradzać pana Kaczyńskiego i jego przyjaciół za erozję polskiej demokracji. Nie ma to nic wspólnego z "terroryzowaniem" czy "narzucaniem wartości" – stwierdziła Holenderka Kati Piri, wiceszefowa klubu centrolewicy w PE. Jej słowa cytuje "Deutsche Welle".
Przypomnijmy, że ostrym tonem Kaczyńskiego w wywiadzie był zaskoczony także Donald Tusk. Przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej stwierdził, że prezes PiS "jest gotowy zablokować unijną pomoc dla Polski, byleby móc dalej bezkarnie gwałcić praworządność".