
Budzich oskarża Wardęgę: "po prostu podpieprzył gotowca"
Maciej Budzich to uznany bloger prowadzący stronę Mediafun i specjalista od marketingu internetowego. Pasjonuje się też podróżami i organizuje wyprawy na Islandię. W jednej z nich wziął w lipcu udział m.in. Sylwester Wardęga. Popularny youtuber zabrał potem turystów w to samo miejsce i nakręcił o tym film.Z lekkim niepokojem i niesmakiem obejrzałem ten film, bo za organizowanie "niebezpiecznych wypraw z widzami| zabiera się gość, który dwa tygodnie wcześniej jako jedyny z całej ekipy chował się w nocy przed zimnem w ogrzewanych domkach (mam taki plan B dla mniej odpornych jeśli złapie nas ochłodzenie), a pierwszy raz namiot rozbił na przed ostatnim etapem szlaku, po to, żeby mieć w końcu jakiś materiał wideo pokazujący, że jest Indiana Jonesem i prawdziwym twardym wikingiem sypiającym pod namiotem. Na szlaku pierwszy raz poznał też czym jest jedzenie liofilizowane...
Wardęga odpowiada Budzichowi: "większość szlaku byłeś pod wpływem"
Zupełnie inną wersję wydarzeń przedstawia Wardęga w długim komentarzu pod postem Budzicha. Napisał go, bo uznał, że bloger manipuluje faktami. Np. zapewnił, że czapki i rękawiczki mieli kupić na miejscu, w Reykjaviku, przed samą wyprawą i tak też zrobili.Czy to już koniec "Islandiagate"?
Internauci są podzieleni. Jedni trzymają stronę Budzicha, drudzy Wardęgi. Pierwszemu zarzucają robienie sobie rozgłosu, drugiemu to, że jest niepoważny.Ale też wszyscy zdają sobie sprawę, że w dość mało wyszukany sposób sugerowałeś palenie zioła. I grasz tą kartą Sylwester w sposób dość nieprzyzwoity przekraczając wszelkie granice hipokryzji - zwłaszcza ze sam wyjarałeś tego zioła najwięcej, mimo że wszyscy członkowie ekipy uszanowali twoją prośbę, wykasowali materiały, które mogłyby ciebie skompromitować (co sam skrupulatnie sprawdzałeś).